Rozdział 16

15 2 2
                                    

Wraz z Luce w nie całą godzinę zwiedziliśmy cały dom. Kiedy pokazał mi mój pokój od razu zostawiłam tam swoje rzeczy. Powiedział też, że później zabierze mnie na zakupy, abym znów mogła sobie coś kupić. Zaskoczyło mnie to, a potem jakby czytał mi w myślach podał mi szklankę z wodą i lodem. Teraz wyszliśmy na ogród. Zaskoczyło mnie to, że mieli tam basen, którego od frontu nie widać.

- Nie wiedziałam, że macie basen. - powiedziałam kiedy byliśmy w altanie.
- A co nie masz kąpielówek?
- Wiesz w domu dziecka nie są one potrzebne...
- Wiesz zawsze możesz kąpać się nago lub w bieliźnie.
- Chyba żartujesz. - zabrzmiałam jak jego mama, więc zaczęliśmy się śmiać.

Przy okazji przypomniało mi się jak z Johnem w jedne wakacje kąpałam się w bieliźnie, zamiast kąpielówek. Jak to powiedział mój kolega. Jeszcze chwilę gadaliśmy dopijając wodę, a następnie wstaliśmy. Kiedy chciałam wziąć szklanki.

- Lepiej nie.- powiedział z uśmieszkiem na twarzy.
- Czemu? - zapytałam zdziwiona. On podszedł do mnie bliżej.
- Mamy sprzątaczkę od tego. - powiedział ciszej.
- Przepraszam Lucasie. - powiedziałam i odłożyłam szklanki.
- Jeszcze raz nazwij mnie tak, a wylądujesz w basenie.
- Wybacz, zapomniałam... - kiedy odszedł na bezpieczną odległość, powiedziałam. - Lucasie...

Wtedy on w jednej sekundzie odwrócił się w moją stronę. Jakimś cudem udało mi się uciec na drugą stronę. Teraz tak się ganialiśmy. W końcu raz się potknęłam, a on mnie dogonił. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł nad basen.

- Nie błagam Luce. - myślałam coś na szybko. - Po za tym mam telefon w kieszeni.
- Serio, bo widziałem go przy Twoim łóżku.
- No proszę Cię, nie rób mi tego.
- Jak mam na imię.
- Luce. - musiałam ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć Lucas.
-No chyba się nauczyłaś. - powiedział stawiając mnie na ziemię.
- Dziękuję ci mój wybawco.
- Uważaj, bo się rozmyślę.
- Dobra lepiej chodźmy coś zjeść.
- W sumie czemu nie.

W kuchni odgrzaliśmy sobie obiad, nie wiele ze sobą rozmawiając. Potem poszłam do siebie na górę, bo jego zawołali rodzice. Po około pół godzinie usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę. - zobaczyłam go.
- Pomyślałem, że pogadamy. Po za tym mam ciasteczka. - pomachał mi opakowaniem.
- Kto by się oparł ciasteczkom. - uśmiechnęłam się i dodałam. - Wejdź.
- Wiesz zawsze mogę zostawić ci tylko ciasteczka.
- Choć. - usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. Po chwili wszedł, zamykając drzwi i usiadł przy mnie. - O czym chcesz gadać?
- O tobie. - otworzył ciastka.
- Nie mam ciekawego życia. - wzięłam sobie jedno.
- Chcę wiedzieć jak to się stało, że trafiłaś do domu dziecka. Wiem, że Twoi rodzice nie żyją.
- Skąd? - zapytałam zdziwiona.
- Tylko nie krzycz, poszedłem wtedy za Tobą...
- Nie wierzę, znowu... - pomyślałam o tym szybko. - Czekaj słyszałeś co do nich mówiłam?
- Tylko, że nikt się nie zajmie grobem.
- To ty kupiłeś kwiaty? - teraz wszystko zaczęło się składać w logiczną całość.
- Tak i jeszcze jedno zrobiłem...
- Co takiego?
- Sprawiłem, że wróciłaś do domu dziecka, wybacz.
- Ty napisałeś ten list?
- Tak.
- Wiesz, że dzięki tobie najprawdopodobniej jestem żywa.
- Mówisz?
- Tak dawali by mi coraz więcej narkotyków, a ja już nie mogłam i nie mogłam ci powiedzieć. To było straszne.
- Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. - dotknął mojego policzka, a mnie przeszedł przyjemny deszcz.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Dlaczego nie lubisz swojego imienia?
- To dłuższa historia.
- Mamy czas...
- Tylko, że ty mi jeszcze nie odpowiedziałaś o Twoich rodzicach...
- Och no dobrze. - opowiedziałam mu o wypadku i szpitalu, przez ten czas opróżniliśmy połowę opakowania.
- Przykro mi. Jeszcze ten dupek, który cię z tym wszystkim zostawił.
- Miał na imię John. Ciekawa jestem jak ty byś zareagował.
- Dobra. Ja bym Cię od tak nie zostawił. Nie jestem taki, dlatego Cię śledziłem, bo czułem, że potrzebujesz pomocy.
- Teraz twoja kolej.
- Jeśli chodzi o moje imię. Zawsze przedstawiałem się jako Luce. Kiedyś przyprowadziłem jedną dziewczynę do domu byliśmy ze sobą bardzo długo. Mama powiedziała do mnie pełnym imieniem. Jej się strasznie spodobało i mówiła do mnie pełnym imieniem... Pewnego dnia się jej oświadczyłem...
- Nie przyjęła?
- Przyjęła ucieszyła się bardzo, zaczęliśmy myśleć o ślubie. Ja chciałem poczekać, a ona nie. Po dwóch miesiącach okazało się, że jest w ciąży...
- To pewnie się ucieszyłeś.
- Ucieszyłbym się tylko to nie było moje dziecko. Przysłała mi potem jego zdjęcia z podpisem "mały Lucas". Teraz jak ktoś mówi moje imię mam przed oczami to dziecko.
- Ile ze sobą byliście?
- 3 lata.
- Przykro mi Lucas.
- Jas mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne Luce.
- Wymyśl mi przezwisko.
- Że co?
- No wiesz Luce nie podoba mi się z twoich ust, jakoś mi nie pasuje. Oczywiście możesz mówić jak moi znajomi Mont.
- Coś wymyślę. - uśmiechnęłam się do niego.
- Cieszę się. - odwzajemnił uśmiech. - O ostatnie ciastko. Weź ty.
- Nie ty je przyniosłeś zasługujesz na ostatnie.
- Zjedz ty na lepsze myślenie.
- No dobra. - wzięłam je.
- Wiesz jest już późno, pójdę do siebie.
- W takim razie dobranoc.
-Tak dobranoc.

Chłopak uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Postanowiłam się przebrać. Po chwili leżałam w łóżku i rozmyślałam o nim. Kiedy zaczęłam wyobrażać swoją przyszłość razem z nim, skarciłam się w myślach. Mimo, że nie byłam już w tamtym domu moje nawyki mi zostały. Nie mogłam zasnąć, wstałam i podeszłam do okna. Patrzyłam na ogród pomimo ciemności widziałam go w wyobraźni. Od ruchowo pomyślałam, że mojej mamie by się spodobał. Wszystkie rośliny były zadbane. Jednak przez obcą osobę. Stwierdziłam, że nasz ogród był lepszy, i że jednak chciałbym zobaczyć mój dawny dom. Wiedzieć jak ktoś go zmienił. W ostateczności wróciłam do łóżka, ponieważ było mi zimno. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Notka od autora.
Kochani bardzo przepraszam za opóźnienie. Miałam bardzo zakręcony dzień i nie ma mnie w domu, jeszcze raz przepraszam...

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz