Stwórca

233 46 7
                                    

Dlaczego ja...

To tak jakby pozbyć się czegoś co chciało się dawno pozbyć, ale się tego nie zrobiło, przez sentyment. Ulga, wolność... Tak to było przy pierwszym razie... Ciekawe co będzie przy następnym...

Padł na ziemię niczym piłka z tą różnicą, że się nie odbił. Powalony jak pień przez drwala. Linia została przerwana.

Była taka cieniutka. Wytrzymała tylko 16 lat... Dla kogo tylko dla tego tylko. Wytrzymała aż tak długo...

Tylko jednego mi brakuje...

Tak, już nawet wiem czego... Zawsze gdy zrobi się coś złego pojawiają się wrzuty sumienia. Ja ich nie mam... Czy to znaczy, że nie zgrzeszyłem? Nie popełniłem błędu. To było dobre, świetne. Wychodzi na to, że dozwolone. To znaczy...

Muszę to kiedyś powtórzyć.

To nie był błąd, ani też grzech.

To pokuta, przez nawrócenie. Ponoć taki religijny... Doczekał się w końcu Sądu Ostatecznego.

Na mnie jeszcze nie pora, nie dzisiaj. Kto wie może jutro, albo za 20 lat... Byle nie dzisiaj. Dzisiaj mam coś ważnego do zrobienia.

Skoro Bóg mi nie pomaga, ani nie gani... To dlaczego on jest Bogiem? On jest nudny. Tak jak wszyscy inni. Oddajcie mu cześć, dajcie ofiarę.

Ja swoją dzisiaj złożyłem czekam na Jim'a. Teraz jego kolej.

Jedni mnie olewają inni zwyczajnie wkurzają, a pozostali nudzą. To nie jest normalne, ale przecież nie jestem stwórcą świata ani też z pewnością nie należę do osób całkowicie normalnych.

Chociaż.... pierw chwila na mój triumf. Może pod wpływem chwili już nie będę zajmował się tym sam.... To dobry pomysł. Zorganizowana grupa podległa mi...

- James wszystko w porządku? - spytał po raz któryś starszy brat.

 Spojrzałem na niego, a na moją twarz wpełzł uśmiech.

- Nawet nie wiesz jak bardzo braciszku.- powiedziałem.

  Mój głos zabrzmiał trochę tak jakbym był w jakimś transie. Może i tak było. Składał się z marzeń i planów na przyszłość. W dodatku bardzo ciekawych planów. Większość nadal była przy ciele. Nie będę taki jak oni. Wstałem z miejsca i ruszyłem w stronę bramy. Nikt nic nie widział. Nic dziwnego. Świat pełen marionetek losu, w którym nie ma miejsca na szczegóły. Przedstawienie skończone, ale aktorzy nie chcą zejść ze sceny, mimo iż są tam zbędni.

  Dotarłem. To czas na chwałę. Wspiąłem się po schodach na piętro i zatrzasnąłem drzwi od pokoju. W środku zastałem mojego szanownego bliźniaka z nożem w ręce. Skoro znam już jego taktykę.... mogę spokojnie stwierdzić, że on już dawno przegrał. Spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

- Co ci? - rzucił lekko zdezorientowany.

Powiedzieć, czy nie powiedzieć? Powiem.... albo nie... Sam nie wiem. Może i mi się udało jedno, ale nie mogę  się zdecydować.... Postraszyć go, czy nie? Może dodam nadziei? Albo lepiej po prostu zaśmiać się prosto w twarz... Nie wiem. Do tego by się przydał ktoś. Nie lubię decydować sam za siebie. To takie banalne i... i trudne. Dlaczego świat stworzył ktoś w taki sposób, że wszystko jest oczywiste, a pozory mylą? Mam jeszcze jedno pytanie, czemu wszyscy są tacy nudni? Wie ktoś?

Dobrze, mniejsza o to. Szybka decyzja... Co zrobić? Zaszaleję, wszystko na raz.

- Wesoło mi. - odparłem.

 Jego wyraz twarzy był co najmniej żałosny.

- A dlaczego?

- A zgadnij.  - powiedziałem.

Jego źrenice się poszerzyły.

- Zrobiłeś to? Zabiłeś? Nie zrobiłeś tego prawda?

- Zrobiłem. Masz ostatnią szansę.

Przepraszam, że rozdział taki nieskładny i krótszy niż zwykle, ale przez ostatni okres nie mogłam się na niczym skupić.

Perfect WeaponOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz