Trafiliśmy do Irlandii jakiś tydzień temu. Jerry trafił do wujostwa, Jim o sam nie wiem gdzie, a ja ... Sam trafiłem do stolicy. Mieszkam z jakąś rodzinką. Nie wiem, czy ludzie są naprawdę tak ograniczeni, że nie dociera do nich by nie rozdzielać rodzeństwa... Mówi się trudno. Wuj stwierdził, że z nami wszystkimi nie da sobie rady. Tak w sumie to nic jakoś wielce złego nie zrobiliśmy, prawda? No cóż nic na to nie poradzę. Chodzę teraz do innej szkoły. Tutaj nikt mnie nie wyśmiewa. Mówią: nie każdy jest we wszystkim dobry. Ale mówią to w taki sposób, że gdyby nie moja "siostrą" nie zrozumiałbym tego. Całkowicie się z tym zgadzam. W "nowej" rodzinie jest dużo inaczej. Panem domu jest czynny stróż prawa, a jego żoną magister matematyki, czy filozofii. Jak kto woli. Mają oni o dwa lata młodszą ode mnie "córkę". Średniego wzrostu dziewczyna posiada ciemne włosy i intensywnie brązowe oczy. Ona podobno też nie jest tutejsza. Dziwnym zbiegiem okoliczności nosimy takie same nazwisko. Ja i ta dziewczyna. Ale to akurat najmniejszy szczegół. Jeszcze ciekawsze jest to, że moją wychowawczynią jest moja matka zastępcza. W sumie nie mam nic przeciwko dodatkowym zadaniom z matematyki. Nie mam nic do tego przedmiotu sam w sobie jest prosty. Jak wszystko pod warunkiem, że jesteśmy w stanie to zrozumieć. Powiedzmy, że coś innego ma miejsce w samej placówce wychowawczej. Tam..
Wszyscy dążymy do szacunku wśród swoich. Każdy szuka czegoś, czym mógłby się podzielić z resztą. Tak zwany przez niektórych "szacunek na dzielni". Mam wrażenie, że w tym wypadku to bycie po prostu błaznem z bandą fanatyków, którą Cię popiera. Proste, prawda? Od zawsze wychowywałem się w takiej okolicy, gdzie wręcz roiło się od takich ważniaków. Zawsze wychoqywałem się w pobliżu tym podobnych, ale w moim malutkim miasteczku nie było wyraźnego podziału. W szkole, do której chodzę nie jest źle. Chociaż... Tu nikogo oprócz tej dziewczyny nie znam, a podział według mnie jest dość widoczny. Najgorzej jest jeśli chodzi o akcent... Mimo, że pochodzę z Wysp Brytyjskich nasz sposób mówienia jest bardzo różny. To Dublin, Irlandia nic nie poradzisz. Czas się przystosować. Już nic nie poradzę, że zrozumienie czegoś z lekcji jest cudem... Jeszcze gorzej wśród uczniów. Nie umiem tak zapętlać słów, ani tak szybko wymawiać ich sposobem czegokolwiek. To stanowi chyba największy problem. W sumie:"problem, to nie jest problem. Problem jest twoje podejście do problemu". Tego można się wyuczyć. Z resztą... Nie wiedzą co się działo w poprzednim rozdziale... Tam w Anglii... Może lepiej, żeby tak pozostało. Czas pokaże kto rządzi grupą, albo szkołą... Jest tu taki jeden ważniak. Dowodzi wszystkimi. Taki szkolny bos. Nikt mu się jeszcze nie sprzeciwił. Wszyscy się bo boją, słuchają jak psy. Są na każde jego zawołanie. Ciekawe czemu... Zrobił coś? Może się z kimś pobił? Interesujące... Nie potrzeba wiele siły by mieć władzę. Trzeba mieć wiedzę. To jest kluczem, a ten kto ma klucz jest królem. Zobaczymy coś czas pokaże... Kolejny ten zły? Zostawię to na dalszy plan. Muszę uważać jestem pod nadzorem "ojca". Może być zabawnie. Stróż prawa, słyszał o tym jak mnie traktowali w poprzedniej szkole. Powiedział, że podzieli się że mną swoją wiedzą. Stwierdził, że zabierze mnie na strzelnicę. Nauczy strzelać. Pokaże jak się bronić, jak chronić innych, a ja... Ja mu pokażę jak niszczyć, palić. Jak utrzymać swoją pozycję. Jak niszczyć i żyć, by być, zostać zauważonym. Jak pozostać sobą, osiągnąć cel i ujrzeć prawdziwego władcę w koronie. Ale... Ale najpierw szkołą. Czas pokaże, a Ty zobaczysz mnie w koronie...
Kolejny rozdział tak jak wcześniej napisałam pojawił się w tym tygodniu. Zgodnie z terminem. Ponownie zapraszam na "Nie ma to jak siostry|One Shot", który znajdziecie na moim profilu. Jest to historia współtowrzona z Autorska_Morderczyni. Dla zainteresowanych wklejam opis.
- Noelle, odezwij się.- Jestem. Nie histeryzuj.
- Przesadzasz. Gotowa?
- Jak zawsze. Nigdy nie przesadzam.
- Dobra ruszamy.
- Czekaj.
- Co tym razem?
- Alice, odwrót. Nie jesteśmy tu same...
*jakiś czas później*
- Jak mam się do was zwracać dziewczynki? - spytał z drwiną w głosie mężczyzna o ciemnych włosach.
- Moriarty, miło mi. - rzuciły równocześnie.
Tak to się prezentuje. To opowiadanie o dwóch siostrach, które jak się okazuje mają coś więcej wspólnego z James'em Moriaty'm niż nazwisko.
Zapraszam wszystkich na opowiadanko, a teraz coś do klas 3 gimnazjum. Wiem, że wasze egzaminy nastąpią niebawem, dlatego w związku z tym, że później mogę nie znaleźć na to czasu że względu na wycieczkę, a nie chcę o tym zapomnieć chciałabym wszystkim tym, którzy zdają niebawem zdają egzamin gimnazjalny życzyć najlepszych wyników, pomyślności oraz w miarę sensownych pytań, bo wszyscy wiemy, że z tym różnie bywa. Pozdrawam oraz życzę dobrej nocy
Alice Moriarty
CZYTASZ
Perfect Weapon
FanfictionChłopak patrzył z niedowierzaniem na to co właśnie się stało. Cisza. Nie, jednak nie do końca. Jedna kobieta krzyknęła zrozpaczona i pobiegła do leżącego na trawie dziecka. Ciemnowłosy spojrzał na to co trzymał w ręce, a potem na swoich rodziców i d...