Prolog

2.8K 92 62
                                    

CZĘŚĆ I - ZMIANA

Caroline

Po wielkiej tarczy zegarowej, wiszącej na wieżyczce kościoła, przesunęła się duża wskazówka. Wybiła północ. Usiadłam na środku jezdni, zamknęłam oczy i nasłuchiwałam. Gdzieniegdzie rozbrzmiewały rytmy bluesa i jazzu, w innych miejscach królował rock&roll. Ludzie pod wpływem alkoholu i innych używek śmiali się bez powodu, rozmawiali na idiotyczne tematy lub wygłupiali przed resztą towarzystwa. W poszczególnych domach mieszkańcy oglądali telewizję, w innych pary zamykały się w sypialniach i cieszyły sobą nawzajem.

Skupiłam się tym razem na zmyśle węchu. Poczułam zapach alkoholu przelewającego się z butelek do ust imprezowiczów. Perfumy młodych kobiet przytulonych do swoich chłopaków, intensywny zapach pożądania. To wszystko przyćmiewała woń życiodajnego płynu płynącego w ich żyłach. Słyszałam bicie serc, spokojne oddechy, a następnie kroki zbliżające się do mnie coraz szybciej.

-Ej laska! - krzyknął jeden z tych głupców, którzy nie wiedzą jeszcze, jaki los ich spotka. - Co tak siedzisz na ulicy? Chodź tu, znajdę ci wygodniejsze miejsce.

Jego towarzysze roześmiali się. Odróżniałam głosy, trójka chodzących posiłków. Idealnie.

-No na co czekasz, kochanie? Mam tam po ciebie przyjść?

Wstałam z ociąganiem. Nie śpieszyło mi się. Wolałam potrzymać chłopców w niepewności, karmiłam się ich uczuciami, których sama nie posiadałam. Powoli odwróciłam się. Otworzyłam oczy. O budynek opierał się uśmiechnięty blondyn. Obok niego wysoki brunet zaciągał się papierosem. Trzeci, który mnie wołał, szedł w moją stronę. Nie musiałam nic robić, sam wybrał taki los. Było prościej, niż sądziłam.

Podszedł do mnie. Jego twarz wykrzywiał paskudny uśmieszek. Nie grzeszył urodą. Naznaczona wypryskami twarz, ciemne włosy... ugh, podobne do włosów Tylera. W sekundę pojęłam, że nie pozwolę mu przeżyć. Wszystko przez to głupie podobieństwo. Cóż te nieudane związki robią z ludźmi...

Chłopak złapał mnie jedną ręką za włosy, drugą położył mi na pośladkach. Przycisnął swoje usta do moich. Pocałunek był ohydny. Młodzieniec smakował wódką i papierosami. Powstrzymałam odruch wymiotny, pozwoliłam mu przez chwilę nacieszyć się chwilą. Po kilkunastu sekundach przejęłam kontrolę nad sytuacją. Odsunęłam się od niego i nim zdążył wykonać kolejny ruch, położyłam mu ręce na ramionach, bez problemu uniemożliwiając biedakowi ucieczkę. Spojrzałam w jego błękitne oczy, podobne do źrenic pewnego pierwotnego. Może jednak pozwolę mu przeżyć?

-Nie krzycz, bo możesz spłoszyć kolegów. Nie chcemy przecież, aby ominęła ich cała zabawa, prawda?

Uśmiechnęłam się, ukazując ostre kły. Moje ciało w jednej chwili spięło się gotowe do przyjęcia sporej dawki energii. Przywarłam wargami do jego szyi. W ustach rozlała mi się ciepła ciecz. Niesamowity smak rozbudził moje zmysły. Gdybym tylko nie wyłączyła człowieczeństwa, w tym momencie czułabym euforię, ale i wyrzuty sumienia. Pożywianie nie sprawiało mi radości, ale dodawało sił.

Odsunęłam się od chłopaka, który zatoczył się i upadł na ziemię. Wciąż oddychał, ale stracił sporo krwi. Pochyliłam się nad nim i skierowałam jego wzrok na siebie.

-Idź do szpitala, wymyśl jakieś wytłumaczenie twojego stanu. Zapomnij o mnie i swoich kolegach.

Patrzyłam, jak z trudem robi kolejne kroki. Jeszcze przez chwilę napawałam się jego bólem, sprzecznymi uczuciami. Kiedy zniknął z mojego pola widzenia, odwróciłam się w stronę dwóch chłopaków, którzy przyglądali mi się ze zdziwieniem. Żaden z nich nie miał odwagi zrobić choćby kroku w moją stronę. Nawet szkoda, że nie uciekli. Miałabym więcej zabawy.

The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz