Rozdział 5

41 3 3
                                    

Leżałam na jakimś łóżku w obcym mi pokoju. Zdezorientowana nie wiedziałam, czy to, co się wczoraj wydarzyło było snem, czy rzeczywistością. Słyszałam pikanie jakiegoś urządzenia, które musiało być blisko. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to pikanie odpowiada biciu mojego serca. Nie miałam pojęcia czy mam coś złamane, wiec skoncentrowałam się na sobie. Czułam jedynie, że boli mnie głowa i brzuch. Sama nie wiedziałam co bardziej. Bardzo powoli poruszyłam najpierw lewą stopą potem prawą. Nie bolały mnie ani nie czułam oporu, kiedy je lekko podnosiłam. Kiedy robiłam to samo z rękoma, poczułam opór w prawej ręce. Pewnie jest złamana, pomyślałam. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatni raz miałam coś złamane. W końcu doszłam do wniosku, że w podstawówce miałam również rękę. Po tych przemyśleniach powoli podniosłam lewą rękę. Udało mi się położyć ją na brzuch. Co nie było najlepszym pomysłem, ponieważ rozbolał mnie jeszcze bardziej. Jęknęłam. Jednak nie poddałam się tak szybko, przejechałam po kołdrze, co miało mi pomóc zrozumieć, dlaczego mój brzuch mnie boli. Jednak i ten pomysł nie wypalił. Leżałam chwilę i czekałam, aż ból minie. W końcu przesunęłam rękę na klatkę piersiową. Nie szło mi to najlepiej, bo czułam jakby była z ołowiu. Gdy dłoń dotarła do celu, ciężko mi się oddychało. Przesunęłam rękę już pod kołdrą znowu w stronę brzucha. Każdy taki ruch kosztował mi wiele wysiłku. Miałam wrażenie, że muszę używać więcej mięśni niż normalnie. Miałam na sobie coś na styl piżamy, więc aby się dostać do brzucha; zaczęłam zwijać ją jedną ręką. W ten oto sposób dostałam się do niego. Jeśli to możliwe to bolał mnie on jeszcze bardziej, niż wtedy co położyłam na nim dłoń. Pod ręką wyczułam bandaże. Cholera, przeklęłam w duchu. Musiałam mieć operację, więc to, co na początku wydawało mi się snem, nie mogło nim być. Teraz pozwoliłam mojej dłoni wrócić na swoje dawne miejsce. Czułam, jak pulsuje mi brzuch, a raczej jakaś rana, której obecnie nie byłam w stanie zlokalizować. Zrobiło się jakieś zamieszanie, którego nie potrafiłam zrozumieć. Przyszła jakaś pielęgniarka i podniosła trochę moje łóżko. Tak, że mogłam spokojnie rozejrzeć się po pokoju. Wtedy pielęgniarka się do mnie odezwała.

— Dzień dobry, czy pamięta pani, jak się nazywa? — uśmiechnęła się.
— Gdzie jestem? — odpowiedziałam słabym głosem.
— W szpitalu, na oriomie, zaraz przyjdzie do pani lekarz.
— Mam na imię Jasmin. — odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie pielęgniarki.

Widziałam, jak coś zapisała i wyszła z pokoju. Teraz mogłam się rozejrzeć. Większość łóżek zostało zajęte. Zauważyłam, że koło mojego łóżka stoi szafka, a na niej zdjęcie moich rodziców oraz ususzone już kwiaty. Och to pewnie od Johna, pomyślałam. Leżał również tam mój telefon. Patrzyłam na zdjęcie moich rodziców i poczułam, jakby czegoś mi brakowało. Zastanawiałam się czy są tu gdzieś. Jeszcze chwilę czekałam i zobaczyłam, jak lekarz wchodzi do sali.

— Dzień dobry jak się pani czuje? — spytał spokojnie lekarz.
— Dzień dobry nie najlepiej. — odpowiedziałam nadal słabo.
— Proszę powiedzieć czy coś panią boli.
— Brzuch strasznie i głowa.
— Rozumiem, dostanie pani leki przeciwbólowe. Przeszła pani bardzo ciężką operację. To cud, że w ogóle pani się obudziła.
— Rozumiem, a jak ja tu trafiłam i o co chodzi z tą operacją?
— Miała pani wypadek samochodowy. Udało nam się wydostać panią z auta dopiero po trzydziestu minutach. Operacja była konieczna, ponieważ miała pani krwotok wewnętrzny.
— Wypadek? Dlaczego tak późno wyjęto mnie z auta?
— Tak wypadek i dlatego, że auto było odwrócone do góry nogami w rowie.
— Panie doktorze, a co z moim rodzicami?
— Pamięta pani chociaż jak mają na imię?
— Tak. Bob i Liliana. — widziałam, że lekarz coś zapisał.
— Dobrze sprawdzę i powiem pani na następnej wizycie. A teraz za pani zgodą chcę zobaczyć brzuch.
— Dobrze.

Lekarz podniósł delikatnie kołdrę i dotknął mojego brzucha, przez co jęknęłam.

—  Dziś zrobimy pani zmianę opatrunku.
— Dobrze.

Doktor wcisnął jakiś przycisk. Czekaliśmy ledwie chwilę i zjawiły się dwie pielęgniarki. Lekarz wydał mi jakieś polecenia, a one szybko zaczęły je wykonywać. Jedna z nich podała mi leki i trochę wody, które udało mi się połknąć z jej pomocą. Druga natomiast przyniosła bandaże. Teraz zdjęli mi prawie całą kołdrę. Podnieśli moją piżamę i zaczęli odwijać stare bandaże. Zamknęłam oczy. Czułam, że lekarz delikatnie dotyka rany. Jego ręka jakby mnie parzyła, przez co miałam ochotę krzyczeć. Zamiast tego mocno zaciskałam zęby. Kiedy lekarz skończył, na nowo zawinęli mi brzuch. Poprawili mi piżamę i przykryli kołdrą. Następnie wszyscy wyszli z sali. Dzięki temu badaniu udało mi zlokalizować ranę. Była ona na wysokości pępka. Była ona dość duża. Po kilku następnych minutach zaczęły działać leki, więc poczułam się trochę lepiej. Postanowiłam zobaczyć chociaż który dzisiaj jest i która jest godzina. Nie wiedziałam, ile czasu byłam w śpiączce.

Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Podniosłam rękę i wzięłam telefon. Już nie musiałam w każdy jej ruch wkładać aż takiego wysiłku, ale mimo to nie było łatwo. Podświetliłam telefon była godzina dziewiętnasta, piątek. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń oraz kilkanaście nieprzeczytanych wiadomości. Połączenie były głównie od Johna i Catrin. W wiadomościach było kilka od jeszcze innych koleżanek. Przeczytałam najpierw te od Johna.

John: Hej kochanie jesteś na miejscu?
John: Jasmin zadzwoń do mnie, proszę Cię.

Kolejne wiadomości od niego były bardzo podobne. Nic mu nie odpisałam tylko przeszłam do wiadomości z Catrin.

Catrin: Miałaś się odzywać i co?
Catrin: Och Jasmin tak mi przykro.... Współczuję Ci kochana.
Catrin: Wiem, że pewnie teraz chcesz być sama, ale obiecaj, że się do mnie odezwiesz.
Catrin: Widziałam wypadek samochodowy w telewizji. Mam nadzieję, że jesteś cała. Mówią, że trzy osoby nie żyją, jedna walczy o życie i jedna jest również w szpitalu. Bardzo się o ciebie boję.
Ja: Nie wiem, o co chodzi? Ze mną jest okej. Czego mi współczujesz?

Czekałam zaledwie kilka minut i dostałam odpowiedź.

Catrin: Och jak dobrze, że piszesz. Minęło tyle czasu. John to dupek. Pewnie zwiędły moje kwiaty.
Ja: Co ty mówisz? Myślałam, że to kwiaty od Johna. Ile czasu minęło?
Catrin: Jasmin dwa miesiące byłaś w śpiączce. A co do Johna to był u ciebie dwa tygodnie, a potem stwierdził, że się nie obudzisz i ma teraz inną.
Ja: Catrin ty chyba żartujesz?
Catrin: Chciałabym Jasmin...

Nie odpisałam jej już. Miałam tego dosyć. Odłożyłam telefon i tak po prostu zaczęły mi lecieć łzy. W głowie kołatało się dużo myśli. Zamknęłam oczy. Chciałam, aby to wszystko nie było prawdą. Choć dowiedziałam się, że John mnie zostawił, nadal miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Wiedziałam, że to nie on i bałam się wieści o rodzicach, które miał jutro powiedzieć mi lekarz.

Przewrotny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz