Przez dwa miesiące było nam no prawie jak w niebie. Bardzo się kochaliśmy jednak zdarzały się zgrzyty. Zwłaszcza jeśli chodziło o powiedzenie prawdy jego rodzicom. Zazwyczaj jak się pokłóciliśmy on wracał do siebie na noc. Mimo wszystko to Lu przychodził mnie przepraszać. Wówczas wychodziliśmy na lody, do kina , na zakupy, czasami do parku. Raz nawet zaprowadził mnie do kosmetyczki i powiedział, że on wróci za godzinę. Nieświadoma niczego poddałam się zabiegom upiększającym, a kiedy wyszłam on stał z wielkim bukietem róż i mega dużym misiem. W pierwszej chwili bałam się, że to zaręczyny, ale były to przeprosiny. Lu miał wybujałą wyobraźnię to muszę mu przyznać i potrafił mnie zaskoczyć co też nie było łatwe. Od jakiegoś czasu bardzo źle się czuje i sama nie wiem czemu. Słabo mi i mam większy apetyt. Przez to wszystko przybrało mi się.Codziennie razem chodzimy na grób moich rodziców, zapalamy znicze i kupujemy co jakiś czas kwiaty. Obecność na cmentarzu drugiej osoby przestała mi przeszkadzać. Zresztą przy Lu czułam, że wreszcie moje życie się odmienia. Oboje wiedzieliśmy, że w końcu będziemy musieli powiedzieć jego rodzicom.
Następnego dnia postanowiłam sobie ogarnąć swoje konto na facebooku. Dostałam dużo zaproszeń osób, których nie znam. Zastanawiałam się o co chodzi, a potem zobaczyłam filmik, w którym oznaczony był Lu i ja. Pokazywał on jak się całujemy, ale ktoś go przerobił i wyglądało na coś więcej. Potem po prostu sama nie wiedząc czemu przeczytałam komentarze. Jak można spodziewać były głównie negatywne. Nie rozumiałam o co chodzi dopóki nie wpisałam imienia i nazwiska Lu. Okazało się, że jego tata jest cenionym politykiem,a jego mama jest profesorką języka polskiego. Wyszłam z domu zostawiając to wszystko. Wiedziałam, że obudziłam go, ponieważ drzwi za mną trzasnęły. Szłam przed siebie nie odwracając się ani nie zatrzymując. Znowu nie mogłam patrzeć mu w oczy ani jego rodzicom. Czułam się strasznie jakbym była jakimś szkodnikiem. Nie wiedziałam co robić. Sama nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać, ani kiedy dotarłam do domu dziecka. Poczułam, że właściwie tego chciałam jak wcześniej weszłam nie postrzeżenie przynajmniej do budynku. Kiedy weszłam na swoje piętro złapała mnie moja dawna opiekunka.
- Jasmin ty tu? Coś się stało?- pyta zatroskana i podświetla mi twarz.- Boże ty płaczesz? Chodź do mojego pokoju dziecko...-powiedziała, a ja posłusznie weszłam.
- Nic się nie stało...
- To dlaczego płaczesz?- pyta tym zatroskanym głosem, a ja rozpłakuję się doszczętnie, a ona tylko tuli mnie do piersi i czeka. Po około pół godzinny jestem w stanie jej coś powiedzieć.
- Zakochałam się...
- W ich synu?-rozumiała mnie beż słów... była jak mama...
- Tak...
- A jego rodzice nie mają nic przeciwko?
- Nie wiedzą.
- Więc o to chodzi ?Przecząco kiwam głową, a następnie opowiadam jej moje ostatnie kilka miesięcy. Mówię jej o nagraniu, które pojawiło się w internecie, a potem o tym kim są rodzice. Słuchała mnie zadając co jakiś czas pytania. Zwierzyłam jej się, że rodziców Lu nie ma praktycznie w domu, ale nam to nie przeszkadza. Rozmawiałyśmy tak jeszcze godzinę albo dwie, a potem ona zaproponowała mi abym została na noc, a ja się po prostu zgodziłam. Potrzebowałam teraz osoby, której ufam, a na niej jeszcze się nie zawiodłam. Położyłam się na kanapie i od razu zasnęłam jak dziecko. Kiedy wstałam rano jej już nie było. Musiała zachowywać pozory i robić to co zawsze, ale kiedy przyszła dała mi bułkę, kawałek kiełbasy i wodę. Potem dała mi trochę pieniędzy, które na początku nie chciałam przyjąć. Jednak mimo wszystko je wzięłam i wyszłam od tyłu tak aby nikt nie wiedział, że tu byłam. Poszłam od ruchowo na cmentarz, ale był tam Lu, klęczał. Schowałam się w krzakach, z których wydawało mi się, że płacze.
- Dlaczego kiedy jest już dobrze zawsze coś się psuje?- pytał się moich rodziców. - Chciałbym go za to zabić, ale nie mogę ze względu na Jas. Ona by tego nie chciała, ale przyrzekam wam, że on pożałuje tego co zrobił...._ powiedział po czym wstał i odszedł.
Wyszłam ze swojego ukrycia dopiero kiedy znikł mi z oczu. Nie rozmawiałam dziś z rodzicami, tylko chwilę się pomodliłam i również poszłam. Niestety nie widziałam gdzie poszedł Lu, ale jednego miałam pewność nie ma go w domu. Poszłam tam od razu i kiedy w nim byłam, zauważyłam rozwalony laptop. Nie miałam czasu, ale domyśliłam się kto go zepsuł. Musiałam się śpieszyć wbiegłam, więc na górę wzięłam koc i kilka potrzebnych rzeczy. Następnie wyszłam z domu i skierowałam się do pobliskiego sklepu. Kupiłam wodę i jedzenie oraz zapłaciłam ekspediencie, żeby nikomu nie mówiła że byłam u niej. Miałam szczęście wypuściła mnie nawet tyłem. Uciekłam do lasu, a kiedy nie miałam już ani prowiantu ani siły. Dotarłam do szopy. Od razu ją rozpoznałam to była dokładnie ta sama, którą spotkałam jak uciekłam z domu dziecka. Z jedną małą różnicą tym razem weszłam do środka i było tam łóżko. Bez namysłu ani zbędnego dociekania czyja jest ta szopa albo po prostu tego, że mogę mieć problemy, że do niej weszłam. Położyłam się na "łóżku" wyjęłam swój koc i przykryłam się nim. Powoli zaczęłam się rozgrzewać było to dla mnie magiczne. Żałowałam jedynie, że nie mam tu ciepłej herbaty . Tak właśnie zasnęłam marząc o ciepłej herbacie, mleku lub po prostu o czymś ciepłym.
Obudziłam się rano,a może południe. Kiedy przewróciłam się na bok i zobaczyłam kto jest przy moim "łóżku" zerwałam się na równe nogi. Nie mogłam uwierzyć w to że to był on i że obok mojego "łóżka" stał termos z tego co czułam z herbatą!
- Lu? Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona jednocześnie przetarłam oczy.
- Jas... to jest moja szopa... przychodzę tu kiedy nie mogę wytrzymać w domu... cały czas myślałem tylko o tobie nie mogłem tego znieść... zrobiłem herbatę, bo wiedziałem że jest tu zimno... przyszedłem około 12 w nocy... spałaś jak dziecko, a ja nie mogłem po prostu w to uwierzyć....
CZYTASZ
Przewrotny los
Teen FictionDziewczyna, która miała wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chlopaka. Poznajcie Jasmin, nastolatkę o blond włosach i brązowych oczach. Nigdy nie miała większych problemów czy to z rodzicami, czy pieniędzmi. Można by było powiedzieć, że jest to rodzina id...