Rozdział 18

14 2 0
                                    

Zakupy trwały około dwóch godzin. Oczywiście Lu uparł się, żeby kupić mi coś kolorowego, a ja nie potrafiłam mu odmówić. Jakby tego było mało kupił mi dwa stroje kąpielowe, bo nie mogłam się zdecydować, który lepiej wziąć. W końcu jak wyszliśmy z galerii było już ciemno. Trochę się bałam, bo przechodził koło mnie jakiś pijany koleś, więc Lu mnie objął tłumacząc się, że będę się mniej bała. W jego obecności zwłaszcza kiedy był tak blisko nie mogłam oddychać. Jednak ja też w pewien sposób na niego działałam, bo jak mnie już objął to się strasznie zdenerwował. Kiedy byliśmy koło cmentarza zatrzymała przez co Lu na mnie wpadł i mnie nadepnął.

- Oła. - powiedziałam i podniosłam głowę do górę i byłam o centymetr od jego ust. Patrzyliśmy na siebie jakiś czas dopóki Lu nie przerwał ciszy.
- Przepraszam. - powiedział cicho.
- Nic się nie stało. - powiedziałam odruchowo.
- To dobrze. To co idziemy dalej? - odsunął się trochę ode mnie.
- Nie, chcę iść na cmentarz...
- Boisz się iść ulicą, a wejdziesz na cmentarz?
- A założymy się?- potwierdzając swoje słowa odsunęłam się od niego przez co już mnie nie obejmował.

- Dawaj...- powiedział dalej mi nie wierząc.

Wtedy na przekór wszystkim słowom wzięłam głęboki oddech oraz weszłam na cmentarz i od razu do grobu rodziców.Czułam się dokładnie tak jak wtedy kiedy uciekłam pani opiekunce w domu dziecka i bardzo tego żałowałam. Jednak tym razem nie odczuwałam tego ostatniego. W głębi serca czułam, że Lu poszedł od razu za mną, ale robi mi na złość nie ukazując się. Postanowiłam skupić na modlitwie, a następnie na rozmowie z rodzicami.

* Mamo... Tato... byłam dziś w naszym domu i nie wygląda najlepiej łagodnie mówiąc. Myślę, że w jakiś sposób czuwacie i jesteście ze mną to pewnie widzieliście nasz jakże brzydki dom. Tak mi przykro. Chociaż w szpitalu marzyłam, że ten dom powinien nie mieć innych mieszkańców teraz tego żałuję. Ten dom potrzebuje odpowiedniej osoby. Może powinnam go odkupić i zrobić tam porządek. Jeszcze nie wiem co z tym wszystkim zrobię. Mam teraz dobry dom z kochającą rodziną i ... Lucas'em. Jest to ich syn nazywam go Lu. Jest zupełnie inny i szczerze to mi się podoba, ale on takich jak ja ma na pęczki i na mnie nie za wiele zwraca uwagi. Czasami tak bywa. Wiem muszę być cierpliwa i się nie poddawać. Tego na pewno będę się trzymać, obiecuję. Kiedyś do was pewnie dołączę... Kocham Was.

Kiedy skończyłam i zapaliłam znicz. Chciałam wstać i wyjść, ale nagle zrobiło mi się słabo i musiałam chwile poczekać. Pomyślałam, że za szybko wstałam, więc tym razem powoli wyszłam z cmentarza. Zobaczyłam, że on czeka tam na mnie mocno zdenerwowany. Z jednej strony miałam nadzieję, że poszedł za mną z drugiej cieszyłam się, że w ogóle jeszcze był. Kiedy podeszłam do niego mocno mnie przytulił. Dopiero kiedy się odsunął mogłam coś powiedzieć.

- Już myślałam, że mnie udusisz.- uśmiechnęłam się.
- Ja no co ty. Idziemy już do domu.
- Oczywiście grzeczny chłopczyku.- powiedziałam z sarkazmem.
- Lepiej mnie nie podpuszczaj dobrze ci radzę.
- Skoro tak. Mam zamiar wziąć kąpiel w twoim basenie co ty na to?
- Ciekawie, ale mało interesujące.- powiedział z uśmieszkiem. Przysunęłam się do niego, pamiętając o oddychaniu.
- Pamiętaj, że kąpie się nago. -powiedziałam ciszej.
- Chyba sobie żartujesz? Nie zrobisz tego...
- A założymy się?
- Może lepiej nie.
- Przestań będzie okey, serio...
- Nie chcę tak...
- A jak chcesz?
- Nie tak.

Uśmiechnęłam się do niego chociaż nadal nie wiedziałam o co mu chodzi, ale wolałam nie pytać. Wróciliśmy do domu. Wszyscy już spali, więc sobie tak po prostu wzięliśmy kolację do pokoju. Gorąca herbata dobrze mi zrobiła po tym jakże dziwnym i trudnym dniu. Zastanawiałam się czy Lu myśli o tym dniu podobnie do mnie. Nie jestem odważna, a co do tego basenu wygrał by zakład. Cieszyłam się, bo on pomyślał, że mówię prawdę. Stwierdziłam, że należą się mu wytłumaczenie tego.

- Muszę Ci coś powiedzieć...
- Co takiego?
- Nie weszłabym do twojego basenu nago...
- Wiem i wygrałem zakład.
- Nic nie wygrałeś, bo o nic się nie zakładałam z Tobą.
- Jeszcze...

Uśmiechnęłam się i odruchowo przygryzłam wargę. Lu nie odrywał ode mnie wzroku. Patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze oddechy się prawie łączyły. Wtedy odwróciłam wzrok.

- Nie mogę. Przepraszam...
- To ja przepraszam... Lepiej już pójdę.
- Co będziemy robić jutro?
- Co ty na spacer? A potem kąpiel?
- Spacer powiadasz?
- Tak po lesie...
- Okey, a kąpiel?
- Basen po zmroku...
- Sama nie wiem...
- Zaryzykuję, że jutro już będziesz wiedzieć.
- Zobaczymy...
- Dobranoc...
- Dobranoc...

Kiedy zamknął drzwi i wyszedł opadłam na łóżko. Co się ze mną dzieje? - zapytałam się w duchu. Przy Lu zapominałam o wszystkim. Nawet o tym, że jesteśmy rodziną. To było najgorsze i chyba będę musiała zacząć go unikać. Zaczynam rozumieć, że się w nim zakochałam. W końcu po wszystkich rozważaniach zasnęłam. Śnili mi się rodzice, którzy obejmowali mnie ramieniem, ale byli jakby smutni. Obudziłam się. Chwilę leżałam i myślałam o nich, a później znowu zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Notka od autora

Kochani zaczęła się szkoła, a ja mam klasę maturalną i dużo przygotowań. Przez co rodzialy będą dodawane w różne dni tygodnia i o różnych godzinach.

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz