-Kokieeeee!!! Tragedia! Co my teraz zrobimy?- takimi krzykami zostałem brutalnie obudzony przez Jina, który panikując skakał po całym pokoju.
Podniosłem się leniwie do siadu i przez chwilę próbowałem ogarnąć co się dzieje, niestety bez skutku.
-Mmm...co jest?-postanowiłem więc go zapytać.
-Co jest? Ty mnie jeszcze pytasz?-krzyczał dalej bez sensu-popatrz na zegarek, jest 12!!!
-Nooo i?-dalej nie rozumiałem o co mu chodziło, więc wdrapałem się na łóżko i postanowiłem przeczekać jego szał pod ciepłą kołderką.
-Przecież jest wtorek! Ty masz szkołę, w której powinieneś już dawno być!
"Hę? Jest wtorek? Jak dobrze, dziś nie będzie Taehyunga" pomyślałem, po czym skarciłem się w duchu za myślenie o nim i postanowiłem skupić się na dzisiejszej misji, jaką miałem do wykonania.
Wstałem więc z łóżka niechętnie i chwyciłem chłopaka by go uspokoić.
-Ciii...ja mam na dzisiaj inne plany, zabieram cię na randkę- wyszeptałem mu do ucha, po czym odsunąłem go od siebie i dodałem głośno-idź się umyj i przygotuj, skoczymy się przebrać i zjemy śniadanie na mieście.
Jak powiedziałem tak zrobiliśmy i dwie godziny później spacerowaliśmy po lesie z pełnymi już brzuchami. Rozmowa jak zwykle się nie kleiła, tym razem jednak głównie dlatego, że ja cały czas myślałem tylko o tym, co mam młodemu do powiedzenia. W końcu dotarliśmy dość głęboko w las i postanowiłem nie zwlekać już więcej. Zdjąłem swoją bluzę i położyłem ją na ziemi, robiąc z niej prowizoryczny koc piknikowy, a gdy oboje siedzieliśmy już wygodnie, zacząłem temat z grubej rury.
-Jinie, ja chcę żebyś wiedział, że cię nie kocham.
Cisza, ponieważ siedzieliśmy przytuleni do siebie, czułem jak chłopakiem wstrząsnął dreszcz, ale nie odezwał się słowem.
-Słyszysz mnie?-nie dawałem za wygraną- Jestem z tobą tylko dlatego, że sam pchasz mi się do łóżka i musisz wiedzieć, że z mojej strony nie masz co liczyć na jakiekolwiek uczucia...-nie dokończyłem, bo przerwał mi ten charakterystyczny dźwięk oznajmiający, że chłopak płakał. Zrobiło mi się głupio, może byłem zbyt ostry? Przecież wszystko da się powiedzieć spokojnie.
-To...to nic-usłyszałem nagle łamiący się głos Jina-ja cie kocham, Jungkook i nie zamierzam z tego rezygnować. Dziękuję jednak że byłeś ze mną szczery, proszę pozwól mi dalej pchać ci się do łóżka- płakał dalej, ale mimo to zacisnął swoje ręce jeszcze mocniej wokół mojej talii. Nie wiedziałem co robić, nigdy nie miałem jeszcze do czynienia z takim masochistą.
-Jin, ty nie rozumiesz-kontynuowałem, starając się brzmieć poważnie -ja nie chcę cię ranić swoim zachowaniem. Jestem dupkiem, a ty zasługujesz na normalny związek. Ja...-skończyły mi się pomysły, nie wiedziałem już co powiedzieć żeby chłopak dał sobie spokój, a jego dłonie silnie ściskające materiał mojej bluzy sugerowały mi, że wdepłem w niezłe gówno.
Między nami znów zapadła cisza, naruszana jedynie przez szloch Jina, choć słychać było że walczył z łzami. Siedziałem jak na szpilkach, zastanawiając się jakim cudem przegapiłem moment w którym ten głupek tak bardzo się we mnie zakochałeś. Jasne, że musiałem coś z tym zrobić, ale skoro moje słowa nie zrobiły na nim zbyt dużego wrażenia, a przynajmniej nie na tyle, żeby się odczepił, to zacząłem szczerze wątpić, by cokolwiek pomogło. Szybko doszedłem więc do wniosku, że muszę go po prostu sam od siebie odsunąć, jakoś sprawić by jego uczucia do mnie wygasły...
-Kk...kookie-wyrwał mnie nagle z zamyślenia -cczy możemy już wracać?-zapytał nieśmiało, wręcz jak by się mnie bał.
Popatrzyłem na zegarek, kiedy minęło tyle czasu?
-Dobra, w sumie chętnie pójdę w kimę-zerwałem się na równe nogi, olewając specjalnie swojego towarzysza.
Idąc cały czas w ciszy, wyszliśmy z lasu i skierowaliśmy się do miasta, udając się do swoich domów. Przez caly ten czas nie pozwoliłem Jinowi nawet złapać się za rękę, a na pożegnanie zamiast jakiejkolwiek czułości, rzuciłem mu chamskie "to nara" i odszedłem, nie czekając na odpowiedź. Jedyne, co dla niego zrobiłem, to doprowadziłem go pod jego dom, w sumie tylko dlatego że bałem się czy mu coś nie odbije. Wróciłem do siebie i udałem się odrazu do łazienki, bo przez to wszystko naszła mnie ochota na gorącą kąpiel. Co prawda miałem lekkie wyrzuty sumienia traktując młodego w ten sposób, ale chłopaki mieli rację, musiałem zakończyć ten beznadziejny związek. Nie wiedziałem tylko czy dam radę, w końcu Jin był uroczy, a ja sam trochę się zmieniłem odkąd go poznałem...
-Kookie, musimy pogadać-zawołała mnie ciotka po jakiejś godzinie mojego relaksu w wannie. Zirytowany sytuację domową, leniwie wyszedłem z wanny i zarzuciłem szlafrok. Nie chciało mi się nawet wycierać, cokolwiek Lee miała mi do powiedzenia chciałem mieć to za sobą jak najszybciej.
-Co jest?-zapytałem po wejściu do kuchni, chwytając jednocześnie za kubek, by zrobić sobie kawy. Nie spojrzałem na nią ani na sekundę, rzygać mi się chciało na wspomnienie jej realcji na moją orientację.
-Co chcesz jutro na obiad?- zapytała, jak gdyby nigdy nic. Z tym, że ona nigdy nie pytała mnie co chcę na obiad.
-Nie ściemniaj, tylko mów czego chcesz- syknąłem, dając jej do zrozumienia, że między nami jest naprawdę źle i to z jej winy
-Rhh-westchnęła ciężko-mówiłam ci, że sobie nie życzę waszego gejostwa pod moim dachem, a ty mimo wszystko wciąż go tu sprowadzasz, więc powiem tak: jeszcze raz go tu zobaczę i możesz się pakować- wyrzuciła z siebie jednym tchem, po czym wyszła spokojnie, wracając do swoich zajęć. Tego mi było za wiele, tym razem naprawdę przesadziła. Odechciało mi się nawet tej kawy, zostawiłem wszystko w kuchni jak było i wróciłem do swojego pokoju. Nie zamknąłem nawet dobrze drzwi za sobą, byłem tak wkurwiony, że chwyciłem tylko za tabletki usypiające, które trzymałem przy łóżku na wszelki wypadek, chociaż nie korzystałem z nich zbyt często. Wziąłem trzy na raz, po czym włączyłem sobie dyskografię V i nie przejmując się nawet tym, że jestem w samym szlafroku, położyłem się spać. Jak dobrze pod kołderką, nastawiłem jeszcze budzik na następny dzień i odpłynąłem.
CZYTASZ
The Devil's voice *Vkook*
Hayran KurguJeon Jeongguk jest nastolatkiem, który z brakiem rodziców w swoim życiu poradził sobie na swój sposób. Nie stroniąc od imprez, alkoholu, ulicznych rozrób i szkolnych zadym, dzięki pomocy i wsparciu swoich przyjaciół brnie przez codzienność z uśmiech...