#3

501 27 4
                                    

Miłej lektury.

- Daleko jeszcze?

- Kilka minut.

- Zajedźmy do sklepu. Muszę kupić jakieś kosmetyki skoro mam u ciebie mieszkać.

- Spencer... Wszystkie twoje rzeczy już tam są.

- No tak. - dziewczyna złożyła ręce na piersi i oparła głowę o szybę.

- Mogę wiedzieć co powiedziała ci Hanna?

- Odpowiedziała na moje pytania. Nic ważnego. - brunetka otworzyła schowek samochodowy. - Masz może papierosy?

Wren szybkim ruchem zamkną plastikowe drzwiczki i położył rękę na udzie kobiety.

- Wszystko co powiesz i o czym myślisz jest ważne, Spence. No i... ty nie palisz. - na te słowa dziewczyna przewróciła oczyma.

Samochód gwałtownie się zatrzymał przed małym drewnianym domkiem.
Przed wejściem stały cztery perfekcyjnie ostrzyżone drzewka. Trawnik lśnił, a przed drzwiami znajdowały się duże doniczki z pięknymi, czerwonymi kwiatami, które układały się w kule. Cały dom był prawdziwym dziełem sztuki. Duże okna i granatowy, lekko spiczasty dach wyróżniały się wśród innych domów, które wyglądały identycznie lub bardzo podobnie.

Wren wyszedł z samochodu, otworzył drzwi brunetce i podał jej rękę.

- Wasza ekselencjo.

Spencer zignorowała go i sama wyszła z auta.

- Bardzo ładny dom. - wskazała na budynek.

- Wiem. W końcu ty go wybierałaś. - mężczyzna ruszył w stronę wejścia.

- Ja? - zapytała zdezorientowana i poszła za nim.

- Tak. Kiedy przyjechałem do Rosewood poprosiłem cię o pomoc w wybraniu domu, urządzeniu go i takie tam. Potrzebowałem kobiecej ręki, a ty jesteś w tym świetna.

Weszli do domu. Wren oprowadził po nim dziewczynę i pomógł jej rozpakować torbę. Opowiedział jej o randkach na których razem byli i miejscach jakie odwiedzili. Następnie zajęli się przygotowaniem kolacji.

-To trochę dziwne.

- Co jest dziwne, Spence? Ja to zrobię. -  zabrał dziewczynie worek warzyw.-  Ty usiądź i odpoczywaj. Zalecenia lekarza. - wskazał na siebie i zachichotał.

- To wszystko. - dziewczyna wyrzuciła ręce w powietrze. - Ty i ja. Wypadek. Moja matka.

- Ona mnie nienawidzi. - stwierdził Wren i zaczął kroić warzywa.

- Taaak. Twierdzi, że zdradziłeś Melisse, a wszyscy dobrze wiemy, że było odwrotnie.

- A jednak coś pamiętasz. - mężczyzna oparł się o stół i wpatrywał w dziewczynę z zainteresowaniem.

- Uhm... Tak. Sama nie wiem skąd. Ale nie chciałam denerwować mamy..

- Czyli nie powiedziałaś jej jaką... Ehh kobietą... Jest jej starsza córka.

- Nie. - dziewczyna pokręciła przecząco głową.

- To musi być dla ciebie trudne. Mieszkasz z byłym narzeczonym swojej siostry, a teraz jesteście to znaczy.. Jesteśmy razem. - chłopak wrócił do przygotowywania potrawy.

- A jesteśmy? -dziewczyna usiadła na stole.

-A nie?

-Byliśmy razem.

- A więc sprawie, że znowu będziemy. - uśmiechnął się zawadiacko i podszedł do kobiety, która natychmiast zeszła ze stołu.

- Nie potrzebujesz mojej pomocy? Mogę nastawić ryż lub zrobić sos... - dziewczyna szybko go ominęła i otworzyła lodówkę.

- Zabrałem cię do naszego domu, bo po pierwsze bardzo się za tobą stęskniłem, po drugie chciałem cię mieć na oku... Żebyś przypadkiem nie wpadła na głupi pomysł powrotu do pracy lub sprzątania. Po trzecie, księżniczko to kolejny etap terapii od doktra Scotta. Natychmiastowy powrót do codzienności. - mężczyna położył dłonie na biodrach dziewczyny i zaczął składać jej delikatne pocałunki wzdłuż szyi

- Skoro doktor Scott nakazał natychmiastowy powrót do codzienności to chyba powinnam wrócić do pracy.- Spencer odwróciła się i przytuliła bruneta. - Proszę!

- Dobrze. Ale w domu, w łóżku. Kilka godzin z laptopem nie powinno ci zaszkodzić. - odwzajemnił uścisk i pocałował kobietę w czoło.

- Wiedziałam, że się dogadamy. - Spencer uśmiechnęła się i szybko opuściła pokój. - Zawołaj jak kolacja będzie gotowa!

Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął gotować wodę na ryż.
Spencer udała się w stronę salonu. Ten dom jest piękny nie tylko z zewnątrz, ale również wewnątrz. Elegancki i z klasą. Ma bardzo bogate wnętrze, ale nie traci przy tym rodzinnego ciepła. Zdecydowanie jest on wymarzonym domem brunetki.

Spence usiadła w salonie i wzięła swój telefon. Wybrała numer przyjaciółki i zabrała się do pisania wiadomości.
Do: HannaBanana
Od: Spencer
Chyba faktycznie muszę się z nim spotkać.

Kilka godzin wcześniej. Szpital.

- Wszystko ci opowiemy jak przyjedzie Toby.

- Nie chcę go widzieć, Han.

- Musisz wszystko sobie przypomnieć. Powinnaś spędzać czas z ludźmi mającymi na ciebie wpływ w przeszłości...

- Nie chcę go widzieć i jestem pewna, że on mnie też.

- Czekaj... Nie powinnaś chyba tego pamiętać. W sensie no wiesz. Tej akcji z Toby'm. O matko, Spence! Pamiętasz? Pamiętasz! Boże Spence!

- Powiedzmy, że coś tam... - spojrzała się w stronę drzwi. -Absolutnie niczego nie pamiętam. - powiedziała głośno i mrugnęła do blondynki.

- Gotowa? - do sali wszedł Wren.

:)

Pamiętasz mnie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz