- Świadectwa z wyróżnieniem otrzymali wymienieni uczniowie. Serdecznie gratulujemy i życzymy powodzenia w dalszej karierze. - wyrecytował dyrektor, po czym rozległy się brawa. Nuda, co rok to samo bez względu na szkołę. Razem z resztą ferajny opuściłem "scenę" sali gimnastycznej gdzieś w tłumie łapiąc wzrokiem moich chrzestnych. Okay, rozumiem. Zajmowaliście się mną po śmierci rodziców, z którą żaden osobnik z mojego rodzeństwa na pewno nie ma z tym nic wspólnego. Nie wiem jakim cudem jeszcze nikt nie ogarnął tematu, ale dobra. Mniejsza o to. Chwila, żeby od razu się wzruszać? Serio? Ugh, a co będzie jak skończę studia... Szczerze, chyba wolę pozostać w niewiedzy. Tak będzie najprościej. Już sobie wyobrażam co będzie po powrocie do domu. Na pewno młodej się dostanie, że powinna się brać za naukę. W końcu uwolnie się od niej. Zapewne za kilka miesięcy będzie mi brakowało tej małej wrednej istotki, ale kto by o tym myślał? To się nazywa życiem. Tak przy okazji... Ciekawe jak sobie poradził Jim, hmmm... Może za kilka lat dostanę odpowiedź. O ile po tym czasie w ogóle będziemy się ze sobą zadawać. Z resztą nawet nie jesteśmy do siebie podbni... No... Ewentualnie troszeczkę z wyglądu... Trochę bardzo i obaj jesteśmy bardziej ścisłowcami... Dobra, okay nie było tematu. Idąc za ciosem mogę stwierdzić, że poszło mu tak samo jak mojej skromnej osobie, która gdzieś rano przekroczyła poziom bycia ideałem. Lustro potwierdzi. Działo się coś ostatnio? Nie chyba nic... Zająłem z powrotem swoje miejsce. Może jednak... No tak... Było coś takiego... Tylko co to było... Ach, no tak przecież dostałem reprymende za to, że mam chłopaka... Nie do końca tak dosłownie o to chodzi... Po prostu nie raczyłem się o tym pochwalić chrzestnym. Muszę przywyknąć do tego, że niektórym osobom ogarnięcie jakiegoś tematu zajmuję dłużej niż mi... To będzie trudne. Ale co tam trzeba się przymusić... Świat jest pełen idiotów, a bycie geniuszem to jak być rzadkim okazem zwierzęcia, ale tak rzadkim, że tkwisz w klatce i podziwia cię samo tło. Serio to strasznie męczące. Ale niech podziwiają. Mają co, a może bardziej kogo...
Sherlock
Koniec niczego i rozstanie z bandą idiotów w tle. Coś pięknego. Słońce świeci, aż dziwne. W końcu jesteśmy w miejscu gdzie wszystko osnute jest mgłą. Możliwe, że przegapiłem jakąś prognozę, ale czy to istotne? Znowu to samo. Nuda. Bezlitosna monotonia. Szczerze mam jej dosyć. Dlaczego wszytko musi być takie banalne. Jess z ostatniej klasy na bank jutro rzuci swojego chłopaka. Serio brak pierścionka i ta czerwona szminka. Jest strasznie pewna siebie, a on od dawna był z inną. Jakie to banalne... Naprawdę nie rozumiem ludzi. Jak to jest, że wszystko mają na tacy i nic, kompletnie nic, pustostan, a To przecież taki urozmaicony fakt. Ugh... Ludzie i ich brak pewnych klepek. To nudnee. Dlaczego jestem na nich skazany do końca? Może ja nie chcę. Ich uczuciowość też jest nudna. Teraz minie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ta przerwa i czeka mnie powrót do tych debili z klasy. Chwila... Przecież to niedorzeczne! Magia nie isnieje. Ugh za dużo gadania tego żelkowego czegoś na, które jestem skazany na dłuugo.
- Wili, skarbie idziesz? - rzuciła kobieta w moją stronę.
Idę? Gdzie miałbym iść? No tak... Szkoła - dom. Koniec trasy. Nie idę.
- Przyjdę później. Muszę jeszcze coś załatwić. - odparłem. - Mamo - dodałem po chwili i ruszyłem w innym kierunku nawet nie zwracając uwagi na rodzicielke.
Świetnie witaj przygodo i żegnaj nudo. Rudy miał być na miejscu za kwadrans. Spóźnię się. Trudno. Mam nadzieję, że nie będą robić odpływu beze mnie. To już by było totalne dno.
Zgłaszam się po cholernie długiej przerwie. Przepraszam za to ale byłam totalnym nieogarem. Ogólną informacje zawarłam w notce na mojej tablicy (Tak to przynajmniej nazywam). Wesołych świąt i szczęśliwego nowego moi drodzy. ~Alice
CZYTASZ
Perfect Weapon
FanfictionChłopak patrzył z niedowierzaniem na to co właśnie się stało. Cisza. Nie, jednak nie do końca. Jedna kobieta krzyknęła zrozpaczona i pobiegła do leżącego na trawie dziecka. Ciemnowłosy spojrzał na to co trzymał w ręce, a potem na swoich rodziców i d...