Fakty

172 30 9
                                    

Sherlock

Matka właśnie przygotowuje śniadanie. Cicho krząta się po kuchni, by nie obudzić pozostałych domowników. Nie muszę tego obserwować, by mieć pewność, że ma to miejsce. To dzienna rutyna w tym domostwie. Czas na dalszy ciąg dzisiejszego poranka.

Trzy

Dwa

Jeden

- Sherlock! - wykrzyknął brat.

 Dopiero zauważył? Nie można nazwać go spostrzegawczym. Miło, że co rano robi za pewnego rodzaju budzik. Nie muszę swojego ustawiać. Zwlekłem się z łóżka. Mam chwilę zanim Mycroft wpadnie do tego pokoju z impetem. Zdążę jeszcze się ubrać. Aż tak nigdy się nie śpieszy. Termometr wskazał za oknem równe 23°. Pogoda nadal dopisuję. Sąsiadka, która przemierzała ulicę razem ze swoim psem była widocznie zmartwiona. Nic dodać nic ująć. Jej mąż sir Jonson zapewne znów nie był dla niej delikatny. Kłótnia na tle politycznym i nieprzespana noc. Kobieta nigdy nie zazna spokoju. Oderwałem się od szklanej bariery i ruszyłem w kierunku szafy mieszczącej się w samym rogu. Wykonana z ciemnego drewna tak samo jak reszta mebli z wyjątkiem regału na książki, który była praktycznie czarny. Z półki wziąłem niebieską bluzkę i czarne spodnie. Oczywiście nie ma mowy o ciepłym ubiorze! Temperatura równa tej z lipca tego roku. Przyznam szczerze, że rzadko zdarza się ciepły wrzesień. Przynajmniej na Wyspach Brytyjskich, tylko w tym obrębie mogłem się przekonać o tym na własnej skórze. Założyłem wybrany zestaw odzieży. Teraz pozostało czekać na "niespodziewaną" wizytę braciszka. Brata? Czasami zastanawiam się czy na pewno jesteśmy braćmi... W sumie mam do tego podstawy! Na czele staje jego iloraz inteligencji...

- Sherlock! - krzyknął.

  Drzwi pokoju zostały gwałtownie otworzone. Klamka uderzyła o ścianę. Ciekawe ile wytrzyma jeszcze klamka. Reszta też.

- Powtarzasz się. - powiedziałem.

  Czy on kiedyś powiedział coś sensownego? Wątpię.

- Co to jest?! -wykrzyknął. W dłoni trzymał martwą żabę, której kończyny nadal drgały. Ciekawy widok...

- To jest żaba. Nie wiedziałeś? - odparłem.

 Stanąłem tuż przed nim.

- Idę na śniadanie. - odparłem i wyminąłem go.

- Sherlock! - usłyszałem za sobą.

 Muszę zmienić taktykę. Co następne? Zbiegłem po schodach. Po chwili zajmowałem już miejsce w jadalni. Na przeciwko siedział ojciec jak zawsze zaczytany w porannej gazecie. Taki szczegół.

- Słyszeliście, że w tym miasteczku, w którym zginął tamten chłopak w niewyjaśnionych okolicznościach znowu doszło do tragedii? - powiedział mężczyzna.

  Zgasił w popielniczce papieros, który jeszcze chwilę temu spoczywał w jego dłoni.

- Timothy mówiłam ci, że masz przestać palić. - odparła matka.

  Nie trzeba było jej się przyglądać. Sam ton głosu wskazywał na jej zawód wobec męża.

- Szczegół.

- Szkodzisz sobie i dzieciom!

- Cicho! Co tam się stało? - rzuciłem.

  Doprawdy ciekawe miejsce. W tak krótkim odstępie ukazuje się kolejny artykuł z nim w tle...

- Doszło do pożaru. - zaczął mężczyzna.

- Podpalenie? - rzuciłem.

  Jego wyraz twarzy nie zmienił się. Przeczytał jeszcze raz szybko artykuł.

- Nie wspomnieli o przyczynie pożaru.

- Komuś coś się stało? - spytała matka.

  Postawiła jeszcze tylko talerze na stole. Wszystko było gotowe do spożycia pierwszego posiłku. Zajęła miejsce po prawej stronie ojca. Natomiast ja wpatrywałem się w niego z zaciekawieniem.

- Dwie ofiary. Kobieta i mężczyzna. Podobno trzech chłopców w zbliżonym do ciebie wieku zostało osieroconych, a także bez dachu nad głową. - powiedział.

  Odłożył gazetę na bok. Dwie ofiary. Wypadek? Może zwyczajny przypadek? Chłopak, kobieta i mężczyzna. Przecież to się nie trzyma całości! Ojciec już spożywał śniadanie. Mycroft poszedł w jego ślady. Kiedy on tu przyszedł?

- Boże miej w opiece tych chłopców. Nic im nie jest? - spytała matka.

  Zawsze była wrażliwa na punkcie tragedii, a zwłaszcza tych, które dotyczą dzieci. Niewyjaśnione okoliczności... Pożar... Chłopak, kobieta i mężczyzna... To ma sens! Jakiś na pewno. Tylko jaki?

- Z pewnością, ale nie wspomnieli niczego konkretnego. - odparł ojciec.

  Czas szykować się do szkoły. Nie lubię szkoły. Jest nuuuudna. Bardzo nudna. W każdym tego słowa znaczeniu. Uczą tego co się nikomu nigdy nie przyda. Szkoda, że nie można samemu ustalić planu lekcji. Byłoby to o wiele bardziej interesujące. Wstałem od stołu. Wpadłem do pokoju i porwałem z niego plecak. Zbiegłem ponownie na parter. Ubrałem buty, płaszcz i szalik.

- Wychodzę, wrócę po 18. Albo trochę później. - rzuciłem i zatrzasnąłem drzwi.

  To musi mieć jakiś związek. Ruszyłem w kierunku szkoły.

- Sherlock, śniadanie! - usłyszałem za sobą głos matki.

  Śniadanie? Są rzeczy ważne i ważniejsze. Na tą drugą właśnie nadszedł czas.

Jest i kolejny rozdział. Jakie wrażenia? Tym razem z trochę innej perspektywy.
Ognista54 uprzedzałam, że to niebawem nastąpi, a to dopiero początek... ;-)

I jeszcze jedno wszystkiego najlepszego Sherlock! Tak dzisiaj młodszy Holmes obchodzi swoje urodziny. :-)

AM

Perfect WeaponOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz