Dziewiętnasty

189 15 6
                                    

Zmarszczyła nos, patrząc na suto zasłany stół pełen jedzenia.
Najrozmaitsze dania pyszniły się na złotych tacach.
Napoje, trunki, kwiaty i owoce dopełniały wrażenie pełnej burżuazji.
A to była przecież normalna kolacja, jak każda, w każdy przeciętny dzień roboczy.
A właśnie...

- Loki - szepnęła, szturchając go łokciem - Loki!

Spojrzał na nią z tą typową, wzgardliwą miną, czego pożałował w następnej sekundzie gdy jej szpilki omal nie przebiły mu stopy. Może gdyby pozwolił jej zostać boso nie musiałby cierpieć teraz katuszy.

Stanowczo stawała się zbyt agresywna. Ale to był dobry znak.

- Tak, moja pani? - wycedził przez zęby

- Jaki mamy dzień tygodnia?

- Nijaki. - wzruszył ramionami, patrząc przez stół na Thora z lekkim obrzydzeniem, gdyż jego brat zabierał się właśnie za trzecie danie, podczas gdy on ledwo ruszył pierwsze - Jesteśmy nieskończeni, dla nas czas nie istnieje, nie potrzebujemy go liczyć jak wy... nędzne stworzenia, którym chwile przesiąkają przez palce, kilka sekund i nie istniejecie, nic po sobie nie zostawiając.

Oburzyła się, chyba większości dlatego że musiała przyznać mu rację, choć fakt że w pewien sposób ją obraził też grał ważną rolę.

- Nie prawda! - teraz już oczy wszystkich były na nich skierowane - Może i żyjemy krótko, ale wystarczająco długo by dowiedzieć się czym jest szczęście, miłość, lojalność i poświęcenie. Pozostawiamy po sobie uśmiech, wspomnienia, historię, innowację...!

- I zniszczenia. - dodał uśmiechając się ironicznym półuśmiechem - Dążycie do samozniszczenia, głupie istoty pozbawione własnej woli, potrzebujecie kogoś kto wami pokieruje, bo inaczej pogrążanie się w chaosie, jesteście i zawsze byliście niewolnikami.

Czas zwolnił nagle, jakby chciał dać Ann kilka chwil do namysłu, przekonać do zmiany zdania, zastanowienia się nad konsekwencjami, jednak ona nie słuchała. Gniew palił jej wnętrze. Może faktycznie była zła...

Jej dłoń zderzyła się z jego policzkiem, upokorzenie krążyło jej w żyłach.

- Nikt. Nie. Ma. Prawa. Obrażać. Mojego. Gatunku - wycedziła przez zęby - A już szczególnie nie taki zakłamany dupek jak ty.

- Ależ kochanie, gdzie konstruktywne argumenty? - niemal zamruczał, mrużąc lekko oczy, zupełnie jak kot.

- Bracie... - Thor posłał mu ostrzegawcze spojrzenie

Loki zmrużył oczy, kiwając powoli głową za zrozumieniem.

- Tak, oczywiście.

I wstał, przerzucając sobie Ann przez ramię, z nie małym uśmiechem satysfakcji obserwując jak kobieta ze zdezorientowania przechodzi w agresję, by w końcu poddać się i czekać aż wreszcie postawi ją na ziemi.

- Ty draniu, jeszcze z tobą nie skończyłam! - wrzasnęła, po raz tysięczny już, dopóki nie zamknął drzwi w ich sypialni, patrząc na nią z góry.

Roześmiał się, jednak tym razem bez krzty rozbawienia, jego twarz pozostawała idealnie niewzruszona, niczym maska.

- Biorę z tobą rozwód! - warknęła, wstając z posadzki.

Mechanicznie otrzepała suknię z niewidzialnego brudu i westchnęła, unosząc wysoko głowę aby udowodnić sobie i jemu że faktycznie wierzy w to co mówi i nie jest to kompletny nonsens obłąkanej wariatki którą zaczęła się stawać.

Iluzja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz