Kolor Cudzej Łaski

25 2 0
                                    

   Każdy musi od czegoś zacząć, prawda? Kolejny wyjazd. Nikt przebywający pod jednym dachem z Nim nigdy nie jest z tego faktu szczerze zadowolony. Wszyscy udają. Istny teatr jednej wielkiej manipulacji reżysera. Wszystko musi być po Jego myśli. Tylko i wyłącznie. Nie może być najmniejszego uchybienia. Naprawdę coraz bardziej wychodzi mi to bokiem. Szczerze wielbię Irlandię, ale te wszystkie ceregiele już naprawdę mnie męczą. Zszedłem po schodach. Czas znaleźć dzieciaka. Gdzie może podziewać się fan beztroski i drewnianych modeli? Coraz bardziej zazdroszczę mu jego wolności. Wolałbym jak on żyć w totalnej niewiedzy o wszystkim co tak naprawdę nasza kochana familia wyprawia. Gdzie może kryć się dziecko zbudowane z samej tylko niewinności? Ciekawe, że zawsze roztacza wokół siebie aurę radości tym swoim uśmiechem... I śmiechem w sumie też. Mimo to nigdy nie można go znaleźć. Naprawdę zastanawiające zjawisko. Dzieci są naprawdę specyficznym zjawiskiem... Tak naprawdę moje podsumowanie jest trochę nie na miejscu... Sam jeszcze nie przekroczyłem granicy pełnoletności. No ale cóż... Według niektórych ponoć najlepsze są opinie gdy jest do nich najmniej uprawnionym. Dziwne to życie... Przemierzyłem dom próbując zlokalizować długowłosego chłopaka i nic. Rozejrzałem się wokół.

- Ach tu jesteś. - wyrzuciłem z siebie odnajdując malca w ogrodzie. Siedział przy altance ewidentnie zasmucony w jakimś stopniu. Podszedłem do niego. Ten spojrzał na mnie i podał mi jeden ze swoich modeli z miną zbitego szczeniaczka. Wziąłem go do ręki i usiadłem obok chłopaka. Czułem jak wpatruje się we mnie.

- Da się coś jeszcze z czymś zrobić. Tak myślę. - stwierdziłem oglądając zabawkę. Rzucił mi się na szyję i przytulił.

- Dzięki Paddy! - mruknął zadowolony w moją szyję. Czasem bawi mnie ten malec, ale pewnie sam nie byłem lepszy w jego wieku. Chociaż nieco to wszystko się zmieniło. Jednak jest między nami te dziewięć lat różnicy. Trochę się zdążyło wydarzyć w tym czasie. No dobrze... Trochę więcej niż trochę... Ale kto by na to patrzył? Czas to pojęcie względne, prawda? Po dłuższej chwili oderwał się ode mnie, a ja go poczochrałem po włosach.  W drzwiach mignęła mi sylwetka ojca, który niósł coś w rękach. A może to jednak jego brat? Przysięgam, że gdyby byli ubrani identycznie w życiu bym ich nie rozróżnił. W sumie dziwne uczucie nie ogarniać kto jest twoim ojcem. Nigdy nie zapomnę jak przyszli na wywiadówkę na odwrót. Mój ojciec do klasy Richarda, a jego brat do mnie i Jima. Obaj tak samo zakręceni i obaj nie zauważyli różnicy. Nie, nie wiem jak to zrobili ale chciałbym. Naprawdę.

 Spojrzałem ponownie w miejsce gdzie chwilę temu siedział brat. Nie było go tam. Obrzuciłem szybkim spojrzeniem cały ogród. Cholera przecież miałem go pilnować. Gdzie ten dzieciak się podział? Ojciec mnie chyba zabije jak się dowie, że go straciłem z oczu. Przecież to jego ulubieniec... Ruszyłem przeszukując posesję. Z przodu go nie ma. A może w garażu? Nie, też nic. W sumie może by wypadało, żebym sprawdził garaż... Chociaż w sumie jest zamknięty. Gdzie ten mały cholernik poszedł... Nie wierzę w niego... Spojrzałem się na podjazd. Nie na drogę zdecydowanie by nie wyszedł. Nie przez ten płot. Chociaż w sumie dzieciaki są coraz zdolniejsze... Dobra... Bez paniki Paddy... Sprawdzę jeszcze raz ogród. Jest duży. Może się gdzieś schował... Nie wiem... W krzaku...  To dzieciak. One tak mają. Wróciłem na tyłu domu.

- Josh gdzie jesteś? - rzuciłem przed siebie ale nie słyszałem odpowiedzi. Nasłuchiwałem czy coś się nie dzieje. Nic. Tylko wiatr. Przeszedłem kilka kroków zbliżając się do białej altany. W sumie taka ładna pogoda. Aż dziwne, że dorośli siedzą dzisiaj w domu. Chociaż chyba chcieli o czym pogadać... Nie wiem. Nie podsłuchiwałem.

- Paddy łap! - usłyszałem. Odwróciłem się w stronę skąd dobiegał głos bliźniaka. Po chwili poczułem jak cienka warstwą gumy pęka na mojej twarzy i zalewa mnie całego wodą. Straciłem równowagę i przemoczony wylądowałem na ziemi. Zgarnąłem włosy z twarzy i wyplułem wodę na trawę.

