Drzwi gospody Pod Świńskim Łbem otworzyły się z hukiem. Zamaskowany czarodziej skierował się prosto do pokoju na górze. Nie pofatygował się nawet, aby skinąć głową na właściciela, który podejrzliwie mu się przyglądał. I tak nie mógł zobaczyć, kto wszedł. Jegomość miał na sobie czarną pelerynę, kaptur zarzucony na głowę tak, że zasłaniał mu twarz i oczy spuszczone w dół.
Albus Dumbledore czekał na niego. Sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie ruszał go zapach kozich odchodów, unoszący się wszędzie dookoła. Gdy gestem wskazał mu taboret, spokojnie odmówił.
- Jakie wieści przynosisz, Severusie? - Zapytał, zamiast namawiać go, by jednak usiadł.
Severus Snape spojrzał na niego. Od dłuższego czasu nie widział w nim tylko starca, który rządzi jego byłą szkołą. Teraz dostrzegał w nim cień szansy. Powierzył mu życie najdroższej mu istoty i jej...rodziny. Chociaż nie bardzo mu zależało na jej mężu i dziecku. Pragnął tylko, aby ona przeżyła wojnę. Kochał ją. Kochał ją całym sobą, całym swoim sercem. Już raz ją stracił i nie zamierzał pozwolić, aby to stało się znowu.
Otrząsnął się z zadumy. Profesor wpatrywał się w niego cierpliwie i uważnie.
- Pewnie słyszeliście już o śmierci Meadows. - Zaczął. - Stanowiła dla niego zagrożenie. Boi się każdego, kto w jakikolwiek sposób orientuje się w sztuce pojedynków.
Słuchacz skinął głową. Oczekiwał usłyszeć coś więcej.
- Na razie nie planuje niczego zaskakującego, nie zaatakuje na pogrzebie. Od jakiegoś czasu przyświeca mu tylko jeden cel... Obaj doskonale wiemy, jaki.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Siarczysty deszcz uderzał w okna. Dziwna pogoda, jak na czerwiec. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, kto za nią odpowiadał.
- Severusie, obiecałem ci, że uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby ochronić Lily. Zaufaj mi.
- Ile osób już to od ciebie usłyszało, hmm? Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielki skarb... Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ona potrafi być delikatna.
Dumbledore rozumiał jego obawy. Sądził jednak, że umowa, jaką zawarli kilka miesięcy wcześniej, jest wystarczającym dowodem na fakt, że dotrzyma słowa.
- Znam Lily równie dobrze, jak ty, Severusie. Pamiętam, kiedy pierwszy raz przekroczyła próg Wielkiej Sali.
W oczach Snape'a pojawiły się łzy. Nie chciał rozklejać się w obecności człowieka, który trzymał go w garści. Nie chciał w ogóle okazywać słabości.
- On nie odpuści, dopóki jej nie zabije. - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Od dłuższego czasu nie czuł tak wielkiej wściekłości. - On morduje jej przyjaciół. Myślisz, że długo będzie w stanie siedzieć z założonymi rękoma? Myślisz, że pozwoli, aby jeszcze ktoś ucierpiał? Ona, istota najbardziej wrażliwa, z sercem najbardziej podatnym na zranienia... Myślisz, że wytrzyma widok śmierci?
- Severusie...
- Nie. Ja skończyłem. Nie mam ci teraz nic więcej do powiedzenia.
Zbiegał ze schodów równie szybko, jak w dniu, w którym ten Potter i jego koledzy gonili go po szkole, próbując zamienić we wstrętną ropuchę. Trzasnął drzwiami wejściowymi i z ulgą zaczerpnął świeżego powietrza. Czy możliwe jest, aby kochać kogoś aż do tego stopnia? Wiedział, że tak. Dzień, w którym ujrzał ją po raz pierwszy, był najpiękniejszym dniem w jego życiu. Już nigdy miał go nie zapomnieć. Nawet, gdyby ona... Nie, nie pozwoli na to. Znaczyła dla niego zbyt wiele. Cały czas miał przed oczami jej obraz. Płomieniście rude włosy, śliczny uśmiech, kilka piegów na nosie... Słodki Aniele, nigdy nie widział niczego równie pięknego.
CZYTASZ
Światło w ciemności
FanfictionDookoła ból i cierpienie. Tajemniczo znikają ludzie szanowani w świecie czarodziejów, jak nikt inny. Każdy każdego podejrzewa, nikomu nie można ufać. Przyjaciel okazuje się wrogiem, wróg przyjacielem. W Anglii panuje terror. Już nigdzie nie można cz...