20. Zemsta ma gorzki smak

121 14 1
                                    

Syriusz wstrzymał oddech, gdy zobaczył, jak wygląda lewa połowa piętra. Wbiegł błyskawicznie do domu, kopiąc rozwalone drzwi i natychmiast oparł się o ścianę. Chciał podejść bliżej, zrobić coś, ale szeroko otwarte, nieruchome oczy Jamesa mówiły same za siebie; nie było po co podchodzić.

Black przycisnął dłonie do oczu i usunął się na podłogę.

Nie wiedział, ile tak siedział. Miał wrażenie, że minęła wieczność. W rzeczywistości jednak trwało to zaledwie kilka sekund.

- Lilka?! - Krzyknął, podnosząc się.

Nie chcąc być zbyt blisko martwego ciała przyjaciela, przycisnął się do ściany i wspinał się po schodach nie odstępując od niej.

- Lily, gdzie jesteście?! Gdzie jest Harry?! - Wrzeszczał , ale wciąż odpowiadała mu głucha cisza, przerywana jedynie wyciem wiatru.

Na górze nie było na co patrzeć. Drzwi do pokoju Harry'ego były wyważone, a wewnątrz widać było niebo. Cała ściana od strony podwórza i ulicy została wysadzona. Po podłodze walały się różnej wielkości kawałki gruzu, a u jego stóp widniał najbardziej okropny widok, jaki przyszło mu oglądać.

Lily leżała na plecach. Jej zielone oczy wpatrywały się w widoczne gwiazdy, a Harry siedział w łóżeczku zapłakany, patrząc na martwe ciało swojej mamy.

- Mały... - Wyszeptał Syriusz. - Nie wiem, co powiedzieć.

W momencie, kiedy wziął go na ręce i zaczął uspokajać, usłyszał ciężkie kroki na schodach. Wyciągnął różdżkę, ale zanim zdążył zareagować, stanął twarzą w twarz z Hagridem.

- Nie... Nie. To nie stało się naprawdę. Harry, Łapa...

- On już tu był, Hagridzie. Ja... Jako jedyny prawny opiekun zabieram go do siebie, ale najpierw muszę coś załatwić, więc...

- Syriuszu, Dumbledore prosił, abym zabrał go domu jego ciotki i wuja od strony Lily. Muszę...

- Cóż, nie ma problemu. Hagridzie, to co się tu stało, jest okropne. Nie mogę na to patrzeć... Ja muszę ich pomścić, muszę, nie pozwolę, aby ich śmierć nie została pomszczona.

- Co chcesz zrobić? Czarny Pan zniknął.

- Ale ten, który go tu przyprowadził, nadal jest na wolności.

Black przytulił mocno swojego synka chrzestnego, ucałował go w czoło i oddał w ręce przyjaciela.

- Niech dobrze się nim zaopiekują, ja już... Ja raczej długo go nie zobaczę.

- Syriu...

Ale Syriusz już zbiegał na dół.

- Weź mój motocykl! - Krzyknął tylko, zanim zniknął.

Teleportował się w jakąś mugolską dzielnicę. Wylądował w ciemnym zaułku, a kiedy wyszedł na ulicę, z ulgą dostrzegł to, czego szukał.

Mały, przygarbiony człowieczek stał sobie zadowolony i przerażony jednocześnie kilka metrów do niego. Łapa, nie namyślając się długo, nabrał powietrza w płuca i z całych sił krzyknął:

- Peter!

Człowieczek spojrzał na niego z nienawiścią w oczach. W ciemności ciężko było zobaczyć, jaką ma minę, ale cały się trząsł, co świadczyło o tym, że euforia wywołana chwilą dumy zniknęła.

- Lily i James, Syriuszu, jak mogłeś?! - Wydarł się na całą ulicę, a kilku mugoli, którzy kręcili się przebrani po okolicy, odwróciło się nagle.

- Zapłacisz za to... - Zaczął Syriusz.

- Zabiłeś naszych przyjaciół! PRZYJACIÓŁ! TO BYLI PRZYJACIELE! ZABIŁEŚ ICH!

Syriusz nie zdążył zareagować. Zresztą, kiedy tylko usłyszał z jego ust imiona Potterów, wiedział że nie ma szans. Stał tam, przegrany i zrozpaczony, że nie zdołał ich uratować, gdy Peter jednym zaklęciem wysadził pół ulicy w powietrze, wcześniej odciąwszy sobie palec.

Dookoła Blacka walały się trupy mugoli. Zanim otoczyli go pracownicy Ministerstwa Magii, zdążył zobaczyć, jak Glizdogon zmienia się w szczura i znika w kanale.

Nie płakał. Nie wiedząc, jak poradzić sobie ze zbierającą się w nim rozpaczą, zaczął się głośno śmiać. Po prostu, stał nad tymi trupami, śmiejąc się histerycznie. Dopiero, gdy pojawili się aurorzy, odważył się zrobić coś więcej.

- Znajdę cię!!!

W tym samym momencie na ziemię powaliły go dziesiątki zaklęć oszałamiających. Wiedział już, że trafi do Azkabanu za zdradę Zakonu i wydanie rodziny Potterów Voldemortowi. Za zbrodnię, którą Petegrew popełnił na tych wszystkich niewinnych ludziach zostanie tam wtrącony natychmiast - bez procesu i szansy obrony.

Ale nie obchodziło go to. Nie było Dorcas, Lily i Jamesa. Nic już nie miało znaczenia. Poddał się. Gdyby zdążył powiedzieć prawdę Hagridowi, może inaczej by się to skończyło. Ale nie, nie było mu to w głowie. Nic nie liczyło się w tamtym momencie tak bardzo, jak odebranie życia Peterowi. Bo tylko na to zasługiwał.

Przepraszam, pomyślał.

Zanim został zabrany przypomniał sobie dzień, w którym pierwszy raz ich zobaczył i dzień,w którym rozmawiał z nimi po raz ostatni.

Nadejdzie dzień,w którym ich pomści. Odnajdzie Harry'ego i ochroni go. Nawet za cenę własnego życia.

Światło w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz