Między nami wszystko ok?

550 48 0
                                    

-Jesteś pewny, że wszystko ok?- zapytał mnie chłopak, podstawiając mi pod nos kolejną szklankę, wypełnioną jakimś alkoholem.
Minęło już całkiem sporo czasu odkąd wróciliśmy do baru i  usiedliśmy przy jakimś stoliku, jednak ja przez cały czas byłem w tak ogromnym szoku, że nawet nie byłem w stanie kiwnąć głową, czy chociaż spojrzeć na zawartość szklanki, którą odrazu chwyciłem i opróżniłem jednym łykiem. W mojej głowie  huczało i to wcale nie od głośnej muzyki klubowej, czy krzyku ludzi próbujących jakoś się z sobą porozumieć. Nie, wszystkie  zewnętrzne dźwięki były stłumione, nie dochodziły do mnie, bo zagłuszał je dźwięk bicia mojego serca. To właśnie dlatego nie byłem w stanie się skupić, ani nawet pomyśleć. Głośne dudnienie przytłaczało mnie od środka, czułem się jak bym miał zaraz eksplodować. Było mi też bardzo niedobrze, a wlewając uparcie kolejne mililitry alkoholu w swój  skręcony od nerwów żołądek, wcale sobie nie pomagałem.
-Kookie-poczułem nagle przyjemne ciepło na swojej, jak się okazało, lodowatej dłoni. Kontrast temperatur naszych ciał był tak duży, że  zdołał wyrwać mnie z tego dziwnego transu i spowodować moje nagłe otrzeźwienie. Poczułem jeszcze falę dziwnych dreszczy, po czym podniosłem powoli głowę, by spojrzeć na swojego towarzysza. Nie odezwałem się jednak słowem, tylko w ciszy lustrowałem jego twarz, włosy, dłonie... "taki idealny" pomyślałem, po czym wziąłem głęboki wdech, by dać sobie sił na wyduszenie z siebie czegokolwiek
-Tae?-zapytałem, jak bym chciał się upewnić, że to dalej on, a nie jakiś wytwór mojej wyobraźni
-Tak, kookie- usłyszałem chichot-to wciąż ja, dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś dziwnie, może chcesz iść na spacer?- nie czekając na moją odpowiedź, chłopak zapłacił za moje drinki i wyciągnął mnie za rękaw z klubu.
Patrzyłem na niego ukradkiem, kiedy szliśmy w ciszy w stronę parku i chociaż jego głos brzmiał wciąż tak samo, jego oczy miały ten sam, ciemny odcień brązu, a jego usta zakrywała ta sama, dobrze już znana mi maska, to miałem wrażenie że on sam jest dla mnie kimś zupełnie obcym. Nie potrafiłem już patrzeć na niego tak samo, jak na swjego przyjaciela, Taehyunga. Nie wiedziałem jak się przy nim zachowywać, co powiedzieć, ani nawet jak powinienem zareagować na tą sytuację. Z drugiej jednak strony nie patrzyłem też na niego jak na swojego idola, V. Nie mieściło się to po prostu w mojej głowie, zamiast więc utożsamić swojego przyjaciela z idolem, po prostu odsunąłem go od siebie, uznając w sercu za obcą mi osobę. Być może czułem się zbyt zraniony jego oszustwem, albo zbyt podekscytowany faktem, iż cały czas miałem swojego V tak blisko...
-Okej, koniec tego-z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie, a chwilę później dotarły do mnie słowa Taehyunga-powiedz coś w końcu, Jungkookie!
"Powiedz coś" te słowa zatrzymały się w mojej głowie i krążyły po niej, desperacko poszukując odpowiedzi. Naprawdę chciałem się odezwać, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. Bo niby co mu miałem powiedzieć? Że wszystko w porządku? Że się nie gniewam? Albo że się cieszę? A może powinienem był mu przywalić i zwyzywać od najgorszych za to, jak mnie oszukał? Z drugiej jednak strony, czy aby napewno miałem prawo? Przecież to, że chłopak ukrywał swoją prawdziwą tożsamość nie miało tak naprawdę nic wspólnego ze mną, z jakiej więc racji miałbym mieć do niego pretensje? Przecież gdybym to ja był sławny, pewnie też bym ukrywał swoją tożsamość w szkole, czy ogólnie przed obcymi. Cały ten stres spowodowany wiecznym prześladowaniem przez fanów, czy paparazzi...biedny dzieciak, codziennie musiał przechodzić przez tak wiele,  by tylko móc mieć chwilę spokoju i normalnego życia. A ile musiała go kosztować przyjaźń ze mną? Przecież mnie nie znał, a jednak mi zaufał i otworzył się przedemną, ryzykując przy tym tak wiele. Kim ja więc byłem, by mieć z tym jakiś problem? Jakim prawem dodawałem mu teraz jeszcze powodów do zmartwień swoim zachowaniem. Przecież powinienem się cieszyć...
-Tae-rzuciłem się nagle na szyję chłopaka, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jaki ze mnie szczęściarz i jak bardzo zależało mi na nim- Tae- załkałem prosto w jego ucho, dając się ponieść emocjom.
Przez krótką chwilę Taehyung stał bez ruchu, co jak się domyślałem spowodowane było szokiem, jednak w końcu się rozluźnił i ułożył swoje dłonie na moich plecach, tuląc mnie do siebie najmocniej jak potrafił.
-Przepraszam- wyszeptał, a na dźwięk jego słów przeszedł mnie dreszcz.
-Za co, ty głupi?- usilnie walczyłem z łzami, które próbowały wydostać się z moich oczu-to ja cię przepraszam! Tak bardzo cię przepraszam za swoje zachowanie i za tą reakcję- ciągnąłem dalej, rzucając w niego słowami niczym szaleniec-nie  chcę, żeby ci było przykro z mojego powodu, ja naprawdę się cieszę!
-Kookie-przerwał mi nagle swoim łagodnym głosem-już dobrze, czy możemy o tym nie myśleć i spędzić resztę naszej randki w miłej atmosferze?
"Randki? Zaraz, czekaj...więc dla niego to od początku była randka? Czy to oznacza w takim razie, że on mnie lubi? To znaczy, lubi mnie trochę bardziej niż jako przyjaciela? Cholera, Jungkook, nie spieprz tego!"
-T-tak-zająkałem jak baba, po czym wtuliłem się w niego jeszcze bardziej i złożyłem na jego szyi pocaunek.
-To co powiesz na pizzę i grę na konsoli?- zapytał bez chwili namysłu, a mi od razu stanęła przed oczami wizja nas dwóch razem, samych, zamkniętych bezpiecznie w czterech ścianach.
Poczułem nagle jak przyspiesza mi tętno, wziąłem głęboki oddech i policzyłem do trzech, bo do dziesięciu by mi brakło cierpliwości. W głębi serca cieszyłem się jak dziecko, chciałem jak najszybciej znaleźć się już w wygodnej pozycji, na kanapie z Tae.
-Przepraszam, ale u mnie nie da rady- oznajmiłem smutno, wyobrażając sobie reakcję Lee na nasz widok.
Na szczęście Tae był ogromnym optymistą i nie sposób go było zniechęcić. Zaproponował, żebym został na noc u niego, po czym wezwał taksówkę i pół godziny później byliśmy już w jego willi. Nie dość, że mieszkał daleko od centrum, to jeszcze miał tak wielki dom, że można by było użyć go jako mapy w paintball'a! Na wszelki wypadek postanowiłem trzymać się blisko niego w obawie o własne bezpieczeństwo. Byłem więcej niż pewny, że zostając sam chociaż na chwilę, zgubił bym się tu nawet stojąc w jednym miejscu.
-Taki wielki dom, a nie ma cię nawet kto przywitać?- zakpiłem, siadając na krześle barowym w kuchni.
Taehyung był w trakcie szykowania dla nas kolacji i robienia herbat, a ja w tym czasie rozglądałem się leniwie po pomieszczeniu.
-Jest weekend, więc służba skończyła pracę wcześniej, pokojówka zapewne ksząta się gdzieś po posiadłości, no a mama wyjechała na weekend do spa-tłumaczył spokojnie, nie odrywając się od gotowania-  co oznacza tyle, że jesteśmy tu sami i możemy robić co tylko chcemy-ostatnie słowa niemal wykrzyczał radośnie.
-Co tylko chcemy?-zapytałem i nie czekając na odpowiedź podszedłem do niego i obróciłem go tak, by stał przodem do mnie-więc ja chcę zrobić to- dokończyłem, po czym sprawnym ruchem zerwałem z jego twarzy maskę.
Chłopak patrzył na mnie wyraźnie zaskoczony, być może po prostu zapomniał już, że w ogóle to na sobie ma? A może spodziewał się, że zrobię coś innego...
Uśmiechnąłem się triumfalnie i wróciłem na swoje miejsce, gestem ręki pokazując na jedzenie, by kontynuował co zaczął.
Nie całą godzinę później siedzieliśmy już najedzeni przed telewizorem, w rękach trzymając kontrolery od konsoli i zawzięcie ścigając się kto zabije więcej zombie. W międzyczasie popijaliśmy jakieś słodkie i delikatne wino, jednak nie rozmawialiśmy o niczym, a wyłącznie skupialiśmy się na grze. Cieszyłem się, że mieliśmy coś, co nas łączyło i sprawiało nam obu przyjemność. Moglibyśmy dzięki temu spędzać z sobą dużo czasu, nie martwiąc się o brak wspólnych tematów i nudę.
W końcu nam obu zmęczenie zaczęło dawać się we znaki, wyłączyliśmy więc sprzęty i udaliśmy się na trzecie piętro do sypialni Tae. Wspinając się po schodach doszliśmy do wniosku, że spędzenie nocy w jednym pokoju będzie dla nas najlepszym rozwiązaniem, nie wiedziałem co prawda jakie powody ku temu miał Tae, ale ja osobiście po prostu miałem cholerną ochotę się do niego przytulić.
Gdy dotarliśmy na miejsce dostałem od chłopaka czyste bokserki oraz jakąś koszulkę, po czym zostałem skierowany do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Gdy wróciłem do pokoju Tae również poszedł się umyć, a pięć minut później leżeliśmy już pod ciepłą kołderką, wtuleni w siebie. Byłem już bardzo śpiący, jednak nie chciałem kończyć dnia w ten sposób, zostawiając za sobą tak wiele pytań bez odpowiedzi. Postanowiłem więc odezwać się, by uzyskać potrzebne mi informacje:
-Tae, nie śpij proszę, bo musimy jeszcze o czymś porozmawiać.
-Mhmm-wymruczał na wpół śpiący, po czym wziął głęboki oddech i otworzył oczy- co takiego, skarbie?
Fala nieznanego mi dotąd ciepła zalała moje ciało na dźwięk wypowiedzonego przez niego słowa.
-Czy ty mnie lubisz?-zapytałem prosto z mostu, choć po chwili dotarło do mnie jak beznadziejne pytanie zadałem- znaczy się...kim ja dla ciebie jestem?-poprawiłem się, licząc na to, że zrozumie o co mi tak naprawdę chodzi.
-Och, skarbie, oczywiście że cię lubię! Odkąd się poznaliśmy myślę tylko o tobie i chociaż nie wiem kim dla mnie jesteś, to wiem napewno że chciałbym móc spędzać z tobą każdą wolną chwilę, przywitać cię każdego dnia czułym słowem i zasypiać ze świadomością, że jesteś tylko mój-na szczęście zrozumiał dobrze moje pytanie, chociaż jego odpowiedź przerosła moje oczekiwania.
Byłem szczęśliwy słysząc to wszystko, zdałem sobie wtedy sprawę, że ja również chciałbym żeby tak było. I nie zamierzałem się powstrzymywać, w końcu po raz pierwszy zależało mi na kimś tak bardzo. Mimo, że nasza znajomość była dość krótka i tak naprawdę nie znaliśmy się zbyt dobrze, to z jakiegoś powodu moje serce biło szybciej kiedy był przy mnie Tae. Moje ciało reagowało na niego delikatnym podnieceniem, a sama świadomość, że on chciał ze mną spędzać czas bardzo mnie uszczęśliwiała. Chciałem więc zaryzykować, byłem przekonany, że związek z tym aniołem o diabelsko pięknym głosie to najlepsze co mnie mogło w życiu spotkać.
-Chcę być twój, Taehyungie- wyszeptałem mu do ucha- proszę, pozwól mi być dla ciebie całym światem.
-Niczego bardziej nie pragnę-odpowiedział, przytulając mnie do swojego ciała-dziękuję ci za to, że pojawiłeś się w moim życiu- dokończył jeszcze resztkami sił, po czym ucałował mnie w czubek głowy i zasnął.
Pomimo rozpierających mnie przeróżnych uczuć, szybko postanowiłem pójść w jego ślady i już zaraz po nim zapadłem w głęboki sen.

The Devil's voice *Vkook* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz