-Ziomek, nic ci nie jest?- jak przez mgłę usłyszałem głos Hoseoka, ale gdy udało mi się otworzyć oczy okazało się że nie mówił do mnie. Był pochylony nad tym gościem którego to niby broniłem.
-Dzięki za troskę, kurwa, nic mi nie jest- rzuciłem, powoli podnosząc się z ziemi. Wstałem chwiejnym krokiem i odrazu poczułem ból w okolicy żeber i na twarzy, po czym otrzepałem spodnie z piachu jak by to było takie ważne i uśmiechnąłem się szeroko, wspominając stoczoną niedawno walkę. Naprawdę to uwielbiałem, tę adrenalinę, smak krwi i zapach strachu przeciwnika, kiedy docierało do niego że nie ma ze mną szans. Byłem w tym najlepszy, każdy mógł to przyznać. Czasem oczywiście zdarzyło się, że też dostałem mocny wpirdol, ale nigdy w sytuacji jeden na jednego i zawsze mimo wszystko wygrywałem.
-O, jednak pedał żyje- krzyknął do mnie Namjoon, kiedy podszedłem zobaczyć czemu się tak przyglądają tym zwłokom.
-Co jest kurwa, trupa żeście nie widzieli?-zapytałem, chociaż tak naprawdę nie interesowała mnie odpowiedź
-On żyje ty debilu- Hoseok zawsze był milutki, ale tym gościem to się chyba naprawdę za bardzo przejął, przez co postanowiłem się temu przyjrzeć.
Kucnąłem nad żywym trupem i przymrużyłem oczy, by móc coś zobaczyć przy tak słabym świetle latarni. Koleś był nieprzytomny, albo zbyt obolały by dać znać że żyje. Na całej twarzy miał różne rany, jego koszulka poplamiona była krwią, a spodnie brudne od błota. Widać było że dali mu niezły wycisk, tylko dlaczego? Co on w sobie takiego miał, że mu się tak dostało? Chłopaki przeszukali mu kieszenie, by znaleźć jakieś dokumenty, a ja przyglądałem się jego twarzy. Włosy miał ciemne i pół długie, nic specjalnego. Rysy twarzy delikatne, jak by wręcz krzyczały, że jest jeszcze młody, usta pełne i jasne wykrzywione w grymas cierpienia. Im dłużej tak na niego patrzyłem, tym bardziej mi go było szkoda i zastanawiałem się dlaczego go to spotkało. Po chwili moje rozmyślenia przerwał sygnał pogotowia, rzuciłem chłopakom pytające spojrzenie a oni wzruszyli na to ramionami
-Myśleliśmy, że padłeś trupem to trzeba było coś wymyślić, żeby nie wyjść na kurwy co to kumpla zostawiły by zdechł- rzucił Namjoon niezbyt dyskretnie.
-Witam,ktoś wzywał pogotowie na ten...adres?- nad nami stanęło dwóch sanitariuszy, którzy przyglądali się nam jakby ze strachem w oczach.
"No pewnie, nas trzech nad zwłokami to już trzeba zakładać ze nasza sprawka. Człowiek zgrywa bohatera,sam dostaje wpierdol i jeszcze go za przestępce biorą. Phi!" Pomyślałem od razu, a jak zwykle opanowany Jhope opowiedział gościom sytuację i po chwili wszyscy siedzieliśmy w karetce, jadąc do szpitala.
-Panowie mnie wysadzą tu za rogiem, okej?-rzuciłem do kierowcy gdy zbliżaliśmy się do mojego domu
-Co ty jebiesz, matole?- walnął mnie Namnam
-Co co, kurwa, do domu idę, nie? Bliżej mi stąd niż spod szpitala
-Pan wybaczy, ale w tym stanie wymaga pan hospitalizacji- przerwał mi jeden z ratowników- Radzimy, by dał się pan zbadać lekarzowi i został na noc w szpitalu- nie powiem, żeby mnie taka odpowiedź ucieszyła. Co oni tam wiedzą, przecież bywało gorzej.
-Dziękuję, ale nie czuję takiej potrzeby, wysadzicie mnie czy mam wyskoczyć podczas jazdy?- upierałem się przy swoim
-Stary, ty nie wyglądasz najlepiej-poczułem dłoń Hoseoka na swoim ramieniu-pomyśl o Lee. Co jej powiesz jak zobaczy twoją poobijaną mordę?
-Koń ma rację, prześpij się na pryczy, a ja zadzwonię do ciotki że zostałeś u mnie.
No i mnie przekonali. Cwele jedne, dobrze znają mój słaby punkt. I niestety mieli rację, co jak co ale cioci denerwować bym nie chciał, a klamca ze mnie kiepski, także zostałem na noc w tym szpitalu. Położyli mnie w jednej sali ze zwłokami, oprócz nas był tam jeszcze jakiś jeden facet. Szczerze mówiąc nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
CZYTASZ
The Devil's voice *Vkook*
FanfictionJeon Jeongguk jest nastolatkiem, który z brakiem rodziców w swoim życiu poradził sobie na swój sposób. Nie stroniąc od imprez, alkoholu, ulicznych rozrób i szkolnych zadym, dzięki pomocy i wsparciu swoich przyjaciół brnie przez codzienność z uśmiech...