Rozdział 4

24 3 1
                                    

-Jasmin wstawaj! - krzyknęła mama z dołu. 

Niechętnie wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek, była dziesiąta. Mimo wszystko jakoś się nie wyspałam. Ubrałam się w spodnie i moją ulubioną koszulę w kratę. Kiedy byłam już uszykowana zeszłam na dół wraz z moją walizką. Zostawiłam ją przy drzwiach i poszłam do kuchni. Mama podała mi śniadanie. Tata siedział i przeglądał gazetę. Ja również usiadłam przy stole i zajęłam się śniadaniem. Byłam ciekawa czy John przyjdzie. Mógł przecież zapomnieć. Kiedy zjadłam, poszłam usiąść koło taty. Dopiero wtedy się odezwał. 

-Widzę, że jednak nie założyłaś tej nowej sukienki.
-No wiesz tato spodnie są dużo wygodniejsze. - uśmiechnęłam się do niego.
-Zjadłaś już śniadanie.
-Tak tato.
-A walizkę zniosłaś?
-Tak tato.
-W takim razie za dwadzieścia minut wyjeżdżamy, a teraz idź na podwórko.
-Po co?
-Na huśtawce ktoś na ciebie czeka. 

Szybko wstałam. Serce biło mi mocno. Wyszłam i zobaczyłam go. Przyszedł, a ja miałam ochotę skakać ze szczęścia. Podeszłam do niego. Nie zauważył mnie. 

-Cześć kochanie. - dopiero wtedy podniósł głowę, a ja zauważyłam, że ma czerwone oczy. - John coś się stało? - usiadłam koło niego.
-Nie chcę, żebyś jechała, ale wiem, że nie masz wyboru. Pokłóciłem się z przyjacielem.
-To coś poważnego? Masz czerwone oczy.
-Nie wiem. Mam nadzieje, że nie. - uśmiechnął się blado.
Przytulaliśmy się i całowaliśmy. A potem tak po prostu siedzieliśmy obok siebie i nie rozmawialiśmy. Kiedy tata wyszedł zrozumiałam, że minęło dwadzieścia minut. Zwłaszcza, że tata wkładał moją walizkę do auta.
-Na mnie chyba pora. - wskazałam na tatę.
-Będę się odzywał, ale ty też pisz. - znowu mnie przytulił.
-Będę. - zapewniłam.
Wstałam z huśtawki i zobaczyłam, że biegnie Catrin.
-Catrin! - krzyknęłam i również biegłam w jej stronę.
Spotkałyśmy się w połowie drogi i mocno przytuliłyśmy.
-Będę tęsknić Jasmin.
-Ja też Catrin. Obiecaj, że i ty będziesz do mnie pisać.
-Obiecuję. 

Jeszcze chwile tak stałyśmy, a potem ona objęła mnie ramieniem i tak wróciłyśmy do mnie. John wstał z huśtawki i przywitał się z Catrin. Wtedy z domu również wyszła mama. Tata siedział już w samochodzie. 

-Jasmin, wsiadaj, jedziemy - powiedziała mama i wsiadła do auta.
Przytuliłam jeszcze raz Catrin i Johna. Kiedy miałam odejść John złapał mnie za rękę, przyciągnął i pocałował. Jak skończył mnie całować odeszłam i wsiadłam do samochodu. Machałam im jeszcze przez szybę jak już odjeżdżaliśmy.
-Mamo czemu ja nie mogę zostać. - zapytałam jak już wyjeżdżaliśmy z miasta.
-Powiedziałam ci już, że jak będziesz miała osiemnaście lat to zostaniesz. Masz piętnaście, więc masz odpowiedź. 

Przewróciłam oczami i wyjęłam książkę z torby oraz muzykę. Mieliśmy jechać więcej niż dobę. Zajęłam się książką. Kiedy ją przeczytałam, trochę się przespałam. Gdy się obudziłam byliśmy gdzieś w połowie drogi. Znowu nie miałam co robić. Włączyłam muzykę i oglądałam krajobraz z mojego okna. Kiedy przeleciały wszystkie piosenki, schowałam MP4. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Johna.
Ja: Kocham Cię. Tęsknię. Jak ja wytrzymam tydzień bez ciebie...
John: Kocham Cię. Napisz jak dojdziesz.
Ja: Na pewno napiszę...
Nie odpisał mi już nic, więc schowałam telefon. Tym razem patrzyłam na ulicę przez ramię taty. Jechaliśmy sobie dość spokojną drogą. Nagle zobaczyłam, że ktoś wyprzedza z naprzeciw inny samochód. Już wtedy wydawało mi się, że w nas uderzy. Przeklęłam w duchu kiedy rzeczywiście to się stało. Nasz samochód obróciło, wiec teraz stał w poprzek jezdni. Tata, odpiął pasy i chciał wyjść zobaczyć straty. Wtedy to się stało... Było nieuniknione. Słyszałam ostre hamownie, zamknęłam oczy. Usłyszałam jak szyba pęka i czułam, że się obracamy. Potem tylko ciemność. Żadnych głosów, żadnych odczuć. Tylko ta ciemność.... Trafiłam do szpitala w krytycznym stanie. Nie zdając sobie sprawy o czym później się dowiem...

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz