Odloty

76 10 0
                                    

Sherlock

Odloty są świetne. Och... Jak dobrze. W końcu nie jest nudno. Ja i moje kochane szare komórki nigdy nie bywamy tak zgrani, jak teraz. To powtarza się za każdym razem. Dlatego mogę to nazwać istnym wybawieniem. Gdyby mnie przyłapali, albo ten idiota, który śmie być moim bratem się wygada to mogę mieć przewalone. Że niby mam tylko. Piętnaście lat? I co z tego. Witaj wolna Europo, witaj kochana igło i zawartości strzykawki. Czemu tak mało? Och... I tak będzie lepiej niż normalnie. Dużo lepiej.  Nie rozumiem tego całego zamieszania. To czysta przyjemność. Nigdy nie zrozumiem ludzi, a tym bardziej dorosłych. Już mniejsza o to, że kiedyś sam do nich będę się zaliczał. Nuda.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

   Josh? Nie, przecież ty... Mój Boże odsuń się ode mnie! Zrobiłem krok w tył. Zostaw mnie w spokoju. Proszę?!  Nie, nie... ni... nie zbliżaj się! Znowu w tył i znowu... Zostaw mnie...

   - James do cholery?! - Stive? Otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Mój łeb.

  Blondyn walnął mnie w ramię. O co ci człowieku chodzi? Która godzina tak w ogóle? Osobiście, chętnie bym się nie podnosił i to za żadne skarby świata. Niby się spało, a nadal jest się śpiącym. Nie ogarniam.

  - Pierw się drzesz przez sen na sufit, a teraz... - przerwał wypowiedź wzdychając. - Nie rozumiem Cię człowieku.

   Spojrzałem na niego sennie. Wychodzi na to, że dzisiaj chyba niewinny uśmieszek nie przejdzie, a szkoda bo nie mam najmniejszych chęci, żeby z kimkolwiek o tym gadać, a ta oto istota wyższa Cię do tego zmusi. Nienawidzę tego. Od spowiedzi jest ksiądz nie chłopak. Z resztą... Gdybym ja się zaczął rozdrabniać na czynniki pierwsze z win to tak bym z tydzień tam siedział. Nie ogarniam ludzi. I o dziwo wszyscy w to wierzą.

  Ciekawy paradoks, sami oddają temu życie, a inne nazywają sektami. Jak milutko. Pokażcie mi swoich bogów to ja wam pokażę moje stado lamo-pegazo-rożców i tajemnicze przejście do Narni. Nie ma problemu. To się nazywa wyobraźnia. Chwila. Nie jestem na to za stary? Niee, ja? Za stary na cokolwiek? Lepszego żartu nie słyszałem.

- James? - rzucił wpatrując się we mnie.

   - Tak mi dali w papierach. O co chodzi? - odparłem i spojrzałem na chłopaka.

   Chyba wiem o co chodzi. Chociaż w sumie to chyba nie. Dobra muszę się przyznać, że nie wiem.

Wiem, że nic nie wiem ~ Sokrates

  Nawet uczeni tego świata wszystkiego nie wiedzą. Na bank nie zaliczę się w przyszłości do ich grona, ale i tak muszę się przyznać do ich słabości. W skrócie do banalnej i sentymentalnej niewiedzy, za którą swoją drogą też nie przepadam.

- Znowu odpłynąłeś. - stwierdził.

  Wzruszyłem ramionami

- Bywa. - westchnąłem i wstałem. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie z powrotem do siebie.

- No coo? - jęknąłem.

  Chyba nawet wiem o co chodzi... Ugh... To jest gorsze niż przesłuchanie NSY, tutaj ciężej kłamać.

- Co jest? - spytał.
 
    Ugh, nuda. No nic. Tylko to jak zwykle.

- Mam wrażenie, że się powtarzasz. - odparłem i wyrwałem się z jego uścisku przy czym ruszyłem w kierunku łazienki.

  Czas najwyższy się ogarnąć. O zegar. Uuu, na olimpijskich bogów, późno już. Aż dziwne... Nigdy tak długo się nie lenie. Matko i te straty. Ugh... Nienawidzę tego. Miałem rano ogarnąć materiał na korki z matmy i fizy. A tu nie wyszło witaj godzino za minutę południe. Ależ jestem zadowolony. Normalnie tykająca bomba na dzień dobry. Kto ma zapalnik? Znam Cię chociaż? Nie mam pojęcia. Czasu jest sporo, żeby się o tym przekonać.

- A jak to wróci panie "dorosły", to co wtedy? - rzucił stając w drzwiach kompan.

   Westchnąłem i odwróciłem się w jego stronę. Co wtedy? Hmmm, pomyślmy. Koszmary są jak najbardziej normalne w życiu człowieka. No powiedzmy, że te są. Więc co wtedy? No w sumie to nic, tylko mam nadzieję, że na następny raz nie zasne łbem zachowanym centralnie w poduszkę, bo w końcu się udusze. A nie będę owijać w bawełnę. Trochę by mi siebie było szkoda. Chociaż... Może bym miał w końcu spokój? Albo kiedyś zacznę liczyć razy kiedy mogłem sobie coś zrobić a nie zrobiłem... Nie, za dużo tego będzie. Chyba. W sumie to nie wiem. Dobra,  walić to.

- Jak to co wtedy? - spytałem stojąc w progu pomieszczenia, w której znajdował się jednen z moich ulubionych przedmiotów. Tak to jest lustro. Ono prawdę Ci powie. No mi przynajmniej nie kłamie.

- Co następnym razem się stanie?

- Nic się nie stanie. Ja się stanę. - odparłem i wzuszyłem ramionami.

- Jaki się staniesz? Hej, wolałbym, żebyś się nie zmieniał mądralo. - rzucił i objął mnie w pasie.

   Jaki bym był? Inny. Tak zdecydowanie bym był inny. Witaj mroku, żegnaj dobro i światłości.

   Hej tu Alice! ( Tak wiem, na pewno nikt się tego nie spodziewał.) Wracam z kolejnym rozdziałem. A teraz serio. Przepraszam, za tak rzadką publikację, ale ostatnio wszytko mi się przewraca o 360° sama tego nie ogarniam. To do następnego rozdziału.
    
    Miłego dnia/ nocy  ~ Alice

 

Perfect WeaponOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz