Pół roku później.
Przez ten czas wiele razy byłam na cmentarzu i wiele osób przychodziło po swoje pociechy. Zdarzało się, że przez cały miesiąc nikt nie był adoptowany. Dzieci też przybywało lub wracały, tak jak ja. Były osoby, które też miały wstrzykiwane narkotyki, ale nikt się z nich nie śmiał. Co mnie niezmiernie ucieszyło. Zmieniły się też moje współlokatorki. Polubiłam się z nimi prawie tak samo jak z poprzednimi. Przez ten czas również nikt się nawet mną nie zainteresował. Aż do pewnego piątku, kiedy to przyszła kolejna rodzina. Nie zwróciłam na nich większej uwagi, tylko jak zwykle czytałam i kątem oka widziałam, że na mnie wskazują. Zignorowałam to jednak z przeświadczeniem w głowie, że jak poznają moją historię to wybiorą kogoś innego. Chociaż dziś miałam wrażenie, że coś się zmieni, dlatego od rana poszłam na cmentarz jednak tam niczego się nie dowiedziałam. Chociaż na to liczyłam. Potem zastanawiam się nad tym i sama nie wiedziałam czego tak naprawdę się spodziewałam. Możliwe, że nieświadomie liczyłam na czyjąś pomoc i takie rozmowy miały mi pomóc dotrzeć do tej osoby. Możliwe jednak, że się mylę, a to wszystko jest tylko złudzeniem. Jednak coś się zmienia. Opiekunka zawołała mnie, a ja posłusznie przyszłam. Kiedy weszłyśmy do korytarza zobaczyłam tą rodzinę, która pokazywała na mnie palcem. Patrzyłam na panią opiekunkę i tylko na chwilę na nich. Wyglądali na dość bogatą rodzinę.
- Jasmin to jest twoja nowa rodzina. Przywitaj się proszę, a potem się spakuj.
- Dzień dobry. - powiedziałam i poszłam do siebie.Spakowałam swoje rzeczy i szybko pożegnałam się z koleżankami, a na końcu podeszłam do mojej opiekunki.
- Do widzenia pani.
- Do widzenia Jasmin. Odwiedzę Cię na pewno i wiesz specjalnie dla ciebie dokładnie sprawdziliśmy tą rodzinę.
- Dziękuję. Tyle pani dla mnie zrobiła i pomogła mi się otworzyć.
- Pomagałam ci jak tylko umiałam, a teraz idź już. Mam nadzieję, że ta rodzina będzie dla ciebie dobra.Po tych słowach uściskałam ją i wróciłam do moich "nowych rodziców". Razem z nimi wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy. Moja nowa mama opowiadała mi, że będę miała pokój z tarasem i własną łazienką. Tak myślałam- powiedziałam w myślach. Ona kontynuowała, że zrobili go specjalnie dla mnie. Nagle nie mogąc się powstrzymać zapytałam.
- Dlaczego ja? Rozumiem, że skoro przyszli państwo do domu dziecka nie mogą mieć swoich. Zastanawia mnie jednak dlaczego ja a nie ktoś młodszy.
- To nie jest do końca prawda, bo mamy syna. Nie dogaduje się on z innymi dlatego postanowiliśmy, że najlepiej jak będzie miał rodzeństwo. Jednak nie mogłam zajść w ciążę, żadne leki ani inne rzeczy nie pomogły.
- Rozumiem, czyli ja jestem w wieku państwa syna.
- Tak.
- Tylko w domu dziecka są inne dzieci w moim wieku, więc dlaczego ja?
- Wydawałaś się najlepsza, a po za tym chcieliśmy ci pomóc.Jej głos się załamał co oznaczało, że to nie do końca prawda. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Potem mi mówiła, że są ciekawi jak zareaguje ich syn, bo on nie wie, że mam przyjechać. Słuchałam ją uważnie z ciekawością. Przypomniało mi się, że jako mała dziewczynka zawsze lubiłam słuchać opowieści dziadka, czego to mój tatuś nie zrobił jak był w moim wieku. Po około 30 minutach dojechaliśmy do pięknej rezydencji. Ten dom był większy nawet od mojego rodzinnego domu. Był tam wielki ogród oraz duża altana, gdzie można było zrobić grilla i spokojnie pogadać. Od razu to miejsce mi się spodobało. Praktycznie kiedy wyszliśmy z samochodu chciałam tam od razu pobiec i trochę pomyśleć. Zatrzymali mnie jednak rodzice.
- Jasmin choć proszę do domu poznasz naszego syna. - powiedziała i weszła do pałacu (tak można go było nazwać).
Stałam jeszcze chwilę i patrzyłam na dom. Jednak po chwili ponaglił mnie mój tata. Weszłam, więc do tego domu. W środku wszystko było jeszcze lepsze i droższe. Mimo wszystko nie było przepychu. Widać było, że pochodzą z bogatego rodu albo, że przynajmniej nie brakuje im pieniędzy. Tak jak mi kiedyś. Stałam w korytarzu, z którego widziałam tylko salon i jadalnie. Czekaliśmy na jego syna. Wyobraziłam go sobie jako rozkapryszonego bachora, który może mieć wszystko. Wolałam nawet nie myśleć, że kiedyś ja taka byłam. Usłyszałam jak otwierają się drzwi, a następnie kroki w stronę schodów. Serce zaczęło mi szybciej bić. Kiedy jednak chłopak zbiegł ze schodów i stanął przed nami zamurowało mnie. Nie mogłam nic powiedzieć wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie jego. Przed nami stał Lucas ubrany w jeansy i koszulkę w paski. Co prawda to nie garnitur, który miał kiedy wpadłam na niego.
- Jasmin to jest Lucas nasz syn. - jego mama w końcu przerwała ciszę.
- My się już znamy. - odpowiedział Lucas. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Synku chyba ci się pomyliło, ona jest z domu dziecka. - na te słowa zaczerwieniłam się.
- Jak to? - zapytał zdziwiony.
- Myślę, że wszystkiego się dowiesz w swoim czasie nie należy naciskać.
- Dobrze w takim razie. - wyciągnął rękę i przedstawił się po swojemu.- Lucas Montrose, wystarczy Mont.
- Jasmin, wystarczy Jas. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego rękę.
- Nasz syn nie lubi swojego imienia. - wytłumaczył mi jego tata.
- Dobra Jas chcesz zobaczyć dom? Chętnie Cię oprowadzę i wszystko pokażę.
- Luce nie tak szybko, może najpierw coś zjecie?- zapytała troskliwie patrząc na mnie.
- Ja bardzo chętnie zobaczę państwa dom jeśli mogę, bo nie jestem głodna.
- Jas słuchaj możesz mówić do nas po imieniu. Ja jestem Susanne. Nie chce słyszeć pani dobrze?
- Dobrze proszę p...yyy... Susann.
- Ja jestem Mike i też wolę jakbyś mi mówiła po imieniu.
- Nie wiem będzie mi trudno się tak przestawić.
- Ja też mogę mówić wam po imieniu? - zapytał Luce.
- Chyba sobie żartujesz. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.Po chwili Luce pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy zwiedzanie. Za plecami słyszałam jeszcze rozmowę jego rodziców, ale nie byłam w stanie jej zrozumieć...
CZYTASZ
Przewrotny los
Teen FictionDziewczyna, która miała wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chlopaka. Poznajcie Jasmin, nastolatkę o blond włosach i brązowych oczach. Nigdy nie miała większych problemów czy to z rodzicami, czy pieniędzmi. Można by było powiedzieć, że jest to rodzina id...