18

4.5K 392 36
                                    

         Sytuacja była napięta. Nie wiedziałam do końca, co takiego się dzieje. Cade moim mate? Chłopak, który na początku pałał do mnie jakąś dziwną niechęcią, żądzą mordu, miał być moim przeznaczonym? Musiałam śnić!

        Szliśmy ramię w ramię, kompletnie rezygnując z zakupów. Chcieliśmy znaleźć się już w pokoju. Oboje byliśmy rozdygotani. Nie tylko pełnią i nie tylko tym, że los postanowił nas połączyć. Właśnie dzisiaj. W dzień, gdy Srebrny Glob wschodzi na niebo i świeci najjaśniej. To wiązało się tylko z jednym.

„Zaprawdę mówię, że każdy wilkołak, który w dzień pełni księżyca spotka swoją bratnią duszę, będzie żywić do niej silniejsze uczucia, niż ten, który znalazł ją w dzień powszedni."

        Słowa legendy, którą przekazywała nam starszyzna, mówiła jasno i klarownie. Tak, wiedziałam co to bratnia dusza i zdawałam sobie sprawę z konsekwencji jej pojawienia, ale w życiu nie miałam pojęcia, że to spotka mnie. Nigdy nie czułam, że na tym świecie jest ktoś przeznaczony tylko dla mnie. Nigdy nie pomyślałabym, że w wieku osiemnastu lat znajdę swojego mate. Tym bardziej że będzie nim Cade Faulkner.

– A może to wcale nie jest to? – spytał nagle chłopak i wlepił we mnie przerażone spojrzenie.

            Wiedziałam, że się boi, bo tak naprawdę o bratnich duszach niewiele wiedział. Z autopsji wynikało, że to po prostu dwa wilkołaki, które się kochają, ale rzeczywistość była inna. Ja nie kochałam Cade'a, on nie kochał mnie. Przynajmniej tak zakładaliśmy. Miałam w głowie pustkę i nie mogłam odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące połączenia naszych dusz.

– Przecież to czułeś. Gdy normalni ludzie się całują, nie czuje się czegoś takiego – odpowiedziałam po chwili.

– Ale jesteśmy wilkołakami. Może to tylko pełnia tak na nas działa? – drążył.

– Poczułeś to samo. I to ty powiedziałeś, że jestem twoją mate – warknęłam.

         Wiedziałam, pomimo tego strachu i kompletnego rozkojarzenia, że to prawda. Cade był moim mate. Moim przeznaczonym, z którym miałam spędzić całe życie.

– Ja... ja nie wiem co robić, Brianno – jęknął.

– A myślisz, że ja wiem? Nie byłam na to gotowa. Żadne z nas nie było.

        Nastąpiła chwilowa cisza.

– Też to czujesz, prawda? – zapytał. – Czujesz, że twoje serce bije zbyt szybko i te dreszcze, które ciągle cię trzymają, gdy jesteśmy obok siebie? – Pokiwałam głową. – Czujesz, że jesteśmy dla siebie wszystkim?

– Tak... – odparłam cicho.

         Cade powoli zaczął uświadamiać sobie, że to stało się naprawdę. Byliśmy sparowani. W dzień pełni, a więc złączeni silniejszym uczuciem. Nie chciałam mu o tym mówić, przynajmniej nie wtedy, gdy sytuacja była nowa dla nas obojga. We właściwie drugi dzień naszego przyjazdu do Valier okazało się, że prawdopodobnie musieliśmy znów wyjechać. Musiałam wrócić do starego stada, zawiadomić rodziców, a przede wszystkim, spotkać się z pewną osobą. Cade pewnie zdawał sobie sprawę, że będzie musiał powiedzieć o tym swojej sforze.

– To znaczy, że jesteś też... Luną? – Zdziwiłam się, że zna ten termin.

– Wydaje mi się, że tak. Nie wiem, nie mam pojęcia, wszystko mi się miesza – odparłam żałośnie, a chłopak zatrzymał się w pół kroku.

        Jego ramiona szybko mnie objęły, a ja wtuliłam się w jego ciepły tors. Znów to samo uczucie ogarnęło nasze ciała - tysiące sztucznych ogni. A może nawet prawdziwych. Mimowolnie z moich ust uciekło ciche westchnienie, za które skarciłam się w myślach. Nasza dwójka stała tam. Pośrodku drogi w szczerym polu. Obejmując się szczelnie, zagubiona i ogarnięta najsilniejszym uczuciem na ziemi. Połączona nierozerwalnym węzłem.

Keeper | TO #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz