Cisza przed burzą,czy jakoś tak...

513 39 0
                                    

-A co ty taki szczęśliwy o godzinie szóstej trzydzieści?- zdziwiła się Lee, kiedy tanecznym krokiem wskoczyłem do kuchni na śniadanie.
Tak tak, ze względu na koncert V musiałem ostatnio stanąć na rzęsach, by się z nią pogodzić i zyskać wejściówkę, więc od tego czasu rozmawiamy z sobą normalnie, chociaż tak naprawdę bardziej udajemy, że jest normalnie. Poza tym powiedziałem jej o rozstaniu z Jinem co, jak się domyślam, było głównym powodem, dla którego zgodziła się wtedy pomóc mi z tym koncertem.
-Ja? Szczęśliwy?- udawałem oburzenie- jakże bym mógł, skoro za chwilę będę marnował swój piękny dzień w głupiej szkole!-usiadłem przy stole, a Lee wręczyła mi talerz z naleśnikami
-Szkoła nie jest głupia- uśmiechnęła się, po czym wyszła z kuchni.
Dokończyłem w ciszy śniadanie, myśląc ciągle o minionym wieczorze i tym co wydarzyło się między mną a V, po czym poszedłem na górę wziąć prysznic i zebrać się do szkoły.
Na miejsce dotarłem wcześniej niż zwykle, ponieważ ciotka podrzuciła mnie jadąc do pracy. Usiadłem więc grzecznie pod salą i planowałem pogrążyć się we wspomnieniach dnia wczorajszego, co niestety zostało zakłócone przez wibracje mojego telefonu. Wyjąłem go i spojrzałem na wyświetlacz, to była wiadomość od Jina.
   OD: Jin umarlak
"Kooookie, tak bardzo za Tobą tęsknię! Proszę, spotkajmy się po Twojej szkole. Ja już dłużej nie wytrzymam, nie potrafię funkcjonować bez Twojej obecności w moim życiu "

Wiadomość bez żadnych  emotek, zupełnie nie w jego stylu. Było mi go naprawdę szkoda, ale nie mogłem dłużej tego ciągnąć, nie miałem nawet ochoty. Odpisałem mu:
    DO: Jin umarlak
"Przykro mi, Seokjin, ale ja naprawdę nie mam nawet ochoty się z tobą widzieć. To nie ma sensu, zrozum mnie wreszcie "
Szczerze żałowałem, że to wszystko w ogóle miało miejsce.
    OD: Jin umarlak
"Jungkook! Proszę, daj mi chociaż szansę się pożegnać "
Czytając jego wiadomości wręcz słyszałem jego płacz, miałem ochotę się nad nim zlitować, ale wiedziałem, że to jedynie pogorszy sytuację. Postanowiłem więc ignorować go, aż się odczepi, co oczywiście owocowało masą wiadomości i nawet nieodebranych połączeń.
"Przejdzie mu, kiedyś musi" myślałem za każdym razem, kiedy czułem wibracje w swojej kieszeni.
W końcu po korytarzu rozległ się ten okropny dźwięk, sygnalizujący początek lekcji, powędrowałem więc zająć swoje miejsce i odkryłem, że w sali nie było Taehyunga. Posmutniałem odrobinę, bo cieszyłem się na dokończenie z nim tego układu, no ale  przecież nic nie poradzę. Pierwsza lekcja mijała spokojnie, uczestniczyłem w niej bardzo chętnie bo był to mój ulubiony przedmiot, czyli fizyka. Niespełna dwadzieścia minut przed końcem do sali wbiegł zdyszany Tae, wyglądał jak by się ktoś na niego rzucił z pięściami, a kiedy nasze spojrzenia spotkały się, zauważyłem że miał w oczach łzy. Przeprosił grzecznie nauczyciela, tłumacząc swoje spóźnienie jakimś konfliktem z kimś przed szkołą, po czym zajął swoje miejsce.
"Na przerwie w naszej sali, musisz mi powiedzieć co Ci się stało  :c" napisałem na kartce, po czym rzuciłem ją na ławkę Tae. Chłopak przeczytał ją i pokazał mi uniesiony w górę  kciuk na znak zgody, a ja spędziłem resztę lekcji zamartwiając się o niego.
Gdy tylko dzwonek ogłosił przerwę, rzuciliśmy się oboje równo  sprintem do sali, w której mieliśmy się spotkać.
-Co ci się stało?- zapytałem go zdenerwowany, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi. Chłopak jedynie spuścił głowę w dół, po czym opadł na kolana i schował twarz w swoich dłoniach.
Niewiele myśląc, kucnąłem przy nim i objąłem go delikatnie, starając się wzbudzić w nim poczucie bezpieczeństwa. W końcu Tae rozluźnił się odrobinę i postanowił opowiedzieć mi co go spotkało.
-Przed wyjściem do szkoły-zaczął tonem z lekka obojętnym- zadzwonił do mnie znajomy z prośbą o spotkanie, bo miał jakąś ważną sprawę, więc poszedłem. Nie spodziewałem się tylko, że chłopak rzuci się na mnie z pięściami, obwiniając mnie o coś, czego nie zrobiłem...
Szczerze mówiąc nie wiele z tego wszystkiego zrozumiałem, ale jakoś nie miałem ochoty go wypytywać o szczegóły, miałem zajęta głowę ważniejszymi dla mnie sprawami
-Hey, ja też mam ci coś do powiedzenia!-niemal krzyknąłem, żałując zaraz, że jednak nie poświęciłem więcej uwagi jego problemowi.
-Tak?-zapytał Tae, skupiając się na mnie
-Byłem wczoraj na koncercie V!-odparłem radośnie, na co reakcja chłopaka całkowicie zgasiła mój zapał. Najpierw jego oczy zrobiły się ogromne,j ak by miały zaraz wyskoczyc z jego czaszki, po czym wydał z siebie jakiś dziwny pisk i szybko spuścił głowę w  dół, unikając kontaktu wzrokowego.
-Jak było?- zapytał cicho, jak by kompletnie nie chciał poznać odpowiedzi.
Jego zachowanie zdziwiło mnie o tyle, że nie tego spodziewał bym się od kogoś, kto również jest jego fanem. A może był smutny, bo też chciał tam być, a z jakiegoś powodu nie mógł? Może jednak nie powinienem się z tym za bardzo odnosić?
-A wiesz-zawahałem się- było fajnie, a ty czemu nie byłeś?
Na moje pytanie chłopak uśmiechnął się delikatnie, po czym zaniósł się śmiechem i popatrzył na mnie kręcąc głową.
Co ten koleś, naćpał się czegoś czy co? A może ten kumpel trochę za mocno mu rano w łeb dał i lepiej zabrać go do pielęgniarki?
-Tae, dobrze się czujesz?-zapytałem, patrząc na niego jak na wariata.
-Dokończymy nasz układ?- zapytał nagle, całkowicie zmieniając temat.
Kilka sekund zajęło mi przetworzenie jego pytania, domyśliłem się że chodziło mu o ten układ ze środy, przy którym mu pomagałem. Przytaknąłem tylko głową, będąc wciąż w szoku z jego zachowania, po czym wróciliśmy do sali lekcyjnej. Po drodze zapytałem go jeszcze kilka razy czy napewno nie chce iść do  pielęgniarki, ale moje propozycje za każdym razem odrzucane były ze śmiechem.
Reszta dnia w szkole minęła całkiem przeciętnie, na przerwach  ćwiczyliśmy z Tae układ do "Save me", w ciągu dnia dostałem kilka wiadomości od Jina, które oczywiście ignorowałem, a Hoseok ponownie olał moją próbę pogodzenia się z nim. Odniosłem też wrażenie, że chłopakom z mojej paczki nie pasuje, że spędzam przerwy gdzieś indziej niż z nimi, więc wymyśliłem jakąś bajeczkę o karze za wczorajszą nieobecność, przy czym wszyscy zgodnie przytaknęli, że nie zamierzają spędzać ze mną czasu na sprzątaniu biblioteki. Nie czułem się dobrze okłamując kumpli i patrząc jak się od siebie oddalamy, ale  też z jakiegoś powodu nie chciałem, żeby wiedzieli o mojej przyjaźni z Taehyungiem.  Postanowiłem też nadrobić zaległości z nimi, zgadzając się na imprezę u Namjoona w sobotę.
Gdy tylko zadzwonił ostatni dzwonek w szkole, zerwałem się z ławki i wyleciałem niczym torpeda, by jak najszybciej dotrzeć do domu i przygotować się na spotkanie z V. Co prawda nie miałem pewności że przyjdzie, a nawet obawiałem się, że mnie jednak wystawi...w końcu jest gwiazdą, po co by miał spotykać się z kimś takim jak ja? Mimo wszystko postanowiłem jednak  postarać się, by wypaść jak najlepiej. Do domu dotarłem o siedemnastej, miałem więc jeszcze cztery godziny, z czego pół godziny liczyłem na dojazd w umówione miejsce. Zacząłem od najedzenia się, co prawda nie byłem jakoś szczególnie głodny, ale  wolałem uniknąć krępujących dźwięków burczącego brzucha. Następnie wziąłem porządną kąpiel i ułożyłem dokładnie włosy, wybór odpowiedniego ubrania zajął mi godzinę. W końcu byłem gotowy, cały roztrzęsiony z nerwów stałem przed lustrem upewniając się, że nie zapomniałem o niczym.
-Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę- krzyknąłem do Lee pięć minut później, kiedy mając już na nogach swoje ulubione martensy, wychodziłem z domu.
"Jeszcze tylko chwila i się spotkamy" pomyślałem, kierując się na autobus.

The Devil's voice *Vkook* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz