Szósty

380 34 2
                                    


– A więc powiadasz, że wy nie używacie koni? Więc jak się przemieszczacie, od krainy do krainy? – Thor wyglądał na szczerze zdziwionego, ale i szczęśliwego.

Kobieta roześmiała się, głośno, radośnie i szczerze. Brakowało jej tego. Towarzystwo Thora już od kilku dni poprawiało jej nastrój.
Mężczyzna potrafił ją rozśmieszyć jak nikt inny.
Natomiast po Lokim nie było śladu.
Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię.

– Metrem – rzuciła, bawiąc się jego włosami, zwisającymi jej ponad twarzą

Siedzieli na ławce, a raczej on siedział, ona trzymała głowę na jego kolanach. Wokół nich rozciągał się wspaniały ogród. Wszystko w tym świecie było wspaniałe i jakieś aż nadto idealne.
A ona wiedziała że świat nigdy nie będzie w pełni idealny, dlatego obawiała się że czeka ich coś złego.
I miała rację, to była tylko cisza przed burzą.

– Metrem? A cóż to jest?! – zaciekawił się

– Taki pociąg, jeżdżący pod ziemią. Wszczyscy jeżdżą metrem, bo jest naprawdę szybkie, a miasto zbyt duże i zakorkowane żeby jeździć taksówką, ale to oczywiście tyczy się normalnych ludzi, a nie moich rodziców... oni podróżują helikopterem, mimo że mają stosunkowo cholernie blisko.

Popatrzył na nią lekko zdezorientowany. Czy w Asgardzie nie mają pociągów? Ann dałaby sobie rękę uciąć, że nie.

– Hej! Nie patrz tak na mnie! – roześmiała się – Jesteśmy tylko ludźmi, łatwo i szybko umieramy, nie mamy też super mocy, więc musimy to sobie jakoś rekompensować.

– Poważnie? A bitwy? Toczycie je z wrogimi plemionami?

– Nie takie jak wy, ale owszem, wojny są wszędzie i zawsze będą, różnica zdań i te sprawy.
To nieodłączny element ludzkości.

Thor spojrzał w jej zielone oczy, tak podobne do oczu jego brata. Miały taki sam inteligentny i żądny władzy wyraz. Tylko że Ann była dobra i krucha, w przeciwieństwie do Lokiego, który żył przepełniony zazdrością i nienawiścią.

– Czy Midgardcy mężczyźni często mówili ci jak piękna jesteś? – zapytał, z szerokim uśmiechem

– Może mówili, a może nie, za to założę się że ty jesteś nadwyraz rozchwytywany, mój książę.

Thor roześmiał się głośno, zamykając na chwilę oczy. On również czuł się dobrze w jej towarzystwie.
Lubił jej charakter, uwielbiał wygląd, pamiętał jej zapach, sposób poruszania, to jak zagryzała wargę gdy się złościła. Fascynowały go jej opowieści o Midgardzie.

– A Loki? – zagaiła, ni stąd ni zowąd – Kim jest ten, który wydaje się być mędrcem, który oszalał?

Przez twarz boga błyskawic, przeszedł cień. On i jego brat.
Kochał go całym sercem i nie raz próbował pomóc, lecz jak pomóc komuś kto nie chce być uratowanym?

– Nie jest szalony, on po prostu lubi... inny rodzaj rozrywki.

– Kochasz go – stwierdziła, uśmiechając się lekko

– Ty też się tego z czasem nauczysz – gdyby tylko wiedział ile prawdy było w jego słowach, nigdy by ich nie wypowiadał – Kiedyś będziemy jedną wielką rodziną.

– Może – przytaknęła, przypominając sobie Odyna, witającego ją w rodzinie, jakby miała poślubić któregoś z braci, miała nadzieję że chodziło o Thora.

****

Weszli do salonu, o ile można to było tak nazwać. Pokój był ogromny. Okna sięgały podłogi, poduszki walały się po podłodze, a po środku tego wszystkiego stał suto nakryty stół.

Iluzja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz