29

3K 119 28
                                    

*Violet*

Tą krótką sceną miłości udało nam się zaprezentować ludziom, że chcemy tylko spędzić razem trochę czasu i udało nam się wsiąść do kolejki, chociaż długo protestowałam.

Kiedy jechała w górę czułam takie dziwne uczucie w żołądku, natomiast kiedy zaczęła spadać...cóż, wiem już jak wygląda umieranie.

-Było świetnie- wykrzyczał uradowany Dylan, kiedy wysiedliśmy. Trzymałam się za brzuch, ponieważ było mi niedobrze.

-Tak, cudownie- wybełkotałam i zgięta w pół pomaszerowałam za nim na ławeczkę. Posiedzieliśmy na niej dopóki nie stwierdził, że jestem mniej zielona na twarzy i, że to znak, iż powinniśmy iść na kolejną atrakcję. Siedzieliśmy tam do końca dnia.

-Mega ci dziękuję, to było niesamowite- powiedziałam, skanując te godziny spędzone z nim. To było niezwykle miłe, że mnie zaprosił.

-Cała przyjemność po mojej stronie- dodał szczęśliwy.- Widzisz? Mówiłem, że ci wynagrodzę poprzedni raz.

-Tak, przyznaję, że ci się to udało.

Dyskutowaliśmy żywo przez resztę jazdy do mojego domu. Kiedy zatrzymał się pod bramą poczułam smutek, że musimy się rozstać, po tym wszystkim co przeżyliśmy tego dnia.

-Widzimy się jutro?- zapytał, łapiąc mnie za dłoń.

-Czy nie masz być przypadkiem jutro na planie?

-Mam. Przemyślałem to wcześniej. Proszę cię, będzie ekstra. Poznasz ekipę- mówił szybko, a w jego czach widniały iskierki. Nie mogłam odmówić.

-No dobrze. Przyjedziesz po mnie?

-Oczywiście. Do zobaczenia- powiedział i zatrzasnęłam drzwi jego auta. Nie odjechał dopóki nie weszłam do domu.

Poszłam się wykąpać, przebrałam się w wygodniejsze ubrania i usnęłam, myśląc o tym cudownym dniu.


Rano obudziłam się z przypływem świeżej energii. Dosłownie tanecznym krokiem wyszłam z łóżka i wywijając biodrami podreptałam do łazienki, doprowadzając się do odpowiedniego stanu żeby wyjść z domu.

Jakoś ok. godziny dziewiątej jedenaście zadzwonił dzwonek. Mama już chciała otworzyć, jednak wyprzedziłam ją w tempie ekspresowym, przez co spojrzała na mnie zdziwiona. Wzruszyłam ramionami, a kiedy otworzyłam i zobaczyła kto stoi po drugiej stronie zaniemówiła, ale z uśmiechem pomaszerowała do innego pomieszczenia.

-Hej, gotowa?- zapytał, witając mnie pocałunkiem w policzek.

-Cześć, tak możemy iść- wzięłam jeszcze kurtkę z wieszaka, ponieważ chmury wskazywały na to, że niedługo spadnie deszcz.- Mamo, wychodzę!

-Jasne, bawcie się dobrze!

-Dzień dobry!- Dylan dołączył do wspólnego krzyczenia.

-Dzień dobry!

Droga do studia trwała nie więcej niż pół godziny. Kiedy wchodziliśmy otworzył mi drzwi przez co poczułam, że lekko się zarumieniłam.

Było to coś w rodzaju stołówki na planie, ogromne pomieszczenie, pełne niekończących się stołów z jedzeniem. Przy jednym siedziało kilku członków ekipy, rozpoznałam Tylera, Coltona, Shelley i drugiego Dylana. Podeszliśmy do nich, czułam się lekko skrępowana. Nie, to że byłam skrępowana to mało powiedziane.

-To jest ta słynna Violet- powiedział Posey zanim O'Brien zdążył się odezwać. Podszedł i mnie przytulił, a kamień w moim sercu zrobił się lżejszy.- Na pewno mnie pamiętasz, pisaliśmy nawet.

-Taaak, to ty przypomniałeś mi przykre wspomnienia o strzelaniu- roześmialiśmy się na myśl o tym.

-Czuję się nie w temacie- powiedziała Shelley i napiła się jakiegoś napoju z białego kubka.- Tak czy inaczej hej, mów mi Shel.

-Violet- podałyśmy sobie ręce, co potem uczyniłam też z pozostałą dwójką przy stole.

-Dylan, menago cię szukał- powiedział Posey, sadzając mnie jednocześnie przy stole.- Masz, jedz- wepchnął mi w rękę kanapkę z dżemem.- Mówił, że to ważne.

-Jasne- Dylan obdarzył mnie jeszcze uśmiechem i zniknął mi z pola widzenia.

Minęło jakieś dziesięć minut od kiedy Dylan poszedł a ja zaczęłam się całkiem nieźle dogadywać z jego znajomymi z serialu. Gadaliśmy, śmialiśmy się, jedliśmy. Ogólnie było fajnie.

-Gdzie tu jest najbliższa łazienka?- zapytałam, ocierając łzę po świetnym kawale Coltona.

-Tam do końca korytarza, potem w prawo i chyba czwarte drzwi, nie pamiętam, ale są oznaczone- Shelley posłała mi uśmiech i ruszyłam w wyznaczonym mi kierunku.

Przechodząc obok jednego z pokoi usłyszałam głosy. Dosyć głośne. Kłótnię. Drzwi były uchylone, wiedziałam, że nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać.

O nie.

To był Dylan.

-Nie kłóć się ze mną, chcę dla ciebie jak najlepiej- tego mężczyzny nie kojarzyłam za nic w świecie.

-Jak najlepiej? Kogo ty tu chcesz oszukać?- Dylan wykrzyczał z taką samą tonacją- Zagraliśmy w jednym filmie. Było, minęło i tyle. Nie wkręcisz mnie w to.

-Zrobię co będę chciał- odparł tamten mężczyzna.

-Nie zamierzam tego robić- Dylan przeczesał włosy palcami.

-Wiesz jaki to będzie rozgłos?- facet dalej próbował go przekonać, że to co zamierza uczynić jest słuszne.- Będą o was gadać wszędzie.

Dylan zastanawiał się dłuższą chwilę.

-Okej- powiedział w końcu.- Będę spotykać się z Britt.

Co?

only my bae// o'brien ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz