Dwunasty

246 22 3
                                    

Zamknęła oczy, pozwalając by słone łzy popłynęły strumieniami po jej zaróżowionych od wiatru policzkach.
Jej oddech był przyśpieszony, a serce niemal nie wyskoczyło jej z piersi.
Było jej strasznie przykro, tak strasznie przykro.
Drżącą dłonią odgarnęła splątany kosmyk włosów z twarzy mężczyzny o nieruchomym wyrazie.
Było w tej scenie coś zatrważająco pięknego i znajomego.

– Loki – wyszeptała, przyciskając głowę bożka do piersi – Loki, ocknij się, błagam.

Na nic nie zdały się jej prośby, było już za późno i to była jej wina. Gdyby nie była tak naiwna, tak głupia, nic by się nie wydarzyło.

Siedziała po środku łąki, trzymając na swoich kolanach głowę kogoś, kto oddał za nią życie. Nie była tego warta, jej cele nie były tego warte, nic nie było warte jego śmierci, dlaczego on, dlaczego Loki.

Kilka dni wcześniej

Wzięła głęboki oddech, patrząc na kobietę z mieszanką strachu i podziwu. Skinęła powoli głową, zgadzając się na ten jakże niedorzeczny układ. Wtedy jeszcze zrobiłaby wszystko żeby wrócić na Ziemię...

– A więc niech i tak będzie. – rzekła tajemnicza kobieta, uśmiechając się szeroko – Wrócisz do Midgardu, moja droga.

– A w zamian oddam ci tylko jeden klejnot z pałacu, tak?

– Tiarę, tak, to mi wystarczy, w zupełności wystarczy.

Ann zmrużyła oczy, próbując dostrzec coś więcej od ciemności i jeszcze ciemniejszych oczu kobiety, bo to niewątpliwie była kobieta.

– Dlaczego akurat tylko ta tiara? Co jest w niej takiego wyjątkowego? – to wszystko wydawało jej się bardzo podejrzane, ale była skłonna to zignorować byle tylko wrócić do domu

– Należała do mojej rodziny od tysiącleci – w głosie kobiety słychać było wyraźną urazę – Została ona nam odebrana przez Odyna, wraz z krwią moich rodaków.

W momencie gdy ostatnie słowo opuściło usta kobiety, Ann doznała czegoś w rodzaju wizji.
Stała naprzeciwko walczących Olbrzymów i Asów o których opowiadał jej Loki.
Potężne istoty o sercach ze stali, złe i zepsute do cna.
Z rykiem, przypominającym okrzyk wojenny ruszyły do boju.
Był to okropny i druzgoczący widok, krew, krzyki i dźwięki odbijającej się klingi, rozbrzmiewały jej w uszach paskudnym echem.
Na czele Asów stał Odyn, w pełni swojej wspaniałości, tym razem wydał się Ann okrutny i zły. Skrzywiła się gdy tuż przed jej stopami wylądował olbrzym, wydając z siebie ostatni śmiertelny warkot, niczym ranione zwierze.

– Ragnarök nadchodzi – wychrypiał, nim ostrze odcięło mu głowę.

– Ragnarök? – powtórzyła, choć nikt nie mógł jej usłyszeć

Zmów była w jaskini, ciemnej i zimnej, łapiąc zachłannie oddech. Wciąż miała przed oczami te okropne sceny.  

– Sama widzisz, Ann – wymruczała kobieta, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość – Chcę odzyskać swoje dziedzictwo, a ty skarbie? Chcesz wrócić do domu?

– Przyniosę ją – zadeklarowała, zaciskając szczękę.

Nagle znów pojawiła się w pałacu, zawinięta w kołdrę, z ciężkim oddechem, ociekająca potem, otwarta rana na wewnętrznej stronie dłoni mówiła jej jednak że nie śniła.

Zawarła pakt z diabłem

– Loki – wyszeptała, przylegając do niego – Co to Ragnarök?

Mężczyzna gwałtownie otworzył oczy, poruszył się niespokojnie, odwracając się w jej kierunku.
Zacisnęła dłonie na cienkim materiale, próbując wyrzucić z głowy okropny widok jakim zaszczyciła ją olbrzymka.

– Ragnarök – powtórzył powoli – To początek nowej, wspanialszej ery.
Skąd o tym słyszałaś?

Wciągnęła gwałtownie powietrze, patrząc prosto w jego zielone oczy, wciąż miał zaspany wyraz twarzy, jednak oczy iskrzyły mu się czystą zielenią.

'Nie okłamiesz kłamcy skarbie' – rozbrzmiewały jej jego słowa w głowie

– Miałam wizję – odparła, przyglądając mu się

Nieoczekiwanie, na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, jakby tylko wieść o zdobyciu tronu, mogła go bardziej ucieszyć.
Trwało to jednak tak krótko że nie była pewna czy się nie przewidziała. Znów przybrał nieodgadniony wyraz twarzy, jak nosił maskę której nie potrafi zdjąć.

– Krwawisz – powiedział cicho, lustrując ją z pokerową twarzą

– Co? – sens jego słów wciąż do niej nie docierał

Mężczyzna spojrzał wymownie na jej dłoń, a potem na krwawy odcisk widniejący w miejscu gdzie przed chwilą zaciskała pięści.

– Ja... Umm... skaleczyłam się.

– Wiesz no co mi to wygląda? – wyszeptał nachylając się nad nią, czuła bijące ciepło od jego nagiej klatki piersiowej, jego oddech łaskotał jej szyję, momentalnie cała się spięła, licząc uderzenia serca, z każdą sekundą coraz szybsze. – Na zawarty pakt i to nie byle z kim.

– P-akt? – powtórzyła, mrugając powoli – Skaleczyłam się, Loki.

Mężczyzna uniósł brwi ku górze, jednak nic nie powiedział, Ann wzięła głęboki oddech, robiąc coś na co niekoniecznie miała ochotę, jednak naprawdę chciała wrócić do domu, a to popychało ją do najgorszego. Loki nie może wiedzieć o niczym.

Nachyliła się nad nim, z krzywym uśmiechem, przez chwilę analizowała jego twarz. Delikatne rysy zdawały się być wykute z najwyższą starannością. Poraz pierwszy dostrzegła jak bardzo przystojny był młody bóg, o wiele bardziej delikatny od Thora. Mimo wszystko wydawał się kruchy, choć były to tylko pozory, on, bóg kłamstw był silniejszy od niejednego wojownika.
Fizycznie i psychicznie.

– Lubię twoje oczy – powiedziała, całując skrawek jego nosa

Roześmiała się na jego zdziwioną reakcje, a potem jak gdyby nigdy nic odwróciła się i udała że śpi, tak naprawdę nie spała ani tej nocy, ani przez dwie następne, próbując zrozumieć co dzieje się w jej głowie.
Nie jesteś tą, za którą się uważasz, Ann. – słyszała głos Heimdall'a
I faktycznie nie była, stała się o wiele gorsza.

XXXX

Serialowe ciąg dalszy nastąpi.
'Art never comes from happiness'
wreszcie zrozumiałam sens tego cytatu, okazuje się że w gorsze dni warto jest mieć wattpada. I miłych ludzi.
Poza tym, nah, moje umiejętności wciąż są na wakacjach, ale naprawdę chcę coś napisać, więc być może możecie się spodziewać czegoś jeszcze z mojej strony, chyba.
Dzięki za maszynę z weną!

Iluzja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz