Rozdział 16 - Our desires
Alice
Ktoś dobijał się do drzwi. Z westchnieniem poprawiłam zsuwające się na twarz włosy, po czym przekręciłam zamek. Lekko nacisnęłam klamkę. Spodziewałam się, że to Kol stoi na klatce schodowej i niecierpliwie czeka na moją reakcję, mimo to jego widok na chwilę odebrał mi oddech. Przybrałam maskę obojętności, co było nie lada wyzwaniem, siląc się na spojrzenie mu prosto w twarz.
-Hej - powiedział głosem pozornie lekkim i rozluźnionym. Zdradzały go jedynie oczy przepełnione bólem, które powodowały we mnie chęć rzucenia mu się w ramiona i przeproszenia za wszystkie słowa, jakimi go zraniłam. Milczałam jednak, stojąc nieruchomo. Kol odchrząknął. - Wiesz może, gdzie jest Elijah? Nie odbiera telefonu i Bekah zaczyna histeryzować, jak to ona.
-Zapewne jest gdzieś z Katherine i odpoczywa od swojej anormalnej rodziny - odparłam cierpko.
Pierwotny zmierzył mnie wzrokiem i przez chwilę wydawało mi się, że jakimś cudem odkryje, co tak naprawdę stało się z jego bratem. Że za pomocą jednego spojrzenia dostrzeże kłamstwa i uczucia, które usilnie próbowałam ukryć. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, z odwagą znosząc ciężar jego wzroku.
-Nazywasz ją po imieniu - mruknął nagle, czym zbił mnie z tropu. - Katherine, nazywasz ją po imieniu.
-Naprawdę chcesz rozmawiać o mojej matce? - spytałam poirytowana. - Jestem pewna, że nawet nie chodzi ci o Elijah. Po co tu przyszedłeś, Kol?
Jeden z kosmyków zsunął mi się na twarz, lecz zanim zdążyłam coś z tym zrobić, mężczyzna delikatnie przejechał dłonią po moim policzku, odgarniając włosy za ucho. Zadrżałam, spragniona jego dotyku jak jeszcze nigdy wcześniej. Obecność Kola sprawiała mi ogromny ból, ponieważ wiedziałam, że nie mogę z nim być, a nasze cielesne przyjemności na zawsze pozostaną tylko wspomnieniem.
-Przecież wiesz, Alice - szepnął miękko, jego palce zahaczyły o moją wargę. Wzięłam głęboki oddech. Żaden mężczyzna nie działał na mnie tak jak on. Żaden nie potrafił rozpalić mojego ciała przy jednoczesnym złamaniu serca. - Pragnę cię, cukiereczku, i nie mam zamiaru się poddać.
-Dlaczego? - warknęłam bardziej jadowicie, niż zamierzałam. Weszłam na klatkę schodową i zamknęłam za sobą drzwi. - Dlaczego chcesz ze mną być?
-Ponieważ cię... - urwał, wzdychając ciężko. Widziałam, jak ze sobą walczy i nagle zaczęłam się śmiać. Gorzko, bez cienia wesołości.
-Widzisz? Nawet nie umiesz tego powiedzieć. - Przymknęłam powieki, a po moim policzku spłynęła samotna łza, której nie udało mi się powstrzymać. Już się nie śmiałam. Ze smutkiem, niezłośliwie dodałam: - Sam powiedziałeś, że nie potrafisz kochać. Cholera, Kol, ty mnie nawet dobrze nie znasz! Wiesz o moim istnieniu zaledwie od kilku tygodni, kiedy ja znam każdy szczegół twojego życia. Jak wyobrażasz sobie nasz związek, skoro nasza relacja opiera się jedynie na kłótniach i seksie? Pożądamy się, ale czy możemy to nazwać miłością?
Kol nagle przyparł mnie do ściany. Dłonie oparł o ścianę po obu stronach mojej głowy. Doskonale widziałam piękne rysy jego twarzy, lekko zmarszczone brwi i rozwarte usta. Z trudem łapał powietrze, a ja nawet nie wiedziałam już, jak mogłabym w takiej chwili oddychać. I czy tego chciałam. Mówiłam takie słowa, za które mogłabym zabić samą siebie, a przecież prawie wszystko było prawdą. Nasza relacja była niezdrowa. Z jakiegoś jednak powodu wierzyłam, że on mnie kocha i bardziej niż kiedykolwiek byłam pewna, że to uczucie w pełni odwzajemniam.
-Seks był tylko raz! - podkreślił. - Umyślnie nie wspomniałaś o innym aspekcie naszej więzi. Nie wspomniałaś o tym, jak uratowałem cię z płonącego samochodu, jak tkwiłem u twojego boku, gdy Katherine umierała i jak pocieszałem cię po jej śmierci, przez całą noc jedynie leżąc przy tobie i szepcąc kojące słowa. Byłem gotów zacząć z tobą inne życie, lepsze życie...
CZYTASZ
The Dark Side
FanfictionPo stracie chłopaka, śmierci przyjaciółki i zaginięciu przyjaciela Caroline nie radzi sobie z nadmiarem emocji. Postanawia pozbyć się uczuć i skosztować tego, co zakazane. W tym celu wyjeżdża do Nowego Orleanu. Tymczasem Klaus jest rozdarty pomiędzy...