Rozdział 2

11.9K 817 215
                                    

-Zbudujmy armie robotów.

-Ty jak zawsze wpierdzielasz się ze swoją debilną armią robotów!

-A co pan wszystko wiem ma lepszy plan?!

-Nie, ale armia robotów nie jest odpowiedzią na wszystko!

-KANAREK uważa inaczej!

-Bo to twój pierdzielony robot asystent!

-Wypraszam sobie to wybitna jednostka komputerowa z pierwszym prototypem sztucznej inteligencji.

-Już połechtałaś swoje ego? Więc może teraz pomyślisz nad rozwiązaniem problemu z łaski swojej?

-Armia robotów to idealne rozwiązanie.

-Nie jesteśmy w stanie zabić wszystkich!

-Więc co lepiej przehandlować młodszą siostrzyczkę jakiemuś spasionemu monarsze?!

-Nie! Oczywiście, że nie!

-Więc co chcesz zrobić o najmądrzejszy?!

-Daj mi pomyśleć...

-O wielki mistyku czy już gwiazdy zesłały ci jakże upragnione objawienie?!

-Musze się zastanowić...

-O następco Merlina...

-Zamknij wreszcie swój pyskaty ryj, bo rozkręcę KANARKA na części!

-Jak śmiesz ty diabelski bękarcie podnosić swoją brudną łapę...

I oni kłócą się tak już od pięciu godzin. W prawym rogu kanapy, mierzący około metr dziewięćdziesiąt złotousty mędrzec, bystrooki inżynier, król Technikali- Markus, zaś naprzeciwko niego w fotelu zasiada mierząca jakieś metr siedemdziesiąt blond włosa piękność, pięćdziesiąt pięć kilo czystego geniuszu i determinacji, konstruktorka najbardziej mocarnego oręża we wszechświecie, księżniczka Technikali - Elizabeth. Kto wygra dzisiejszy słowny pojedynek, a kto poniesie sromotną porażkę...

-O hajtajmy ją z księciem Atlantów! Gościu jest przys...

-O daj spokój może Shannon nie jest najmądrzejsza, ale z tym debilem to nawet ona nie wytrzyma!

-Ej! Ja tu jestem! -Wtrąciłam oburzona, ale myślę że ściana by szybciej zareagowała niż ta dwójka.

-A może z królem Barków? To geniusz, wybitny strateg i ...

-Stary dziad.

-Ale...

-Stary dziad, któremu już czwarta żona umarła w dziwnych okolicznościach!

-Ale...

-Wiem, że jest twoim idolem, ale to stary dziad!

-Więc może z władcą...

-A może sama zdecyduję ?!-Przerwałam ich bezsensowną paplaninę.- Mam już dość waszego ujadania. Waszej kłótni o to komu najlepiej wcisnąć niewygodny mebelek, który tak się jakoś dziwnie składa jest waszą siostrą! To moje życie i sama mam prawo o nim decydować!

A tych dwoje popatrzyło na mnie dziwnym wzrokiem, przechylili delikatnie swoje głowy w prawą stronę mierząc mnie oczami jakby podziwiali jakiegoś mutanta w cyrku. Wreszcie ich spojrzenia się spotkały. Nić porozumienia między moim rodzeństwem była niemal namacalna. Zaczynałam się niepokoić, gdy nagle Elizabeth przemówiła:

-Markus, czy myślisz o tym samym co ja?

-Urządźmy bal!

-Taki jak w ,,Kopciuszku''.

-Tylko, że odwrotnie.

-To księżniczka będzie szukać...

-Wstrzymajcie konie, czy przypadkiem przegapiliście kwestię w której mówię że to MOJE życie i JA decyduje?!

-Zaprosimy wszystkich dobrze urodzonych młodzieńców... -No ładnie zignorowali mnie po całości.

-Z królestwa Bardów, Niepokonanych, Terrari..

-A z Podziemia?

-Chcesz ją o hajtać ze śmiercią?!

-Ej ja tu ciągle jestem...

-Oczywiście, że nie. Tylko musimy go zaprosić tak grzecznościowo... -A oni ciągle mnie ignorują.

-Chcesz grzecznościowo zaprosić śmierć?!

-Skoro zapraszamy wszystkich mężczyzn stanu wolnego...

-Chcesz zaprosić śmierć?!

-A co wolisz mieć zwadę ze śmiercią?! Zresztą i tak nikt go nie widział od przeszło sześćdziesięciu lat. To tylko grzecznościowy zwrot.

-Czy wy mnie, do stu tysięcy ogarów, wreszcie posłuchacie?!- O łał przykułam ich uwagę- Mówiłam wam już wcześniej, że chce mieć wybór...

-I właśnie o to chodzi siostrzyczko, będziesz mogła poślubić kogo chcesz. -Powiedział ciepłym głosem Markus.

-W czasie balu poznasz wszystkich kandydatów.

-I wybierzesz tego jedynego.

-Czy wy robicie sobie jaja?! Co to jakaś produkcja Disneya?! Będzie bal, poznam księcia z bajki, jeszcze przed północą się zakocham i będziemy żyć długo i szczęśliwie?! Czy wy słyszycie co mówicie?!

-Oczywiście siostrzyczko.

-Tylko nie będzie jednego balu zaś trzy. -Trajkotali podekscytowani a do mnie ledwo dochodziło co mówią.

-Co dwa tygodnie jeden! - O nie, o nie, widzę iskierki w oczach Elizabeth, to zawsze źle wróży.

-A gdy już wybierzesz swego lubego ogłosimy zaręczyny! - Ja się kurde pytam kiedy oni to wszystko ustalili? Bo chyba nie zasnęłam w trakcie ich kłótni... Prawda?

-Ja przygotuje zaproszenia.

-Ja ogarnę obsługę.

-I jeżeli mogłabyś zbuduj armię robotów.

-No i wreszcie mówisz do rzeczy! -Rozpromieniła się Elizabeth.

-Potrzebujemy w razie czego planu B. -Stwierdził beznamiętnie mój brat.

-Shannon zadbaj o swoje cudne ogrody, musisz się w końcu pokazać od najlepszej strony. Na balu będzie twój przyszły mąż!

-Ale... -Próbowałam coś powiedzieć.

-Żadnego ale, za tydzień wielki bal! A teraz niech panie mi wybaczą mam spotkanie z nowym kupcem.

Ucałował mnie w policzek i pośpiesznie wyszedł. W tym samym czasie moja siostra zaczęła robić mi wykręty o tym, że musi zaktualizować systemy KANARKA, cmoknęła mnie w drugi policzek i ulotniła się jeszcze szybciej niż Markus.

Co tu się właśnie wydarzyło?!

Być życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz