Piąty

417 36 3
                                    


Ruszyli długim korytarzem, podłoga o kolorze czystego złota była wypolerowana tak, że widziała swoje odbicie, obficie zdobione kolumny, podtrzymujące wysokie sklepienie, również były ze złota.
Czyżby bogowie mieli na tym punkcie jakiś kompleks?
A może nie mieli co zrobić z darami od poddanych? 

– Co Odyn miał na myśli, witając mnie wśród żywych? – kobieta zdecydowała się przerwać niezręczną ciszę, niemal biegnąc za Thorem

Thor wzruszył ramionami, patrząc przed siebie. W jego głowie zaświtała pewna myśl, ale wydawała mu się ogromnie niestosowna. Przy czym, Ann najwyraźniej wciąż nie doszła do siebie, mówiąc o taksówkach, czym one do jasnego pioruna były? Zdawała się również nie wiedzieć kim był on sam, a przecież jego sława sięgała aż końca Asgardu i jeszcze dalej.

– Nieznane są słowa mędrca – odparł, unikając tematu

– Serio? – rzuciła, unosząc brew ku górze

Kąciki jego ust uniosły się powoli, ta istota była jedną wielką sprzecznością.

Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ właśnie dotarli na miejsce, a była nim zbrojownia, ukochane miejsce Thora, no może prócz jadalni bądź pola bitwy.

Ann wytrzeszczyła szeroko oczy, spodziewała się wszystkiego, prócz tego co w rzeczywistości zobaczyła. Bo, kto zabiera kobietę do zbrojowni?
Odpowiedź nasuwa się sama.
Thor tęsknym wzrokiem obserwował różnego rodzaju broń, od zwykłej katany, aż po nowoczesne kosmiczne coś, czego zastosowania Ann nie potrafiła sobie wyobrazić.
Jednak największy podziw i zarazem miłość Thora, stanowił ogromny młot, którego za nic na świecie nie mogła podnieść.

– Lubię tu przychodzić – rzekł, obracając rękojeść młota w dłoni

– Tak? –Ann posłała mu słaby uśmiech – A co jeszcze lubisz robić? Bo ja wręcz kocham poznawać nowe gatunki, roślin, zwierząt, pamiętam że... że ktoś mnie chyba o to pytał, proponował coś, ale...

Thor jednak nie zwracał już ną nią uwagi, zamiast tego zaczął polerować tarczę.

Ann coś jeszcze do niego mówiła, starała się wciągnąć go w rozmowę, lecz ten był niczym zaczarowany, wyraźnie był w swoim żywiole.
Wzruszyła więc ramionami i wyszła.
Uśmiechała się na myśl o Thorze. Był kimś wyjątkowym, miał w sobię tą dziecięcą radość i energię. Był też przystojny, choć to mogły sprawić boskie geny.

Gdy wyszła na korytarz, z zamiarem zwiedzenia i nie zgubienia się w labiryncie korytarzy, jej oczy spotkały się z oczami, tak intensywnie zielonymi że aż zapierającymi dech w piersi.
Stłumiła okrzyk paniki.
Jej serce zabiło szybciej, niż by chciała.
Cofnęła się o krok, zakrywając usta dłonią, aby nie krzyczeć.
Jej ciało się naprężyło, przygotowując ją do maksymalnego wysiłku.
To był on.
Mężczyzna z jej koszmarów.
Wszędzie poznałaby te oczy.

– Witaj Ann-przemówił, zachrypniętym głosem – Widzę że poznałaś już mego drogiego brata, bo jakże inaczej znalazłabyś tu drogę?

– Thor, jest twoim bratem? – zapomniała o strachu, przypominając sobie że Miram mówiła o dwóch braciach.

– Cieszę się, że w końcu się obudziłaś, moja piękna – rzekł, zmieniając temat

Na policzki Ann wpełzły rumieńce, pokręciła głową, z tym mężczyzną było coś nie w porządku. Czarujący, przystojny, inteligenty.
Jednak jego spojrzenie było niczym u wygłodniałej bestii.
Oczy miały przenikliwy, kalkulacyjny błysk, jakby opracowywał jakiś plan.
Uśmiech był czarujący, choć drapieżny.
Był niebezpieczny i tego chciała się trzymać.
Zdala od mężczyzny o zimnych zielonych oczach.

Iluzja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz