Zachęcam do słuchania smutnej muzyki podczas czytania rozdziału. Mam nadzieję, że kiedyś wybaczycie mi uśmiercenie tak ważnej postaci.
Rozdział 18 - I (would) die for you
Caroline
Zaskoczona słowami Rebeki patrzyłam, jak bierze ostatni wdech, a potem opada na ziemię nieprzytomna. Na polanie zapanowała prawie całkowita cisza, było słychać jedynie odległy śpiew ptaków. Stefan zacisnął dłoń na moim ramieniu, ale ledwie to zarejestrowałam, gdyż skupiłam się na Klausie, który miał widoczny problem w utrzymaniu się na nogach. Powoli podniósł wzrok na stojącą niedaleko matkę i wtedy rozległ się histeryczny śmiech Esther.
-Wasze oddanie rodzinie jest takie wzruszające - zakpiła. - Tak się składa, że za każdym razem, kiedy stawiacie rodzinę ponad wszystkim, tracicie inną osobę, którą kochacie. Przekleństwo Mikaelsonów.
Czułam się tak, jakbym oglądała spowolniony film, gdy Esther wskazała dłonią stojącego daleko od niej Marcela i jednym ruchem w powietrzu wyrwała mu serce z klatki piersiowej. Alice gwałtownie wciągnęła powietrze, wśród wampirów nastało poruszenie, Klaus rzucił się na niewidzialną barierę, a jedna z czarownic zaczęła krzyczeć. Ciało Marcela zsunęło się na ziemię jak szmaciana lalka. I wtedy czas przyspieszył. Alice błyskawicznie wyjęła dwa sztylety zza paska, gotowa do ataku. Davina przestała wrzeszczeć, jej młodą twarz oszpeciły rozpacz i nienawiść, z jej ust natomiast zaczęły płynąć słowa zaklęcia. Popiół tworzący okręgi wokół Elijah i Kola się zatarł, dzięki czemu obaj pierwotni byli wolni. Rebekah również.
Zaskoczona sprzeciwem jednej ze swoich czarownic, Esther przywołała do siebie pozostałych sojuszników. Po chwili otoczyła ich grupa wampirów i rozpoczęła się walka. Alice przebiegła obok mnie, rzucając sztyletami w przeciwniczki. Jedna z czarownic zaatakowała ją zaklęciem, ale wtedy znikąd pojawił się Kol i skręcił wrogowi kark szybkim ruchem. Davina uklękła na ziemi, oparła o kolana głowę Marcela i zaczęła gładzić jego włosy. Płacz wstrząsnął jej ciałem. Elijah walczył przy Rebece, ochraniając ją przed potencjalnym zagrożeniem.
Nie mogłam tak stać bezczynnie ani chwili dłużej, więc ruszyłam przed siebie. Stefan złapał mnie mocniej, ale ja wyrwałam mu się bez problemu. Zostawiłam go i Katherine w tyle, a po chwili całkowicie przestali się liczyć, gdy moje spojrzenie w końcu napotkało niebieskie oczy Klausa. Oparłam dłoń o niewidzialną barierę, zastanawiając się, dlaczego, do diabła, hybryda jako jedyny z rodzeństwa nie został uwolniony. Pierwotny dotknął oddzielającej nas przeszkody po drugiej stronie i przez chwilę staliśmy tak, jakby nic innego nie miało znaczenia. Wokół słyszałam urywane oddechy, brzdęk sztyletów Alice, krzyk torturowanych przez czarownice wampirów, odgłos łamanych kości. Kiedy Klaus przemówił, wszystkie te dźwięki wydawały się dobiegać z oddali.
-Caroline - wypowiedział moje imię, a ja poczułam nagłą świadomość, że to nie jest nasz wymarzony początek. Że przed nami nie ma wspólnej przyszłości. - Co ty sobie w ogóle myślisz? Nie możesz tu być, rozumiesz?
Powinnaś zostać w Mystic Falls, do cholery jasnej!
Nie potrafiłam oderwać wzroku od jego pięknej twarzy, na której malowało się tak wiele emocji. Gniew, strach, smutek, bezradność, może nawet nadzieja. Przez długi czas postrzegłam go za bezdusznego potwora, podczas gdy on był przytłoczony ogromem uczuć.
-Przy tobie jest moje miejsce - odparłam z siłą w głosie. - Wybrałam ciebie, Klaus.
Nagle coś odepchnęło mnie od niego. Uderzyłam plecami o drzewo, a potem runęłam na twardą ziemię. Usłyszałam krzyk pierwotnego, ale ból nie pozwolił mi się ruszyć. Jakaś czarownica stanęła nade mną i za pomocą zaklęcia wywołała w mojej głowie uczucie, jakby ktoś wbijał mi gwoździe w skroń. Skuliwszy się, zaczęłam krzyczeć, wszystkie dźwięki wydawały się zlewać i atakować mnie z wielu stron.
CZYTASZ
The Dark Side
FanfictionPo stracie chłopaka, śmierci przyjaciółki i zaginięciu przyjaciela Caroline nie radzi sobie z nadmiarem emocji. Postanawia pozbyć się uczuć i skosztować tego, co zakazane. W tym celu wyjeżdża do Nowego Orleanu. Tymczasem Klaus jest rozdarty pomiędzy...