Rozdział 13

13 3 2
                                    

Po dziesięciu minutach byłam
z powrotem na cmentarzu. Zapaliłam znicz. - Teraz to wygląda o wiele lepiej. - powiedziałam sama do siebie... Zaczęłam moją rozmowę z rodzicami.

*Mamo... Tato... Znowu do was wróciłam, lecz nie mogę zostać na długo. Muszę wrócić, ale boję się. Wiem powinnam być silna i się nie poddawać. Muszę... Dla was... Gdyby nie wy poddałabym się. Wiecie, że nawet teraz o tym myślałam kiedy się obudziłam naga w pokoju pomyślałam, że nie warto żyć, lecz powstrzymała mnie myśl o was i o tym, że zawsze powtarzaliście iż warto żyć. Właśnie, dlatego tutaj jeszcze jestem. Odwiedzę was jutro jak mi się uda...

Pomodliłam się jeszcze chwile i wróciłam do domu. Schowałam zapałki i sukienkę od Lucasa pod łóżko, aby moi rodzice nie mogli ich znaleźć. Było tam pełno pajęczyn, więc miałam duże szanse zachować swój sekret. Po czym położyłam się do łóżka. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. Myślałam o Lucasie i o tym, że dziś się naprawdę śmiałam i o spędzony czasie, nawet tym na cmentarzu. Nagle poczułam ukłucie w to samo miejsce. Chciałam się sprzeciwić, ale było już za późno. Znowu odpłynęłam i tak jak poprzednio wszystko czułam i słyszałam. Niestety tym razem oprócz zdjęć i ubrania zaczął mnie dotykać. Wzdrygnęłam się przez co po chwili znowu poczułam ukucie. Dawka była już tak silna, że zemdlałam i już nic nie słyszałam, ani nie czułam. Może to i lepiej wolałam taką dawkę, wolałam nie wiedzieć po prostu co mi robi. Miałam jednak nadzieję, że nie dojdzie do stosunku seksualnego. To i tak podpada na znęcanie się. Chciałam, aby prawda wyszła na jaw, lecz jednocześnie nie mogłam nic nikomu powiedzieć.

Ocknęłam się kilka godzin później w szpitalu. Nie miałam pojęcia jak ja się tu znalazłam. Po chwili zjawiła się pielęgniarka.

- Dzień dobry, jak się pani czuje?
- Dzień dobry jak we śnie.
- To normalne dostała pani za dużą dawkę narkotyków. Co pani pamięta?
- Położyłam się na łóżku byłam zmęczona potem poczułam ukłucie i...
- I?
- Nie wolno mi o tym mówić. Przykro mi...
- Twoi rodzice ci zakazali?
- Tak.
-Nie musisz się nimi już przejmować, są w więzieniu.
- Na prawdę, a jak to się stało?
- Ktoś napisał list do opieki społecznej żeby zrobić wizytę bez zapowiedzi i tak zrobili. Wtedy się wszystko wydało. Znaleźliśmy Cię w pokoju nago.
- Czy coś mi zrobili?
- Prócz dużej dawki narkotyków nic więcej nie znaleźliśmy.
- To dobrze obawiałam się, że mnie zgwałcono. - powiedziałam cicho.
- Spokojnie nic takiego się nie stało. A teraz proszę powiedz mi co pamiętasz?
- Pamiętam, że mnie dotykał, a ja się wzdrygnęłam i wtedy dostałam kolejną dawkę... Więcej nie pamiętam.
- Rozumiem, a działo się to już wcześniej?
- Tak wcześniej robił mi nago zdjęcia.
- Rozumiem powiesz to jeszcze policji dobrze?
- Wolę nie już pani to zdradzić było mi ciężko.
- Dobrze w takim razie nie musisz ja im wszystko powiem. Jednak będziesz musiała podpisać zeznanie.
- Rozumiem podpiszę co będzie trzeba.
- To dobrze. Proszę odpoczywać. Szybko pani wróci do domu.
- Jakiego? - zapytałam z przerażeniem w głosie.
- Spokojnie do starego domu.
- O to dobrze. Cieszę się.

Uśmiechnęła się do mnie i gdzieś poszła. Ucieszyła mnie wiadomość o powrocie do domu dziecka. Jednocześnie zastanawiałam się kto wysłał ten lis i skąd wiedział o moich problemach. Mówiłam o tym przecież tylko rodzicom, ale to na pewno nie oni. Ktoś musiał mnie usłyszeć. Jednocześnie zrozumiałam, że pewnie znowu moich rodziców grób będzie zaniedbany. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Catrin. Nie pisałam z nią od jej wylotu.

Ja: Jak tam za granicą?
Catrin: Z Tobą byłoby o wiele lepiej.
Ja: Przestań przecież wiesz, że miałam tróję z angielskiego.
Catrin: Jejku ja chcę do ciebie.
Ja: Przyjedź. W ogóle wrócisz kiedykolwiek?
Catrin: Nie mój tata tutaj za granicą zarabia o wiele więcej niż w Polsce.
Ja: Szkoda, bo tęsknię za Tobą.
Catrin: Ja za Tobą też strasznie.

Odłożyłam telefon, bo niby do kogo miałabym napisać. Od Lucasa nie miałam numeru telefonu, więc ta opcja odpadała. Żałowałam tego, bo być może nigdy, więcej go nie zobaczę. Zastanawiałam się czemu w kółko tak o nim myślę, przecież nawet go nie znam. Wiedziałam też, że ja i Catrin więcej się nie zobaczymy. Ostatnie pożegnanie z nią było przed tą wycieczką, która odmieniła mój los. Na zawsze, ale najwidoczniej tak musiało być. Dopiero wtedy dotknęłam swojej szyi i okazało się, że cały czas tam był mój naszyjnik w koniczynkę, który dostałam na urodziny. Było ono moim najlepszym wspomnieniem choć dopiero teraz sobie to uświadomiłam, niestety. Chciałbym cofnąć czas i odradzić moim rodzicom tą wycieczkę na wszelkie możliwe sposoby. Wtedy wszystko byłoby inne. Miałabym ich. Teraz też ich mam, ale już tylko w sercu...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Notka od autora

Przepraszam za dodanie tak późno tego rozdziału, ale zupełnie nie miałam na niego pomysłu, dopiero wczoraj miałam natchnienie i napisałam.

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz