Dwudziesty

297 15 7
                                    


– Chciałabym być tą osobą która potrafi dotrzeć do twojego serca, Loki. – stwierdziła nagle, dziwnie opanowanym tonem – Chcę być dla ciebie całym światem, w najbardziej egoistyczny sposób jaki się da, a wtedy wystarczy że pokazałabym ci jak strasznie skrzywdziłby mnie twój nieetyczny pomysł z ojcobojstwem!

Przewrócił oczami, odsuwając ją od siebie. Zabawne że ona wciąż wierzy że swoją paplaniną jest w stanie odwieść go od jego wzniosłych knowań.

W zasadzie nie miałby nic przeciwko by któreś z nich widziało w drugim cały świat, pod warunkiem że tą osobą byłaby Ann, o tak, ona mogłaby kochać i wielbić go bez opamiętania.

Był w końcu bogiem, mógłby ją do tego zmusić, w końcu już wystarczająco długo manipulował jej nastrojami i emocjami, świat by się nie skończył gdyby wreszcie zmusił ją do całkowitego posłuszeństwa i zaślepienia miłością do niego.

Ale czy tego właśnie chciał? Nudnej, nijakiej i pewnie nawet natrętnej kukiełki, pozbawionej własnego zdania?
Ann miała w sobie płomień, co prawda jak i tysiące innych Midgardckich kobiet, ale to wciąż czyniło ją wyjątkową, bo mimo całej swej hipokryzji, wiedziała czego chce, choć może była tego jeszcze nieświadoma.

– Gbur. – mruknęła, maszerując w tę i z powrotem po pokoju – O, mój, Odynie, patrzcie państwo, jestem sobie Loki, wielki, apodyktyczny świr, rozkaże swojej żonie, którą tak na marginesie zmusiłem do małżeństwa głupimi psychologicznymi sztuczkami, żeby zabiła mojego ojca, nie obchodzi mnie że jest nieśmiertelnym bogiem i może wszystko. I w ogóle, bla bla bla, wszyscy macie przede mną klękać!

Kiedy nie odpowiedział, a jedynie patrzył na nią z odpowiednią dozą pogardy, kontynuowała swoją kiepską imitację bożka.

– Nie obchodzi mnie że wystawiam swoją żonę na pewną śmierć, może nie umrze, może tylko skończy zakuta w lochach przez resztę życia, a co mi tam! – wyrzuciła zirytowana ręce w górę – W końcu będzie zła, może zobaczy we mnie coś więcej niż tylko palanta z kompleksem niższości. Bo jestem taaaaki skrzywdzony...

Przyglądał się jej, kiedy z rozdrażnieniem przeczesywała swoje jasne włosy, wciąż nie mając nic do powiedzenia, czekał tylko na moment gdy w końcu przekroczy cienką linię i powie coś, co powinna zachować tylko dla siebie. I zrobiła to.

– Czasem myślę że byłoby prościej gdybym potrafiła cię kochać, tak obsesyjnie, jakbyś tego chciał. Bo, wtedy potrafiłabym olać twoje bycie tobą, to miejsce nie byłoby dla mnie złotą klatką i pewnie byłabym wniebowzięta mogąc określić siebie twoją żoną, ale cholera, to nie żadna głupia bajka na dobranoc, ta historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia! – przewróciła oczy – Z lepszych stron, mogę powiedzieć że cię nie nienawidzę, nawet całkiem cię lubię, czasami. Lubię twoje zielone oczy i to jak smakują twoje usta, chociaż to strasznie żałosne i wiesz co jeszcze lubię, prócz tego wszechobecnego sarkazmu? To że jesteś całkiem wyjątkowy i mimo wszystko jest w tobie jakaś dobra nutka, bo jeśli by jej nie było to czy uratowałbyś mnie ze statku kosmicznego? Czy słyszałabym bicie twojego serca? No, ale poza tym, to wciąż jesteś dupkiem.

– Jesteś naiwna. – skwitował, tak po prostu wychodząc z pokoju.

                             ****

– Thor. – powtórzyła, już lekko zirytowana ignorancją bożka.

Nie odpowiedział, nawet na nią nie spojrzał, zresztą jaki głupiec by to zrobił, kiedy przed nim stoi coś o niebo lepszego, a raczej smaczniejszego, ta kolacja była boska, pod każdym względem. A jak pachniała!

– Ja też ładnie pachnę, a jakoś nie ślinisz się na mój widok, tak jak na tą pieczeń! – wypomniała, zakładając ręce na biodrach – Do rzeczy, Thor, musisz mi pomóc.

Mężczyzna wydał z siebie trochę za głośne i z pewnością teatralne westchnienie i skinął głową, odwracając się do Ann.

– Czy jest coś ważniejszego od kolacji? – jęknął, zerkając jeszcze na suto zasłany stół

Skinęła głową, wracając myślami do Lokiego, czyżby właśnie w jakiś pokręcony sposób go zdradzała? To bardzo możliwe.

– To mów zatem, a ja w tym czasie tylko skubnę tej pieczeni... – sięgnął jeszcze do stołu, udając pełne zainteresowanie

– Czym właściwie jest Ragnarök?

Zakrztusił się, a ona nie mogła powstrzymać histerycznego śmiechu, w końcu ostrzegała. Mógł jej uwierzyć.

– Dlaczego pytasz? – wymamrotał, gdy w końcu purpura zeszła mu z policzków

Wzruszyła ramionami rozglądając się po sali. Nie zamierzała w końcu wspomnieć o snach, wizjach czy czymkolwiek one były. Nie teraz, kiedy wreszcie ustały. Mimo wszystko wiedziała że coś wielkiego się szykuje i Loki ma z tym coś wspólnego.

– Tak profilaktycznie. Ale powiedz mi, kiedy w końcu Loki zasiądzie na tronie, skoro już wzięliśmy ślub... czy nie powinna być jakaś koronacja?

Oczy Thora prawie wyszły z orbit, ale nim zdążył odpowiedzieć, ktoś inny zrobił to za niego.

– Cieszę mnie że w końcu i ty zapragnęłaś władzy, ale z tymi pytaniami mogłabyś przyjść do mnie, kochanie.

Loki wszedł do sali, ciągnąc za sobą swój zielono złoty płaszcz, zupełnie jak  król, którym w jego mniemaniu już był.

Ann jęknęła, a Thor z pewną dozą ulgi wrócił do posiłku. W końcu ta pieczeń pachniała tak niesamowicie...

– Właśnie miałam pytać twojego brata – ostentacyjnie podniosła głos – Czy wie o twoim planie ojc– nie dokończyła, czując jak niemiłosierny ból rozchodzi jej się po ciele, zupełnie jakby ktoś łamał jej każdą kość.

Spojrzała na Lokiego, niemo błagając by przestał, łzy zaczęły spływać po jej pobladłych z bólu policzkach.

To jeszcze nic w porównaniu z tym co ci zrobię jeśli chociaż spróbujesz mnie zdradzić. – usłyszała w swojej głowie

– Gdzieżbym śmiała, kochanie. – odparowała, gdy ból ustał, niemal równie szybko jak się pojawił.

Chwiejnym krokiem wyszła z sali, mamrocząc coś o rozwodzie i bajce bez szczęśliwego zakończenie. Alleluja.

– Co ty knujesz, co, Loki? – odwróciła się do niego

– Myślę że dobrze wiesz co, czyżby twoje małe wizje nie zdarzyły ci jeszcze tego powiedzieć? Czy to po prostu ty i twój Midgardcki móżdżek jest na to zbyt ograniczony? No dalej, kochanie, myśl.

I odszedł, zostawiając ją samą z jej niepokojem i dziwnym przeczuciem że to wszystko było dopiero początkiem czegoś większego i o wiele bardziej złowieszczego.


XXX

Brak weny to najgorsze co może być, no może jeszcze Loki i jego plany, ale to już inna historia.
W zasadzie pisząc to, jedyne co miałam w głowie to: 'wiem że powinnam wcześniej to dodać i macie wielkie prawo być na mnie złymi, ale przecież nie dodam gniotu'
Chyba mam coś w sobie z hipokryzji Ann.
I nie mogę obiecać że nowy rozdział będzie jutro, czy nawet dzisiaj, bo albo zabroni mi tego wena, albo nie mam na to czasu bo studiowanie dziennikarstwa w collegu to zupełnie nowy level bycia zajętym.
Plus, pisze jeszcze setkę innych książek (promo, jakby ktoś chciał poczytać to się polecam)
Co nie zmienia faktu że jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczna tym kilku osobom które faktycznie czytają każdy rozdział po dodaniu, baaaardzo wam dziękuję! ❤️
Do następnego, i hej, nawet mam pomysł jak to zakończyć!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Iluzja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz