Rozdział 14

9 3 0
                                    

Dwa dni później wypuszczono mnie ze szpitala i wróciłam do domu dziecka. Po raz pierwszy w życiu cieszyłam się, że tu jestem. Chyba byłam jedynym dzieckiem, które nie mogło się doczekać powrotu. Od razu pobiegłam do pokoju i uściskałam moje współlokatorki. Jednak coś się zmieniło wszyscy patrzyli na mnie dziwnie. A czasami słyszałam za plecami "patrz ćpunka". To było przykre, że wszyscy uważali, że zażywam narkotyki. Chociaż w ogóle tak nie było. Nie była to moja wina. Niestety nie każdy to rozumie. Kiedy siedziałam pod drzewem znowu przyszła jakaś rodzina i rozmawiano o mnie. W końcu wybrali kogoś innego. Wtedy zrozumiałam, że nikt nie chce mieć dziecka z nałogiem który nie zależał ode mnie. Najpierw dotknęła mnie tragedia rodziców, a teraz to. Po około dziesięciu minutach przyszła do mnie pani opiekunka. Usiadła koło mnie.

- Jak się czujesz Jasmin?
- Jak szkodnik. - wyznałam i poleciały mi łzy.
- Współczuję ci, a jednocześnie myślę, że warto powiedzieć im iż to nie był twój wybór tylko oni ci to robili.
- Nie jestem pewna czy dam radę.
- Ja wierzę, że dasz. Widzisz nic im nie powiedziałaś o rodzicach, ale to zrozumieli. Nie byłaś jedyna.
- A teraz jestem?
- Niestety tak. Widzisz są tu osoby, które pochodzą z rodzin, które mają problemy z alkoholem lub narkotykami. Jednak nie było dzieci pod ich wpływem.
- Rozumiem, ale dlaczego wyzywają tylko mnie.
- Nie tylko kochanie. Ci co wyzywają mają karę i ci co uciekają też, więc lepiej nie uciekaj dobrze?
- A pójdzie pani ze mną na cmentarz?
- Jeśli tego chcesz.
- Chciałabym kupić świeże kwiaty, ale nie mam za co, więc chociaż wywalić tamte i zapalić świeży znicz.
- Rozumiem wolisz znicz czy kwiaty?
- Znicz.
- Dobrze poczekaj tu za mną.
- Dobrze.

Opiekunka poszła, a ja znowu zostałam sama. Po około pół godziny wróciła.

- Dobra możemy iść jeśli jeszcze chcesz.
- Chcę. - wstałam z ziemi.

Razem z nią ruszyłam na cmentarz. Po około dwudziestu minutach byłam na miejscu. Zanim weszliśmy na cmentarz dostałam swój znicz.

- Mogę iść tam sama proszę? - powiedziałam pod wejściem.
- O ile wiem ten cmentarz ma dwa wyjścia. Skoro chcesz iść tam sama musisz mi obiecać, że do mnie wrócisz.
- Obiecuję. - powiedziałam i poszłam.

Doszłam do grobu moich rodziców i zapaliłam znicz. Tym razem najpierw się pomodliłam. Kiedy skończyłam zauważyłam, że są świeże kwiaty i zastanawiałam się skąd one się tu wzięły. Z tego co wiedziałam wszyscy najbliżsi krewni albo nie żyją albo mieszkają za daleko, więc raczej to nie oni. Rodzice niestety mi nie pomogą, ale chociaż mogę z nimi porozmawiać.

* Mamo... Tato to chyba dzięki wam znowu trafiłam do domu dziecka. Cieszę się, że nie muszę tego wszystkiego znosić. Jestem tak jakby wolna. Teraz jednak inne dzieci śmieją się ze mnie. Pani opiekunka mówi, że muszę opowiedzieć o tym innym dzieciom, aby to zrozumiały. Uważa, że jeśli dzieci mnie zrozumieją to już nie będą się śmiać. Nie mam wyboru i nie jest mi łatwo, dlatego poprosiłam o przyjście tutaj. Chciałabym, abyście przy tym moim wyznaniu byli ze mną szczególnie. Tylko o to dziś was proszę.

Po rozmowie z rodzicami wróciłam do opiekunki, a potem z powrotem do domu dziecka. Po obiedzie odbyło się spotkanie grupowe tak jak co tydzień.

- Czy ktoś chciałby coś powiedzieć?
- Ja bym chciała- powiedziałam i wstałam.
- Proszę Jasmin mów.
- Bo chodzi o to, że wszyscy mnie przezywają i ja chciałbym to wyjaśnić, ponieważ nie jest mi łatwo tego słuchać zwłaszcza, że mówicie to za moimi plecami. Ja nikogo nie obgaduję i wolałbym gdybyście wy też mnie tak traktowali jak ja was. Narkotyki wstrzykiwano mi kiedy spałam, więc za bardzo nie wiedziałem co mi robią, ale wszystko słyszałam i czułam. Mówię to, dlatego że namówiła mnie pani opiekunka. Bez niej nie odważyła bym się tego mówić pomogła mi również rozmowa z rodzicami.
- Dziękujemy, że się tym z nami podzieliłaś. Myślę, że dzieci teraz nie będą się śmiać. Zasługujesz na więcej.

Wróciłam na swoje miejsce. Spotkanie trwało jeszcze pół godziny. Później była kolacja. Kiedy weszłam do pokoju na moim łóżku było dużo narysowanych karteczek. Pisało na nich :"Nie gniewaj się na nas Jasmin." lub " Kochamy Cię nasza przybrana siostrzyczko. " albo " Przepraszamy Cię i współczujemy." To było naprawdę miłe i o wiele bardziej tolerancyjne. Poczułam się też lepiej. Poukładałam w jedno miejsce te kartki, aby mieć je na pamiątkę. Potem się położyłam na łóżku. Bałam się zasnąć stare przyzwyczajenie, że przyjdzie on. Również jak miałam iść do łazienki to przebiegałam. Nie byłam już taka sama. Te wszystkie doświadczenia zmieniły mnie, więc w sumie nawet gdybym spotkała się z Catrin mogłybyśmy się nie dogadać. Możliwe, że nawet nie rozumiała by moich problemów, bo ona miała już swój pierwszy raz i dziwiła się mi, że nie chciałam tego zrobić z Johnem. Więc możliwe, że jej by to pasowało. Nawet po wypadku, uważała że to moja wina, że John ode mnie odszedł. To nie było miłe. Wiedziała o tym i przeprosiła mnie za to. Teraz to nie ma znaczenia, bo mam dużo osób, które mnie wspiera. Zwłaszcza moja opiekunka, która pomogła mi się odtworzyć do innych i opowiedzieć im wszystko. Ze zmęczenia zamknęłam oczy i zasnęłam...

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz