Coś w tym jest...

84 16 0
                                    

Dwa lata później...

- Jeszcze wakacje i... Właśnie, co później będziesz robić? - rzucił brunet. Odwrócił się w moją stronę.

- No jak to, co? Studia! - rzuciłem.

Muszę przyznać zapowiada się całkiem ciekawie jak na zwyczajną szkołę. Z tą różnicą rzecz jasna, że dla dorosłych. Może bardziej pełnoletnich, nie wszyscy dojrzeli równo z metryką. Tylko matematyka i nic więcej. Innego programu sobie nie wyobrażam. Tak, to będzie ciekawe.

- Jesteś widocznie dużo bardziej podekscytowany niż na wieść o tym, że w ostatnim tygodniu nie było angielskiego i kosza. - stwierdził rozbawiony.

  Tak wiem, może coś w tym jest... W sumie to nie. Ostatni tydzień "nauki" za nami. Teraz pozostał tylko ten od gapienia się z uważną miną w tablicę. Nuda. Dużo prościej jest zrobić tak. Zwyczajnie wyjść. Obróciłem się wokół własnej osi. Teraz stałem na wprost ciemnookiego. Uśmiechnąłem się lekko do niego.

- Prawda? Coś w tym jest. - zaśmiałem się, po czym złapałem go za rękę i pociągnąłem w kierunku największej połaci zieleni.

- Zachowujesz się jak małe dziecko. - westchnął rozbawiony.

  Przecież, czasami trzeba! Nie można być wiecznie tym starszym, dorosłym odpowiedzialnym za wszystko wokół. Jaki to ma sens? No cóż... Niektórzy po prostu lubią być za wszystko i wszystkich odpowiedzialni do granic możliwości. Jak ja strasznie nie rozumiem tych ludzi. Ale, no co zrobisz? Dotarliśmy na miejsce. Duża łąka w parku. Idealne miejsce na piknik, pogawędki, randki i... W sumie tam gdzie jest sporo osób jest też dobre miejsce na... Zrobiłem jeszcze krok do przodu i zostałem brutalnie ściągnięty na ziemię. Stive... Pociągnął mnie ku zielonemu pastwisku, bym zajął miejsce obok niego. Co prawda podziałało, ale nie do końca zgodnie z planem... Gdy złapał mnie mocniej za rękę nie zwracając na to uwagi ruszyłem dalej. Finalny efekt okazał się być ciekawy. W momencie użycia przez niego nico większego czynnika siły potknąłem się o patyk i wylądowałem na kompanie. Przyznam ciekawy efekt...

- Cholerny patyk! - rzuciłem.

   Tak, gdyby nie on wszystko wyglądałoby inaczej. Tak to wszystko jego wina! James idioto kogo ty oszukujesz i tak by był podobny efekt... Stive jest silniejszy. Ale to nie zmienia faktu, że wszystko to wina tego kawałka drewna! Skrzywiłem się.

- Ej, ej James wyluzuj. - powiedział rozbawiony i posadził mnie na swoich kolanach.

Spojrzałem na niego z góry. Jedna z tych niewielu okazji, by tak zrobić. Ciekawie wygląda z dołu... Zwłaszcza te jego oczy... Jak takie dwie... Dwie co? Hmmm, mogą być i czekoladki. Ale takie słodkie. Mleczna czekolada wydaje się być najlepszym wyborem. Uśmiechnąłem się. Takie smaczne.

- Jestem całkowicie wyluuuzowany. - odparłem i położyłem ręce na jego ramionach.

Może zobaczymy kto pierwszy zaliczy upadek... Hmmmm...  Pchnąłem go odrobinę, a ten plecami opadł na ziemię. Milutko punkt dla mnie. Stive zaśmiał się i poczochrał moją skromną osobę we włosach. Krzywo się uśmiechnąłem. Po co ja się czesałem...

- Nie czochraj. - rzuciłem tonem obrażonego dziecka. Tak to zawsze działa... No prawie... Tym razem brunet znalazł wymówkę.

- Nie czochram, tylko dodaję ci uroku. - rzucił.

Może coś w tym jest. Nie wiem nie mam lusterka. Z resztą po co mi ono. Mimo wszystko w sumie wyglądam tak samo. W skrócie to nadal jak najbardziej ja. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek zrozumiem jak to jest, że na niego nie da się być złym... Hmmmm skomplikowany jesteś Stivi mimo wszystko. Uśmiechnął się. Odwazjemniłem ten gest na co on krótko się zaśmiał i pocałował mnie w nos.

- Jesteś niemożliwy panie Moriarty. - powiedział po czym mnie objął.

- Nie... Jestem zwyczajnie jak najbardziej sobą. - westchnąłem i wyszczerzyłem się. Nie mam zamiaru teraz niczego udawać. - I nie będe się spowiadał z moich czynów.

- A ja przestanę żałować moich zbrodni. - odpowiedział. Żebyś ty coś wiedział Stive... Jeszcze zdążysz popełnić ich miliony. Tyle ile gwiazd na niebie. Ale spokojnie... Bez pośpiechu. Na razie po prostu bądźmy tutaj razem.

Hej tu Alice. Tak wiem wcięło mnie trochę. Szkoła, papierologia etc. Nie idzie nadążyć. Jeszcze to gardło, ugh... Przepraszam za nieobecność, ale już jestem zwarta i gotowa. Mam taką nadzieję. Pozdrowinoka ~ Alice

Ps. Zapraszam na mój profil gdzie pojawił się one shot.

Perfect WeaponOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz