#17

165 14 6
                                        

miłej lektury!

Półtorej miesiąca później Spencer nadal nie odpowiedziała nic Wrenowi. Ignorowała jego próby kontaktu ze sobą. Ostatnio miała złe samopoczucie i miewała migreny. Tłumaczyła to dużą ilością pracy, ale kiedy doszło zwracanie, przerażona zadzwoniła po Sabrine. W towarzystwie wspierającej przyjaciółki, Spencer postanowiła zrobić test ciążowy.

Odkąd wróciła do pracy praktycznie nie miała życia prywatnego. Popołudniami planowała inwestycje i wykonywała prezentacje, wieczorami chodziła na randki z laptopem i fakturami, a nocami rozmyślała co dalej ma zrobić ze swoim życiem. Utknęła w malutkiej, czarnej kropce. Tak było i tej nocy. Leżała zakopana pod kołdrą i myślała o przyszłości, kiedy przyszła jej niepokojąca wiadomość od „A". Dostała w niej jakiś dziwny wierszyk, namiary i zdjęcie zakrwawionej Hanny. Spencer nie zastanawiała się długo, natychmiast udała się do samochodu. Wklepała współrzędne do nawigacji i ruszyła.

Po godzinie drogi podjechała pod bardzo stary, opuszczony dom. Dziewczyna odpaliła latarkę w telefonie i powoli weszła do środka. Wewnątrz, budynek był jeszcze bardziej przerażający niż na zewnątrz. Drewno, pajęczyny i ciemność to niekoniecznie najlepsza kombinacja. Spencer czuła lęk, ale nie mogła się poddać. Jej przyjaciółka była w niebezpieczeństwie. Telefon dziewczyny zawibrował, dostała nową wiadomość. „Jest na górze. Pobawimy się? -A". Kobieta powoli wspięła się po spróchniałych schodach. Zrobiła kilka kroków w stronę drzwi z pod których świeciło jasne światło. Już miała łapać za klamkę, ale po chwili poczuła okropny ból ręki. Dziewczyna dotknęła się w bolące miejsce, a na jej dłoni pojawiła się krew. Spencer miała dużą, otwartą ranę. Odnalazła szybko jakąś pralnie lub coś takiego i zawiązała sobie w miejscu rozcięcia ręcznik. Jeżeli przecięto jej tętnice to były ostatnie chwile jej życia. Kobieta przeszła powoli kilka kroków. Poczuła promieniujący ból i osunęła się na ziemie. - Umieram? - pomyślała i przymknęła oczy. Ostatnie co zobaczyła to ciemna sylwetka stojąca nad nią.

- Co ty tam do cholery robisz, Spencer? - powiedział sam do siebie Wren i przycisnął pedał gazu. Śledził małą czerwoną kropkę co chwile znikającą z nadajnika. Mężczyzna krążył dookoła lasu już od dobrych trzech godzin i przeklinał pod nosem, że dopuścił do tego, że Spencer przeczytała tę wiadomość od Leili. Pierwszy raz był bezradny i przerażony . Nigdy mu na nikim nie zależało. Matka zostawiła go z chorym psychicznie ojcem. Szpital dla wariatów to nie najlepsze miejsce dla małego chłopca. Dorastając w zakładzie nauczył się pewnego rodzaju znieczulicy wobec innych. Nie przywiązywał się do ludzi, traktował ich z góry, kiedy ktoś źle go potraktował odpowiadał na zaczepkę ze zdwojoną siłą. Nie traktował Spencer poważnie. Był z nią dla informacji i korzyści fizycznych. Wszystko zmieniło się pamiętnego dnia, kiedy to razem wybrali się pod namiot. Kobieta pokazała mu wtedy prawdziwą siebie i sprawiła, że poczuł jak piękne jest życie. Byli tam tylko dla siebie. To były zdecydowanie najpiękniejsze dzień i noc jego życia. Przeklinał, że Spencer straciła pamięć i nie może wspominać z nim tej chwili. Rozmarzonego mężczyznę wyrwał z rozmyśleń nadajnik GPS. Kropka pojawiła się na więcej niż kilka sekund. Wren szybko podjechał pod wyznaczony punkt. Wyszedł z auta, ale zamiast dziewczyny znalazł tylko jej telefon, prawo jazdy i karty kredytowe. Przez jego myśli przeleciało dużo myśli co może dziać się teraz z kobietą. Została zgwałcona, zabita, porażona piorunem i leży gdzieś tam, a on nie może jej znaleźć. Brunet zabrał znalezione rzeczy i wszedł w głąb lasu.

- Znajdę cię, Spence. Obiecuję.

Tymczasem Toby również był w drodze do opuszczonego domu. Koło pierwszej otrzymał wiadomość od Spencer. Napisała, że jest z „A" i on ją chyba zabije. Podała namiary. Oczywiście to nie dziewczyna była nadawcą tego SMS'a, ale człowiek w czarnej bluzie. Usilnie chciał sprowadzić policjanta do drewnianego domku. Kiedy niebieskooki podjechał pod budynek i zobaczył auto Spencer serce zabiło mu mocniej. Wystraszył się, że może już być za późno, że nie zdążył jej uratować. Zabrał swój pistolet ze schowka i wszedł do domu. Zakradł się w stronę kuchni, ale nic tam nie znalazł. Postanowił sprawdzić górę. Kiedy wchodził po schodach zauważył, że jakaś ciemna, duża postać siedzi na podłodze.

- Nie ruszaj się! Policja! - krzyknął, naładował broń i wycelował w tajemniczego człowieka.

- Toby?

- Wren? Co ty tu robisz? - Tobias schował broń i podszedł do bruneta. Lekarz wskazał na ślad krwi na ścianie i na podłodze.

- Zapewne to samo co ty. Obawiam się jednak, że oboje się spóźniliśmy. - westchnął.

- Cholera. To jej krew ?

- Prawdopodobnie. - Wren wyciągnął z kieszeni telefon kobiety i obrócił go. Na tyle obudowy było trochę zaschniętej substancji o takim samym kolorze jak krew w budynku. - Nawet na pewno.

- Musimy ją znaleźć. Przeszukajmy dom. - oznajmił Toby.

- Już to zrobiłem. - Wren podniósł się z podłogi. - Ale mam pewien pomysł. - powiedział, a następnie oboje wyszli z domu. Wsiedli do samochodu Tobiasa i ruszyli.

- Dlaczego spuściłeś ją z oczu? - zapytał spokojnie T.

- Nie jesteśmy już razem od prawie dwóch miesięcy. Była wolna.

- To skąd wiedziałeś gdzie jest ?

- Namierzam jej telefon. - powiedział oschle.

- Przerażasz mnie Wren.

- Nie tak bardzo jak ty mnie. Trzymasz naładowaną broń przy kochanku swojej żony. - brunet wskazał na kieszeń Tobiasa.

- W tej chwili jesteś mi potrzebny. - westchnął policjant i gwałtownie skręcił w prawo. - Daleko jeszcze ?

Ten rozdział i 16 miały być razem, ale zdecydowałam, że je odziele.
Dziękuję za głosy

Pamiętasz mnie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz