Zdziwienie wymalowane na twarzy Odyna, było ostatnią rzeczą którą mogło się po nim spodziewać. Był wprawdzie wszechwiedzący, lecz tym razem nawet jego zaskoczył ten jakże nieprawdopodobny i osobliwy widok.
A był nim Loki, trzymający w ramionach, ludzką niewiastę.Mężczyzna lekko chwiejnym krokiem wmaszerował do sali.
Na jego twarzy malowała się czysta rozpacz, oczy miał zaczerwienione od słonych łez. Oddychał z trudem.
Uklęknął przed tronem, spuszczając nisko głowę, okazując szacunek.
W ramionach wciąż trzymał martwe ciało Ann.– Ojcze – odedzwał się zduszonym głosem
– Synu – pozdrowił go Odyn – Widzę że... potrzebujesz mej pomocy.
Loki skłonił głowę jeszcze niżej, chłód przeszywał jego ciało, niczym sztylet.
Nienawidził płaszczyć się przed nikim, nigdy.
Jednak czego się nie robi dla własnych celi.– Tak, ojcze, błagam cię o pomoc w odzyskaniu jej... nieważne jak wysoką cenę miałbym za to ponieść, zrobię dla niej wszytko.
Odyn zmierzył go uważnym spojrzeniem, jednego oka. Przeniósł wzrok na kobietę, była naprawdę urodziwa, choć martwa i lekko sina, jak również splamiona krwią i brudem.
Loki patrzył na nią w ten sam sposób, jak niegdyś on patrzył na Friggę, gdy się poznali.
To go przekonało, tak samo jak myśl, że jego aspołeczny syn może nigdy nikogo już tak nie pokocha.– Czy możesz przysiąc mi, że ją kochasz? – zapytał powoli
Loki natychmiast przytaknął, boskie słowo wiązało ze sobą ogromną odpowiedzialność, jednak nie w przypadku boga kłamstw. Dla niego wszystko było grą, a otaczające go istoty - pionkami.
Zwycięzca mógł być tylko jeden, a będzie nim, on sam.– A więc niech tak będzie, pomogę ci, synu. – rzekł Wszechojciec, pochylając głowę
Loki niemal uśmiechnął się zwycięsko, jednak w porę się opanował, przecież nie mógł wypaść z roli, musiał odegrać to przedstawienie perfekcyjnie, stawką był tron i zemsta nad znienawidzonym bratem.
– Wskrzeszę ją dla ciebie, synu, lecz pamiętaj me słowa: to co należy do Śmierci, zawsze Jej pozostanie. – rzekł, dotykając czoła Ann – Aby dobić targu ze Śmiercią, należy dać Jej coś istniejącego, a zarazem coś nie do końca z naszego świata. Niewiadomo kiedy się o to upomni, ani co to będzie, lecz jest to nieuniknione.
Koniuszki palców Odyna rozbłysły światłem, na skórze Ann zaczęły powstawać złote linie, jakby zamiast krwi w jej żyłach płynęło czyste światło.
Prowadziły wzdłuż jej ciała, niczym cienka siateczka pęknięć.
Przypominało to makabryczny taniec, dobra i zła, ciemności i światła.
Fala przerażającego chłodu, ogarnęła salę, próbując opleść ich swymi mackami.
Odyn wyszeptał coś w języku starszym niż świat, nieznanym Lokiemu, ani na jotę.
W tym samym momencie, Ann zaczerpnęła tchu.Kobieta nie otworzyła oczu, jednak jej klatka piersiowa unosiła się miarowo.
Wdech i wydech.
Loki poraz kolejny ułożył sobie jej ciało na kolanach, delikatnie gładząc policzek.
Moja królowa.
Moja władczyni.
Moja żona.
Moja przepustka.
****Ann otworzyła oczy, oddychając z trudem.
Starała się brać głębokie wdechy, jednak jej serce gnało jak oszalałe, ze strachu.
Miała wrażenie jakby obudziła się z najstraszniejszego koszmaru jaki dotąd miała, a zdarzały się one niemal każdego nieszczęsnego dnia.
Śniła o płynącej krwią rzece, ruinie jej dawnego domu, makabrycznym tronie z czaszek, na którym zasiadał dumny mężczyzna, o przenikliwych, wypełnionych pogardą i złem, zielonych oczach.
Mężczyzna wykrzywił usta w podłym uśmiechu, wyciągając do niej dłoń.
Chciała ją odepchnąć, lecz jej nadgarstki krępowały łańcuchy, a po jej dłoniach spływała krew.– Nie! – krzyknęła, gdy zaczęła pochłaniać ją ciemność.
