Syriusz wstrzymał oddech, gdy zobaczył, jak wygląda lewa połowa piętra. Wbiegł błyskawicznie do domu, kopiąc rozwalone drzwi i natychmiast oparł się o ścianę. Chciał podejść bliżej, zrobić coś, ale szeroko otwarte, nieruchome oczy Jamesa mówiły same za siebie; nie było po co podchodzić.
Black przycisnął dłonie do oczu i usunął się na podłogę.
Nie wiedział, ile tak siedział. Miał wrażenie, że minęła wieczność. W rzeczywistości jednak trwało to zaledwie kilka sekund.
- Lilka?! - Krzyknął, podnosząc się.
Nie chcąc być zbyt blisko martwego ciała przyjaciela, przycisnął się do ściany i wspinał się po schodach nie odstępując od niej.
- Lily, gdzie jesteście?! Gdzie jest Harry?! - Wrzeszczał , ale wciąż odpowiadała mu głucha cisza, przerywana jedynie wyciem wiatru.
Na górze nie było na co patrzeć. Drzwi do pokoju Harry'ego były wyważone, a wewnątrz widać było niebo. Cała ściana od strony podwórza i ulicy została wysadzona. Po podłodze walały się różnej wielkości kawałki gruzu, a u jego stóp widniał najbardziej okropny widok, jaki przyszło mu oglądać.
Lily leżała na plecach. Jej zielone oczy wpatrywały się w widoczne gwiazdy, a Harry siedział w łóżeczku zapłakany, patrząc na martwe ciało swojej mamy.
- Mały... - Wyszeptał Syriusz. - Nie wiem, co powiedzieć.
W momencie, kiedy wziął go na ręce i zaczął uspokajać, usłyszał ciężkie kroki na schodach. Wyciągnął różdżkę, ale zanim zdążył zareagować, stanął twarzą w twarz z Hagridem.
- Nie... Nie. To nie stało się naprawdę. Harry, Łapa...
- On już tu był, Hagridzie. Ja... Jako jedyny prawny opiekun zabieram go do siebie, ale najpierw muszę coś załatwić, więc...
- Syriuszu, Dumbledore prosił, abym zabrał go domu jego ciotki i wuja od strony Lily. Muszę...
- Cóż, nie ma problemu. Hagridzie, to co się tu stało, jest okropne. Nie mogę na to patrzeć... Ja muszę ich pomścić, muszę, nie pozwolę, aby ich śmierć nie została pomszczona.
- Co chcesz zrobić? Czarny Pan zniknął.
- Ale ten, który go tu przyprowadził, nadal jest na wolności.
Black przytulił mocno swojego synka chrzestnego, ucałował go w czoło i oddał w ręce przyjaciela.
- Niech dobrze się nim zaopiekują, ja już... Ja raczej długo go nie zobaczę.
- Syriu...
Ale Syriusz już zbiegał na dół.
- Weź mój motocykl! - Krzyknął tylko, zanim zniknął.
Teleportował się w jakąś mugolską dzielnicę. Wylądował w ciemnym zaułku, a kiedy wyszedł na ulicę, z ulgą dostrzegł to, czego szukał.
Mały, przygarbiony człowieczek stał sobie zadowolony i przerażony jednocześnie kilka metrów do niego. Łapa, nie namyślając się długo, nabrał powietrza w płuca i z całych sił krzyknął:
- Peter!
Człowieczek spojrzał na niego z nienawiścią w oczach. W ciemności ciężko było zobaczyć, jaką ma minę, ale cały się trząsł, co świadczyło o tym, że euforia wywołana chwilą dumy zniknęła.
- Lily i James, Syriuszu, jak mogłeś?! - Wydarł się na całą ulicę, a kilku mugoli, którzy kręcili się przebrani po okolicy, odwróciło się nagle.
- Zapłacisz za to... - Zaczął Syriusz.
- Zabiłeś naszych przyjaciół! PRZYJACIÓŁ! TO BYLI PRZYJACIELE! ZABIŁEŚ ICH!
Syriusz nie zdążył zareagować. Zresztą, kiedy tylko usłyszał z jego ust imiona Potterów, wiedział że nie ma szans. Stał tam, przegrany i zrozpaczony, że nie zdołał ich uratować, gdy Peter jednym zaklęciem wysadził pół ulicy w powietrze, wcześniej odciąwszy sobie palec.
Dookoła Blacka walały się trupy mugoli. Zanim otoczyli go pracownicy Ministerstwa Magii, zdążył zobaczyć, jak Glizdogon zmienia się w szczura i znika w kanale.
Nie płakał. Nie wiedząc, jak poradzić sobie ze zbierającą się w nim rozpaczą, zaczął się głośno śmiać. Po prostu, stał nad tymi trupami, śmiejąc się histerycznie. Dopiero, gdy pojawili się aurorzy, odważył się zrobić coś więcej.
- Znajdę cię!!!
W tym samym momencie na ziemię powaliły go dziesiątki zaklęć oszałamiających. Wiedział już, że trafi do Azkabanu za zdradę Zakonu i wydanie rodziny Potterów Voldemortowi. Za zbrodnię, którą Petegrew popełnił na tych wszystkich niewinnych ludziach zostanie tam wtrącony natychmiast - bez procesu i szansy obrony.
Ale nie obchodziło go to. Nie było Dorcas, Lily i Jamesa. Nic już nie miało znaczenia. Poddał się. Gdyby zdążył powiedzieć prawdę Hagridowi, może inaczej by się to skończyło. Ale nie, nie było mu to w głowie. Nic nie liczyło się w tamtym momencie tak bardzo, jak odebranie życia Peterowi. Bo tylko na to zasługiwał.
Przepraszam, pomyślał.
Zanim został zabrany przypomniał sobie dzień, w którym pierwszy raz ich zobaczył i dzień,w którym rozmawiał z nimi po raz ostatni.
Nadejdzie dzień,w którym ich pomści. Odnajdzie Harry'ego i ochroni go. Nawet za cenę własnego życia.
CZYTASZ
Światło w ciemności
FanfictionDookoła ból i cierpienie. Tajemniczo znikają ludzie szanowani w świecie czarodziejów, jak nikt inny. Każdy każdego podejrzewa, nikomu nie można ufać. Przyjaciel okazuje się wrogiem, wróg przyjacielem. W Anglii panuje terror. Już nigdzie nie można cz...