#22 [Nieporozumienia i kłótnie]

158 13 4
                                    

  *Shiro Yuki*

Przez całą drogę szedłem spokojnie, nie odzywając się. Nie chciałem robić widowiska dla gapiów, na szczęście domek był już blisko, a jakoś nikt puki co nie znalazł się aby wynająć dodatkowy pokój, więc mogłem się w nim na niego drzeć ile wlezie, choć chyba wystarczająco wyżyłem się na tym dupku w spelunie. Spokojnie wszedłem pierwszy do kamiennicy i ściągnąłem buty, grzecznie czekając aż Raahi się rozbierze, a kiedy to zrobił podszedłem do niego blisko, bardzo blisko, cały czas patrząc w jego oczy. Nawet przez przypadek się zacząłem przemieniać, zatrzymując przemianę, na tyle szybko, że miałem tylko uszy i ogon.

- Mogę wiedzieć, co to była za pierdolona licytacja o moją osobę?! Co ja pies, że do kogokolwiek należę? Nie! Gdybyś powiedział, że jestem twój w domu, nie miałbym nic przeciwko, ale nie byliśmy w domu! Powiedziałeś to licytując się z nim czyją własnością jestem! Byłeś zły, bo traktował mnie jak swoją własność, a sam potraktowałeś mnie tak samo! - zacząłem się wydzierać - Wiesz jak ciężko było mi się powstrzymać, aby najpierw nie walnąć ciebie, a dopiero później zająć się nim? - warknąłem powoli się odsuwając.

Obróciłem się do niego tyłem, starając się uspokoić, co dość marnie mi wychodziło, do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł, aby uspokoić tą zwierzęcą cześć mnie, która podsycała mój gniew. Podszedłem na powrót do Raahiego i pociągnąłem go za rękę prowadząc do salony, gdzie siłą pociągnąłem go, tak aby przewrócił się na kanapę i na niej położył, a sam siadłem na nim okrakiem, aby po chwili się położyć. Na szczęście mój pomysł zadziałał i udało mi się uspokoić zwierzęcą naturę na tyle, że sam się uspokoiłem.

- Nie mam nic przeciwko bycia twoim zwierzątkiem, ale tylko w domu, nie publicznie. - mruknąłem, patrząc w jego oczy, ale tym razem byłem spokojny. - Raczej nie przeszkadza ci, że cię zaciągnąłem na kanapę prawda? Sam mówiłeś, że chcesz poleniuchować jak wrócimy, zanim wyszliśmy... Apropo twoich zadań, bo podejrzewam, że jest ich więcej niż jedno, to pewnie wyjeżdżasz szybciej prawda? Nie, żebym cię wyganiał, bo to byłoby bezsensu, ale to nawet dobrze, bo szybciej wrócisz, a poza tym można powiedzieć, że ja z tygrysem staliśmy się jednością, w sensie, że przestał być osobną świadomością i jeszcze nie do końca nauczyłem się panować nad moją agresją, a nie chce się złościć i robić ci krzywdy o byle co... - wytłumaczyłem. - Raahi... M-mógłbyś, mnie pogłaskać? - zapytałem cicho, spuszczając wzrok. - N-no bo jakoś tak mnie naszło, a mimo wszystko tygrys to bardzo lubił i teraz mi tak zostało. - dodałem na swoje usprawiedliwienie.  

*Raahi Maharaj*

  Wybuch Shiro był jeszcze bardziej niszczący, niżbym mógł przypuszczać. Wiedziałem, że naprawdę się w nim gotuje ze złości i mi również dostać się może rykoszetem, ale bezpośrednio? Aż tak zawaliłem? Nie do końca takiego obrotu sprawy się spodziewałem. Nawet przez moment nie pomyślałem o nim "moja własność", kiedy mówiłem, że jest "mój". Nie to miałem na myśli. Całkowicie. Musiałem mu to wytłumaczyć, a nie, stanąłem jak słup i słuchałem jego wściekłości. Już otwierałem usta, gotów zaprzeczać takiemu myśleniu zmiennokształtnego, kiedy chłopak szarpnął mną dość mocno i zaciągnął do salonu, dosłownie rzucając mną o kanapę. Z tego zdziwienia już całkowicie zapomniałem, że miałem się wytłumaczyć. Jęknąłem tylko głucho, gdy moje plecy odbiły się od mebla i potrafiłem tylko stęknąć, kiedy wgramolił się na mnie Shiro. Uspokoił się już trochę, co odebrałem z westchnieniem ulgi, ale jego kolejne słowa... To rozwścieczyło z kolei mnie. Zacisnąłem zęby i zmarszczyłem nos. Nie bardzo skupiłem się na reszcie wypowiedzi, coś o moich misjach i o tygrysie, ale to zaginęło pod napływem negatywnych myśli.
Traktować osobę myślącą ludzko i mającą ludzkie odruchy jak zwierzątko? A co on pies? Kurwa, nie miałem zamiaru grać jego właściciela, nawet w domu, nie w ten sposób. Byliśmy sobie równi. Żadnej chrzanionej hierarchii, która stawiałaby zmiennokształtnego poniżej mnie. Nawet jeżeli był lokatorem w moim domu, to przecież nie ma sensu stawianie nas na różnych pozycjach.
- Raahi... M-mógłbyś, mnie pogłaskać? - Usłyszałem jakby gdzieś z oddali głos Shiro i odruchowo, bez większego zastanowienia, wplotłem palce w jego włosy intensywnie myśląc, jednak zaraz się zreflektowałem, przecież miałem być wkurzony! Gwałtownie zmieniłem nasze pozycję, tak że teraz chłopak leżał pode mną, a ja z rękoma po obu stronach jego głowy usiadłem na jego biodrach.
- Jak mogłeś pomyśleć o jakiejś pieprzonej licytacji? - Zapytałem względnie spokojnie, utrzymując wybuch gniewu mocnymi więzami. - Jak mogłeś sprowadzić się do pozycji psa do cholery? Nie masz nic przeciwko bycia moim zwierzątkiem? Naprawdę to powiedziałeś? Chyba śnisz. - Sapnąłem tym razem ze złości, zaciskając na chwilę zęby, żeby stłumić chęć podniesienia głosu o ton wyżej. - Nie jestem twoim właścicielem, zapamiętaj to. Nigdy nim nie będę. Masz własna wolę do cholery. I oczywiście, że byłem zły, że ten sukinsyn nazwał cię swoją własnością! Miałem nie być, skoro wiedziałem co ci zrobił? Tylko dlaczego w ten sposób zrozumiałeś moje słowa? - W moich oczach zapewne szalały złowieszcze ogniki, więc odetchnąłem i przymknąłem powieki, urywając dotychczasowy kontakt wzrokowy. Niespodziewanie ciemność przyniosła oswobodzenie z tego szaleństwa, które mną zawładnęło. Uważałem je za właściwe, tak w sumie, jednakże nie chciałem się wściekać na chłopaka teraz, gdy jeszcze chwilę temu przechodził przez coś tak nieprzyjemnego, mierzył się z przeszłością, mroczną i ciężką przeszłością. Wszelkie siły mnie opuściły i opadłem na drobniejsze ode mnie ciało, przyciskając je do kanapy. Głowę umieściłem po jego lewej stronie, wtuliłem nos w jasne włosy i westchnąłem. Wiedząc, że nieważne jak głośno będę mówił, on na pewno mnie usłyszy, resztę dodałem już szeptem.
- Zgodziłem się wdepnąć w ten związek, zapomniałeś? Chyba, że nie odebrałeś rozmowy w ogrodzie jako akceptacji łączącej nas więzi? - Lewa ręka, która leżała gdzieś bezwładnie, powędrowała w stronę policzka Shiro, ale ciężko było mi go zlokalizować, nie widząc nic, więc zahaczyłem najpierw o ramię, a potem przejechałem dłonią po jego szyi, odnajdując w końcu szczękę i policzek. Pogłaskałem kciukiem zarys kości policzkowej zmiennokształtnego i zatrzymałem rękę na wpół wplecioną w jego włosy, a na wpół dotykającą skroni. - Kiedy mówię mój - wznowiłem wypowiedź - to działa to w obie strony. Mentalnie, nie fizycznie. Ja jestem twój, tak jak ty mój, na tym samym poziomie. Czy nie na tym to polega? Nie chodzi tu o traktowanie przedmiotowe, jak własność, tylko o należenie do siebie wzajemnie. Jesteś mój, czy się mylę? - Dmuchnąłem powietrzem w stronę jego ucha i uśmiechnąłem się. Nadal z zamkniętymi oczami leżałem na zmiennokształtnym i wsłuchiwałem się w jego oddech, czekając na reakcję na moje słowa.  

Shiro Ai - Biała Miłość [Yaoi] [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz