Wreszcie skończyłam! Po ponad trzydziestu godzinach wreszcie skończyłam pracę nad chipem kodującym mojemu KANARKOWI grę na pianinie. Mój mężczyzna idealny będzie jeszcze bardziej idealny. W podskokach wybiegłam ze swojej pracowni krzycząc radośnie.
-KANARKU! Kochanie gdzie jesteś? Mam dla ciebie prezent! - Odpowiedziała mi tylko cisza. Mój robot zawsze przychodził na moje zawołanie. Poczekałam pół minuty, a on nadal nie pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Powoli zaczynałam się martwić.
-KANARKU? - Nadal nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Gdzie on może być? Wiem... Markus. Ostatnio odgrażał się, że rozkręci moje kochanie na części. Zabije! Zabije jeśli choćby tknął moje serduszko! Jak burza poszłam wprost do gabinetu mojego jakże kochanego braciszka. Wiedziałam, że obecnie ma spotkanie z Ghromem-nadwornym doradcą, ale kompletnie mnie to w tym momencie nie obchodziło. Z hukiem wparowałam do pomieszczenia.
-Co ty sobie przebrzydły glurbaku wyobrażasz?! - Wywrzeszczałam w kierunku Markusa, a ten patrzył na mnie jak na wariatkę, zza solidnego, dębowego biurka.
-To nie ja wbiłem do twojego biura drąc mordę, tylko ty! Co ci odwala?! - Zripostował blondyn, a Ghrom starał się dyskretnie ulotnić z pomieszczenia, co odrobinę mu nie wychodziło, bo w końcu dwumetrowy chłop z czarnymi włosami do pasa raczej rzuca się w oczy.
-Mów co zrobiłeś mojemu KANARKOWI! - Po moim ciele zaczęły przechodzić dreszcze furii, a Markus popatrzył na mnie ze zdziwienie wypisanym w jego niebieskich oczach.
-Co? Nic mu nie zrobiłem. - Powiedział wyraźnie spokojniejszy.
-Ta akurat, uważaj bo ci uwierzę!
-Ale to akurat prawda! - Upierała się ta dwulicowa żmija, z którą dzielę geny.
-Załóżmy, że ci wierzę, ale jeżeli w twojej pracowni znajdę chodź jedną małą śrubeczkę od mojego KANARKA, to osobiście rozbiorę cię na części...
-A proszę bardzo! - Wrzasnął i wybiegł z gabinetu. Podążyłam za nim ciągle wzbogacając o nowe epitety wiązankę przekleństw, którą mamrotałam pod nosem. W pewnym momencie Markus gwałtownie stanął.
-Co do czarta tu się wyrabia? – Powiedział z dezorientacją wypisaną na twarzy. Popatrzyłam w kierunku, w którym utkwiony był jego wzrok. Drzwi jego pracowni były otwarte, a ze środka dobiegał hałas. Wraz z bratem pośpiesznie przebiegłam przez drzwi. To co ukazało się moim oczom zmroziło mi krew w żyłach. Mój kanarek miotał się po pokoju niszcząc dzieła Markusa.
-Błąd systemu. Błąd systemu. Nie mogę wykonać poleceń. Błąd systemu. Błąd systemu. Sprzeczne polecenia. Kwiatuszek szczęśliwy. Błąd systemu. Błąd systemu. Sprzeczne dane... -KANAREK chaotycznie wypluwał z siebie różne komunikaty. Nie mogąc na to patrzeć podbiegłam do mojej ukochanej maszyny.
-Ciii, już dobrze kochany. Wszystko będzie dobrze... - Mówiłam powoli otwierając panel kontrolny.
-Wszystko będzie dobrze?! Ty chyba sobie żartujesz! Twoja kupa złomu zepsuła wszystko! WSZYSTKO! - Darł się Markus upadając na kolana na środku pokoju. Już miałam odpysknąć na to co powiedział, kiedy usłyszałam skowyt psa w przeciwnym krańcu pracowni. Spojrzałam na brata porozumiewawczo i poszliśmy w kierunku źródła dźwięku. Moim oczom ukazał się obraz Brutala piszczącego obok wciąż otwartego portalu. Czekaj, czekaj otwartego portalu?! Markus podszedł do urządzenia i zaczął przeglądać jego historię.
Włączenie portalu.
Ustawienie nowych kordów.
Przeniesienie Kwiatuszka na Sub Terrę .
Zamknięcie mostu.
Zaraz, zaraz... Shannon przeniosła się do podziemia? Że co proszę?! Myślałam, że wcześniej byłam zdenerwowana, ale według tego co teraz czuję byłam jeszcze wtedy jedną wielką oazą spokoju.
-Czy ty widzisz to co ja? - Szepnął w moim kierunku Markus.
-Tak geniuszu! - Warknęłam w jego kierunku. - Już wcześniej powinna zapalić nam się czerwona lampka, gdy Shannon opisywała swojego lubego! - Braciszek popatrzył na mnie tępym wzrokiem.
-Ty myślisz, że... ona z nim... no wiesz... - No pięknie mój rozmówca nie potrafi teraz sklecić jednego zdania.
-Tak geniuszu! Od początku wiedziałam, że zaproszenie go było głupim pomysłem, ale ty oczywiście miałeś inne zdanie! Zaproś śmierć mówiłeś. I tak nie przyjdzie...
-Ale... ale... - Mówił dalej się jąkając.
-Żadnego ale glurbaku. Idziemy po siostrę.
***
W jednej chwili rzucam wyzwanie własnym omamom, a w drugiej czuję usta mojej piratki na swoich. Moja słodka piratka tu jest. Przyszła. Ona tu jest naprawdę. Jest i się nie boi. Nie dość, że się nie boi to jeszcze mnie lubi i mi pomaga. I jeszcze mnie całuje... Zamruczałem z zadowolenia, na co ona ze śmiechem się ode mnie odsunęła.
-I co teraz mi wierzysz? - Zapytała mnie, a w jej cudnych oczętach zobaczyłem nutę rozbawienia.
-Czy ja wiem... Może jakbyś to powtórzyła, utwierdziłabyś mnie w swojej teorii. - Zapytałem ją siląc się na zalotny uśmiech.
-Oj nie wiem, nie wiem. Wyglądasz na przekonanego. - Założyła ręce na piersi, teatralnie mierząc mnie wzrokiem.
-Dowodów nigdy za wiele. - Odpowiedziałem uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Niedowiarku, niedowiarku. - Pokręciła przecząco głową, wspięła się na palce i złożyła na moich wargach delikatny pocałunek. Otoczyło mnie błogie uczucie. W tym momencie czułem, że dosłownie mogę latać, niestety moją bańkę szczęścia rozbił wściekły, kobiecy głos dochodzący zza moich pleców.
-Odsuń się od naszej siostry!
![](https://img.wattpad.com/cover/82551787-288-k566330.jpg)
CZYTASZ
Być życiem
Fantasy#1 in fantasy 15.11.2016 Sytuacja jak z bajki. Ona jest księżniczką, która musi znaleźć swoją bratnią duszę w trzy noce. W trzy bale. On jest potężnym władcą podziemia, który zapała do niej niespodziewaną miłością, ale niestety... Ich życie to nie b...