- Och żyjesz. - usłyszałem głos Jima. Ten kucnął obok mnie. Spojrzałem na niego. Jak zedrzeć to cholerne rozbawienie z jego twarzy? To jest dobre pytanie... Nienawidzę gdy mój klon się ze mną zabawia... Ale spokojnie... Ja też coś wymyślę. Podał mi rękę i pomógł wstać. Ściągnąłem koszulkę i wycisnąłem z niej nadmiar wody.

- To co tam porabiasz? - rzucił przyglądając mi się. Założyłem z powrotem na siebie koszulkę i spojrzałem na niego.

- Mały mi gdzieś zniknął. - przyznałem od razu. Ten obdarzył mnie rozbawionym spojrzeniem.

- Paddy jak można zgubić własne dziecko? - spytał prześmiewczym tonem. Moje dziecko? No bez jaj... Mamy ledwo po niespełna szesnaście lat, a ten już chce nas wrobić w ojcostwo... W sumie to bardziej nawet mnie...

- Chciałbym zauważyć, że to też twój brat. - mruknąłem nieco niezadowolony tonem, którego używał wobec mnie.

- I? - rzucił po czym wywrócił oczami. Zaczął się wgapiać w oczko wodne obok.

- To, że nie rozróżniają naszej dwójki i też będziesz w to wplątany czy tego chcesz czy nie. - przypomniałem mu. Ten spojrzał na mnie i skinął głową jakby się zgadzał. Po tym po prostu rozeszliśmy się po dwóch częściach ogrodu... Zacząłem przeszukiwać okolice za oczkiem i...

- Znalazłem! - krzyknąłem. Chwilę później Jim już stał obok mnie.

- Chyba zasnął. - stwierdził mój kompan. Spojrzałem na niego starając się nie walnąć się teatralnie w twarz.

- Co ty nie powiesz Einsteinie. - mruknąłem tak by nie obudzić brata. Spojrzeliśmy na siebie. Podszedłem do malca i wziąłem go na ręce. Cholera... Jaki on ciężki. Jim wziął jego zabawkę i ruszył za mną. Kiedy on tak przytył? A no tak. To dziecko. Dzieci rosną. Im mniejsze dzieci - tym szybciej rosną. To ma sens. Tak mi się wydaje. Bliźniak spojrzał na mnie triumfalnie. Och żebyśmy się tylko za chwilę nie musieli zamienić rolami... Bywa czasem irytujący nie ukrywam...

- Cholera jasna! - wyrzuciłem z siebie prawie zaliczając glebę przez jakąś... książkę? Co u licha robi jakaś książka na trawie w środku ogrodu. Spojrzałem na rówieśnika. Ten niewzruszony podniósł przedmiot z ziemi i zgromił mnie wzrokiem. 

- Nie przy dziecku. - mruknął ściszając głos na pokaz. Znalazł się pan idealny... Żeby sam kiedykolwiek był poprawny... W tej rodzinie w ogóle da się być w jakimkolwiek stopniu poprawnym? Nie mam pojęcia... Zastanowię się może nad tym gdy mały będzie w łóżku, a ja z Jimem wysłuchamy już słynnych pretensji matki. Czego tym razem będą dotyczyć? Nie mam pojęcia. Ona po prostu nie znosi naszej dwójki. Z resztą nawet nas nie rozróżnia... I jak ona może się określać jako nasza matka? Kompletnie tego nie pojmuję. Z resztą Jim też tego nie rozumie. Debatowaliśmy o tym naszym wzrokiem za każdym razem, gdy ta próbowała daremnie wskazać, który z nas jest, który. Zaniosłem małego na górę modląc się by przez cały ten odcinek nie spotkać nikogo. Jim w sumie dość skutecznie działa jako rozpraszacz uwagi. Warto zapamiętać. Może się kiedyś jeszcze do czegoś przyda. Usłyszałem jak ktoś go wołał będąc na korytarzu. Ułożyłem małego w jego łóżku i ściągnąłem mu buty. Położyłem ja na podłodze i przykryłem chłopaka. Ten coś mruknął przez sen. 

- Cii, nic się nie dzieje.  - szepnąłem i pogładziłem go po włosach. Ten po dłuższej chwili wtulił się w poduszkę. Posiedziałem z nim jeszcze trochę upewniając się, że na dobre zasnął. Po tym wyślizgnąłem się cicho z pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. 

- Jim na litość boską ile można cię wołać? - usłyszałem pretensjonalny głos w momencie gdy matka mnie zauważyła na korytarzu. 

- Ale ja nie... - zacząłem jednak ta nie dała mi skończyć. Standard. Zawsze tak jest... 

- Jeszcze może znowu powiesz, że was nie rozróżniam, hm? Nie ze mną te numery młody człowieku. Tyko ty masz zdolności do wpadanie do oczka wodnego. Biedne ryby... - rzuciła kobieta tym samym tonem. Westchnąłem. Sprzeczanie się z nią nie ma najmniejszego sensu. To kobieta... Dziadek z resztą nie raz powtarzał, że między innymi właśnie dlatego nie mają one głosu w tej rodzinie. Chyba coraz mniej mnie to dziwi... Poszedłem za nią tak jak tego oczekiwała wysłuchując monologu. Jeszcze się z tobą policzę Jim. Wiem, że sam ją utwierdziłeś w tym błędzie... 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 03, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Perfect WeaponOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz