Wakacje zaczęły się nieciekawie dla członków Zakonu Feniksa. Część z nich bała się cokolwiek powiedzieć na zebraniu, część starała się ich unikać lub po prostu mówiono szyfrem, co wcale nie ułatwiało im współpracy. Poziom podejrzeń rósł z każdą chwilą, Dumbledore zaczął się nawet zastanawiać, czy przypadkiem szpiegiem nie jest jeden z nauczycieli. Nie ufał także do końca Syriuszowi, ale ponieważ w dalszym ciągu uważał, że to on Strażnikiem Tajemnicy Lily i Jamesa, darzył go nieco większym zaufaniem niż całą resztę. Powierzając mu funkcję wyśledzenia zdrajcy, podpisał z nim bezsłowny pakt, w którym dawał jasno do zrozumienia, że nie jest on na pierwszym miejscu na liście podejrzanych.
Dla Syriusza ta propozycja była bardzo na rękę. W końcu miał możliwość dokładniejszego obserwowania Glizdogona, o którego coraz mocniej się niepokoił. Mężczyzna zaczął gdzieś znikać, codziennie przez kilka godzin nie można było nawiązać z nim kontaktu, w wyniku czego i Black, i Lupin zaczęli się zastanawiać, czy przypadkiem nie szuka sobie potajemnie jakiegoś schronienia, o którym nie będzie wiedział nawet nikt z Zakonu. Od czasu, gdy stało się pewne, że ktoś ich sprzedaje Voldemortowi i jego poplecznikom, stał się o wiele bardziej niespokojny i nieobecny. W trakcie zebrań prawie nie zabierał głosu, a kiedy już to robił, to tylko po to, aby przytaknąć lub zaprzeczyć. Nikt nie kwapił się już do tego, aby powierzyć mu jakieś poważniejsze zadania, gdyż w każdej chwili mógł, oczywiście przez swój stan, coś schrzanić.
- Może jest zastraszony? - Zapytał pewnego dnia Remus, kiedy razem z Frankiem dyskutowali na temat nowego planu Dumbledore'a.
- Nie sądzę. Znasz go, Remusie. Jeszcze w Hogwarcie, gdy ktoś go zaczepiał, z podkulonym ogonkiem przybiegał do któregoś z nas, aby się poskarżyć. Nie zataiłby przed przyjaciółmi czegoś takiego, wie jakie mogą wyjść z tego konsekwencje. Spoczywa na nim zbyt duża odpowiedzialność.
- Co masz na myśli? - Zapytał Longbottom Syriusza.
- Wiesz, gdyby zdradził komuś, kto jest Strażnikiem Tajemnicy, Voldemort mógłby zechcieć tego kogoś wyśledzić i zamordować, co byłoby pewną stratą dla Zakonu. Choć nie do końca bolesną.
- Syriusz, nie mów tak, jesteś świetnym czarodziejem. - Powiedział Lupin.
- Nie chodzi o to, czy nim jestem, czy nie, ale o to, jaką rolę odgrywam w tej wojnie. Śmierciożercy nie są głupi, on też nie. Niczego nie wyciągnęliby ze mnie torturami, ale przymusowe podanie mi veritaserum, to już coś innego. Ochraniam Potterów, rzadko kiedy uczestniczę w wyprawach zwiadowczych. Wiecie, że profesor wyraźnie sobie tego nie życzy.
Frank spojrzał na niego uważnie.
- Odgrywasz najważniejszą rolę w tym całym syfie. To ty jesteś odpowiedzialny za życie naszych przyjaciół.
- Wiem...
Nastała chwila ciszy, którą przerywało tylko kapanie wody z kranu w kuchni. Nie dało się go dokręcić już od jakiegoś czasu. Syriusz wiedział, że może naprawić go za pomocą czarów, ale jakoś nie czuł się na siłach, aby to zrobić. Od jakiegoś czasu się nie wysypiał, ponieważ w nocy dręczyły go koszmary senne, w których to Peter okazywał się zdrajcą a on, Syriusz, odczuwał największy ból nie z powodu widoku martwych ciał Lily, Jamesa i Harry'ego, lecz z powodu tego, że zginęli z jego winy, że to on sam przyczynił się do tragicznej śmierci swoich najlepszych przyjaciół.
- Wybaczcie, że tak odskoczę od tematu, ale czy ktoś z was wie, czy u nich wszystko w porządku? - Zapytał Frank.
- James się wścieka, ponieważ nie może już nam pomagać. Mówił, że obiecał Lily chwilową kapitulację. Chwilową, znaczy do zakończenia wojny. Dopóki nic już nie będzie im zagrażać.
CZYTASZ
Światło w ciemności
FanfikceDookoła ból i cierpienie. Tajemniczo znikają ludzie szanowani w świecie czarodziejów, jak nikt inny. Każdy każdego podejrzewa, nikomu nie można ufać. Przyjaciel okazuje się wrogiem, wróg przyjacielem. W Anglii panuje terror. Już nigdzie nie można cz...