– Uspokój się – szeptała do siebie, zdławionym przez łzy tonem – To tylko sen, tylko sen.
Mocniej zacisnęła powieki, powstrzymując łzy, jej dłonie powędrowały do pościeli, którą miała zamiar się nakryć. Poczuć znajomy zapach proszku do prania. Usłyszeć uspokajający rytm, wybijany przez czerwony zegar, wiszący na ścianie.
Przypomnieć sobie że już wszystko w porządku, że jest w domu.Jednak zegar nie wybijał swej typowej melodii, a pościel nie pachniała proszkiem, tylko czymś obcym, świeżym i męskim.
Rozejrzała się po pokoju, który nie należał do niej, jednak niewiele widziała. Jedynie zarysy pojedynczych mebli.Wyplątała się z pościeli, gołymi stopami dotykając zimnej podłogi.
Speszył ją fakt, że była w samej bieliźnie, momentalnie na jej twarzy wykwitł rumieniec, mimo że nikogo nie było w pobliżu.Okryła się kołdrą i ruszyła do drzwi.
Dziwne, nie czuła na sobie alkoholu, więc to by wykluczało przelotną znajomość w jakimś barze, która skończyła się tak, a nie inaczej.
Chociaż, alkohol mógł zwietrzeć, a ona faktycznie to zrobiła, tylko, nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy wychodziła z domu.Gdy tak szła, naprawdę długim korytarzem, wręcz bezkresnym korytarzem, zastanawiając się jak tu trafiła, uderzyła w coś, a może raczej kogoś?
Zacisnęła mocniej pięści na prowizorycznym okryciu, cofając się ostrożnie.
Ktoś, okazał się dobrze zbudowanym wysokim mężczyzną, w dziwnej... piżamie, niczym gladiator, bądź wiking. Tak, z pewnością przypominał wikinga.
Miał długie blond włosy, miły, choć zaskoczyny uśmiech i niebieskie oczy, choć ich kolor był niejednoznaczny w tym świetle, a raczej w jego braku.– Witam piękną panią! – uśmiechnął się szeroko – Ale, jeśli mogę spytać, co pani tu robi?
– Też chciałabym wiedzieć – wymamrotała do siebie – K-kim pan jest? Co pan tu robi?
Mężczyzna roześmiał się gardłowo, mimo swojego ogromu wydawał się naprawdę przyjazny.
– Mieszkam – stwierdził, drapiąc się po dwudniowym zaroście – Mów mi Thor.
To imię jej coś mówiło, lecz za nic na świecie nie mogła sobie przypomnieć co, dlatego tylko skinęła głową, mrugając.
– Mam na imię Ann – powoli wyciągnęła do niego rękę – Nie wiem jak się tu znalazłam, ale jeśli mógłby pan, znaczy jeśli mógłbyś zamówić mi taksówkę byłabym ogromnie widzięczna.
Thor spojrzał na nią jak na wariatkę, może za mocno uderzyła się w głowę?
I, czym na wszystkich przodków, była taksówka?– Jest już późno – mężczyzna podrapał się po głowie, nagle czymś zażenowany – Zaprowadzę cię do mojej sypialni, a rano porozmawiasz z Odynem.
– Kim? – zapytała oszołomiona – Nie, czekaj, ja nie...
Musiała naprawdę mocno oberwać – pomyślał, lecz uśmiechnął się do niej ciepło.
– Spokojnie, mogę spać w komnacie obok – pocieszył ją, patrząc jak napięcie powoli schodzi z jej twarzy
Kiwnęła głową, o tej porze nie potrafiła jeszcze kontaktować, chwiejnym krokiem ruszyła więc za mężczyzną.
Czuła się naprawdę dziwnie, nieswojo, choć może nawet trochę jak nowo narodzona.I gdyby wiedziała ile w tym było prawdy, mogłaby z czystym sumieniem przyznać że oszalała.
Ale czyż to właśnie szaleńcy, nie byli zwycięzcami?
Zwycięzcami swoich własnych gier?×××
Cześć! Czasem zdarzają się słabsze rozdziały i sądzę że ten właśnie taki był, ale ocenę zostawiam wam, ludziska.
CZYTASZ
Iluzja
FanfictionUmarła. Naprawdę? Los poraz kolejny zakpił z boga kłamstw. Ale co jeśli on ma inne plany? Gdy ożywia Ann, Ziemską kobietę, która nieszczęśliwie ląduje w Asgardzie, sprawy zaczynają się komplikować. Loki zakpił ze Śmierci, za co musi ponieść srog...