Kiedy się obudziłam, słyszałam rozmowę na dole. Ubrałam się i szybko się umyłam, a następnie zaszłam na dół. Wszyscy oprócz Luca byli w kuchni.
- Dzień dobry. - powiedziałam siadając do stołu, widząc że są na nim kanapki.
- Dzień dobry Jasmin. - odpowiedziała mi z uśmiechem Pani Susann. - Jak Ci się spało?
- Bardzo dobrze. - odwzajemniłam uśmiech. - Gdzie Luce?
- Wyszedł. - wtrącił Pan Mike. - Ja też już lecę. - po tych słowach wstał, pocałował w czoło mamę Luca i wyszedł.
- Jasmin ja idę do mojej koleżanki.
- Dobrze. - powiedziałam i dokończyłam kanapkę.Po chwili byłam sama i zastanawiałam się czy zawsze tak to wygląda. W sumie u mnie w domu było podobnie. Tata zawsze uciekał, a mama całe dnie siedziała w ogrodzie. Zastanawiałam się gdzie poszedł Luce. Może on też pracuje. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Dom był taki wielki. Poszłam, więc po prostu do siebie. Otworzyłam okno i usiadłam w nim. Dopiero wtedy zauważyłam ogrodnika. Postanowiłam popatrzeć na jego pracę. Siedziałam tak dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam, a do pokoju weszła sprzątaczka.
- Gdzie pani rzeczy?
- Nie wiem o co pani chodzi...
- Niech pani wybaczy chodzi mi o ubrania do prania.
- Moje ubrania są jeszcze czyste.Jednak sprzątaczka nie ustąpiła, więc dałam jej bluzkę, którą miałam na sobie. Nie zdążyłam założyć drugiej, kiedy do pokoju wszedł Luce.
- Ups. Przepraszam powinienem zapukać. - powiedział zasłaniając oczy, a ja szybko założyłam bluzkę. W głębi ducha byłam wściekła na sprzątaczkę i na siebie.
- Lepiej powiedz, że nic nie widziałeś. - powiedziałam. - Spokojnie możesz już patrzeć.
- Na pewno? - zapytał ignorując moje pytanie, a po chwili odsłonił oczy.
- Tak. - mimo wszystko mu odpowiedziałam.
- To co zakupy?
- A może spacer?
- A może jedno i drugie.
- No dobra.Wyszliśmy z domu.
- To w którą stronę idziemy? - zapytał kiedy byliśmy na chodniku. Rozejrzałam się.
- W tamtą. - wskazałam palcem kierunek i już po chwili tam szliśmy.
- Po co tu idziemy? - zapytał chłopak, kiedy byliśmy nie daleko mojej dzielnicy.
- Chce ci coś pokazać jest to dla mnie bardzo ważne. - powiedziałam zdenerwowana.
- Co takiego? - zapytał zaskoczony.
- Zobaczysz. - powiedziałam, a już po chwili byliśmy pod moim domem.Stanęłam i patrzyłam się na opuszczony dom. Wszystkie rośliny pousychały, a sam kolor domu jakby wyblakł. Poczułam ukłucie w sercu i równocześnie łzy na policzkach.
- Jasmin co jest?
Nie mogłam mu odpowiedzieć i po prostu przeszłam na drugą stronę ulicy. Pomijając fakt, że o mało samochód mnie nie przejechał, udało mi się dotrzeć na miejsce. Miałam już wejść do tego domu, ale wtedy poczułam szarpnięcie. Byłam jak w amoku, więc gdyby nie Luce to pewnie już bym leżała na ziemi.
- Powiesz mi co się dzieje?
- To jest mój dom...
- Nie zamierzasz tam wchodzić chyba co?
- Muszę Luce, zrozum mnie.
- Na pewno nie sama. Nie pozwolę na to.
- W takim razie choć ze mną.Uśmiechnęłam się do niego przez łzy i ruszyłam w stronę wejścia. W środku było jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Wszystko było zakurzone i zaniedbane. Większość cennych rzeczy zostało skradzionych i zostało tylko po nich puste miejsce. To było straszne, ale chciałam wejść na górę. Kiedy stanęłam na pierwszy stopień strasznie zaskrzypiał. Spojrzałam na Luca, a on uśmiechnął się dodając mi tym otuchy. Postanowiłam najpierw wejść do pokoju rodziców. Tam nie za wiele się zmieniło, oczywiście brakowało telewizora i biżuterii. Jakby tego było mało zauważyłam, że ktoś ewidentnie spał w łóżku. Pomyślałam- to okropne, że śpią i przebywają tu bezdomni. Kiedyś to był jeden z bogatszych i ładniejszych domów, a teraz wszystko się zmieniło. Tak jakby dom też odczuł stratę swoich dawnych właścicieli. Po chwili poszłam do swojego dawnego pokoju. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że jak reszta był zaniedbany. Otworzyłam szafę, która również zaskrzypiała. Były tam niektóre moje rzeczy. Luce chodził cały czas za mną i ze zdziwieniem patrzył na mnie wiedząc, że to moja szafa, a ja na początku nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Widzę, że czarny to jednak nie jest Twój ulubiony kolor. - powiedział wskazując kolorowe ubrania na półce.
- Bo kiedyś nie był, ale teraz jest.
- A nie uważasz, że oni ucieszyliby się gdybyś wreszcie założyła coś kolorowego.
- Nie! - krzyknęłam i nagle usłyszałam, że nie jesteśmy tu sami.
- No i co teraz? Uciekamy? - powiedział wskazując na okno.
- Żartujesz pozabijamy się!
- Masz lepszy pomysł?
- Do szafy. - powiedziałam kiedy słyszałam, że ten ktoś jest już bardzo blisko. Szybko się tam schowaliśmy, zamykając drzwi. Było tam strasznie ciasno.
- Kto tu jest? - wszedł ktoś, a ja tylko pokazałam Lucowi, żeby był cicho. - Lepiej wyłaź, bo zadzwonię na... A w sumie zostawicie mi kasę na jedno piwo to możecie iść. Będę wiedział jak tego nie zrobicie. - położył się i zasnął, wtedy ja i Luce wyszliśmy z ukrycia, a on wyją portfel i położył na nim pieniądze. Odezwałam się do niego dopiero jak wyszliśmy.
- Luce zwariowałeś. Jak on by nas znalazł?
- Jas nie chce mieć problemów okey? Po za tym to dla mnie nie wiele.
- Okey. Zapomniałam, że kąpiesz się w kasie.
- Nie przesadzaj. - powiedział lekko wkurzony na mnie. - Lepiej choćmy stąd zanim on się obudzi.
- Gdzie idziemy?
- Już zapomniałaś?
- Tylko pytam...
- Chce ci coś kupić...
- Co takiego?
- Może strój kąpielowy, przydał by Ci się.
- Może być.
- Chciałbym Cię o coś zapytać. - powiedział kiedy byliśmy już nie daleko.
- Pytaj...
- Wymyśliłaś mi już przezwisko?
- W sumie tak...
- Jakie?
- Pomyślałam, że skoro nie mogę mówić do ciebie ani pełnym imieniem ani przezwiskiem, które wymyślili ci inni to będę do ciebie mówiła... Lu... Podoba Ci się?
- Lu?
- Tak.
- Podoba mi się. - uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Po chwili weszliśmy do pierwszych sklepów. Postanowiłam, że później z Lu pójdziemy na cmentarz.
CZYTASZ
Przewrotny los
Novela JuvenilDziewczyna, która miała wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chlopaka. Poznajcie Jasmin, nastolatkę o blond włosach i brązowych oczach. Nigdy nie miała większych problemów czy to z rodzicami, czy pieniędzmi. Można by było powiedzieć, że jest to rodzina id...