Petunia Dursley martwym wzrokiem wpatrywała się w śpiącego w łóżeczku chłopczyka. Jej mąż zabrał ich synka na podwórko, aby mógł pobawić się liśćmi, które spadły.
Poczuła, jak po jej policzku spływa łza. Harry był jedyną namiastką jej siostry, która została na świecie. Wszystko inne zniknęło wraz z jej śmiercią.
- Nie wiem, dlaczego on chciał zabić ciebie, ale nie pozwolę cię skrzywdzić. Nawet, jeśli sama będę musiała przypłacić to życiem. I przepraszam za wszystkie okropności, jakie cię tutaj spotkają. - Wyszeptała.
- Kochanie?
Odwróciła się. Vernon i Dudley wrócili już do domu.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - Powiedział, patrząc na Harry'ego.
- Musimy go chronić. On nie może zginąć. Nie pozwólmy, aby ofiara Lily okazała się daremna.
W salonie zapanowała cisza. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć dalej.
- Nie okaże się daremna. - Zapewnił Vernon. - Damy mu tyle ciepła i miłości...
- Nie. - Ucięła Petunia. - On nie może tego odczuć. Musi... Musi wiedzieć, że tu nie należy. Nie chcę, aby przez to zatarła się jego pamięć o rodzicach.
- Ale ma prawo do odrobiny uczucia...
- Dlatego mu tego nie damy. On nie może poznać prawdy. Nie chcę, aby ostatnie, co mi po siostrze zostało, zniknęło z powierzchni ziemi.
- Nie bądź egoistką.
- Nie jestem, Vernonie. Ja po prostu staram się zapewnić mu bezpieczeństwo. Jak on wróci, Harry nie będzie wychodził z domu. Będziemy trzymać jego istnienie w tajemnicy. Nie znajdą go.
Vernon przyglądał się jej oniemiały. Nigdy w życiu nie widział, aby jego żona była tak zdecydowana i zdeterminowana.
- A jak jakimś cudem się dowie? - Zapytał, gdy siadał obok niej na kanapie. - Jeśli wróci, odzyskując pełnię władzy i dowie się, gdzie jest mały?
- Uciekniemy. Lily w ostatnim liście napisała mi, że cały czas ktoś od nich nas pilnował. Jak ogarną, że on wrócił, na pewno znów kogoś podstawią.
Petunia podkuliła nogi. Wzrok skierowała na okno. Jej myśli szybowały swobodnie, jakby nigdzie się nie spieszyły. A w rzeczywistości usiłowała sobie wyobrazić, w jaki sposób zginęła Lily.
Vernon, jakby zbyt dobrze znając swoją ukochaną, powiedział:
- Na pewno nie cierpiała. I jestem pewien, że jest teraz szczęśliwa. Gdziekolwiek trafiają czarodzieje...
Petunia uśmiechnęła się blado. Dudley wdrapał się jej na kolana i wyciągnął rączki w jej stronę.
- Nigdy nie przypuszczałam, że zostanę obarczona tak wielką odpowiedzialnością. Musimy teraz za wszelką cenę chronić życie tego, który ma w przyszłości ochronić nas wszystkich. Czy to nie ironiczne?
- Spotkał nas wielki zaszczyt. Taki sam, jaki spotkał jego rodziców. - Wskazał głową na Harry'ego.
Petunia westchnęła. Tak, czekało ich ciężkie życie i ogromne brzemię musieli od teraz dźwigać. Ale wiedziała, że kiedyś, w przyszłości, siostra jeszcze się do niej uśmiechnie, ten ostatni raz i podziękuje za to, jak dobrze opiekowała się jej synkiem.
Straciłam ją, pomyślała.
Przez całe życie nienawidziła Lily. Wylewała na nią wszystkie swoje negatywne emocje i całą złość. Teraz, gdy jej już nie było, żałowała tego tak bardzo, że zapragnęła znaleźć się na jej miejscu chociaż na chwilę.
Ciekawe, czy zdążyła pożegnać się z Jamesem. Przecież jego ciało znaleziono na dole. Jeżeli ona akurat bawiła się z dzieckiem na górze...
Ale nie, przecież on musiał w jakiś sposób ją ostrzec. Musiał dać jej znać, że musi uciekać.
Kocham cię, Lily. Jestem z ciebie strasznie dumna, pomyślała.
CZYTASZ
Światło w ciemności
Fiksi PenggemarDookoła ból i cierpienie. Tajemniczo znikają ludzie szanowani w świecie czarodziejów, jak nikt inny. Każdy każdego podejrzewa, nikomu nie można ufać. Przyjaciel okazuje się wrogiem, wróg przyjacielem. W Anglii panuje terror. Już nigdzie nie można cz...