Rozdział 11

7.5K 607 31
                                    

Czemu on tak nazwał moją piratkę? Nie rozumiem... Może coś ich łączy? A może jestem tylko dla niej kimś w rodzaju zastępstwa, bo pokłóciła się z nim? Mogłem do niej nie podchodzić... Ale przecież była tak radosna jak mnie zauważyła... No właśnie, była... Co prawda syn Nostalcjusza ją obraził, mimo to pozostaje pytanie dlaczego wzięła to do siebie? Pewnie jest jej bliski, a ja tylko pogłębiłem spór między nimi. Mogłem tego nie robić... Powoli zacząłem opuszczać rękę, którą trzymałem ją w pasie.

-Słuchaj, ja przepraszam, że się wtrąciłem... Chciałem pomóc, ale... - Sam gubiłem się w swoich słowach, zrobiło mi się strasznie głupio, ale ona chyba nie była na mnie zła. Uśmiechnęła się nieśmiało.

-Nie masz za co przepraszać, to ja cię powinnam przeprosić za tą sytuację, a ponad chciałabym ci podziękować za pomoc... - Gdy to mówiła na jej twarzy pojawił się rumieniec. Była prawie tak samo zawstydzona jak ja.

-Naprawdę, nie ma za co .-Między nami przez chwilę zawisła niezręczna cisza. Spróbowałem jakoś ją przerwać.-Niech mi pani kapitan wybaczy śmiałość, ale czy mógłbym dostać swój obiecany taniec?

Masz czasami wrażenie, że wygrałeś? Ja właśnie miałem je w momencie gdy pewna urocza piratka z uśmiechem na twarzy kiwnęła głową, a ja poprowadziłem ją na parkiet.

***

Tańczę z moim piratem! Tańczę z moim bohaterem! A pewien książę dupek stoi w koncie i się dąsa! Ach, życie czasami bywa takie piękne. Bywa, dopóki nie przypomnę sobie, że niedługo mam wyjść za mąż, mój cud chłopak nie jest zainteresowany, a na dodatek nie zorientował się, że jestem księżniczką... Znowu zmarkotniałam. Jasnooki chyba to zauważył.

-Nadal przejmujesz się tym co powiedział?-Spytał się z wyraźnie słyszalną nutką zmartwienia w głosie. Jakoś zrobiło mi się tak cieplej na sercu.

-Trochę.-Nie kłamałam, co prawda to nie było głównym powodem mojego zmartwienia, ale na pewno w jakimś stopniu się do tego przyczyniło.

-Może chciałabyś o tym pogadać? Chętnie wysłucham.- Zapytał się ze szczerą troską. Czy wspominał już, że go uwielbiam?

-Bardzo dziękuję.- Uśmiechnęłam się promiennie.-Ale myślę, że inne miejsce byłoby lepsze.

***

Nim się obejrzałem byłem ciągnięty przez tą małą kobietkę w nieznanym mi kierunku. Po kilku minutach znaleźliśmy się w ogromnej bibliotece. Gdyby nie fakt, że sam posiadam większą wprawiłaby mnie w zachwyt. Pani kapitan na chwilę puściła moją dłoń, po czym kazała mi się rozgościć na kanapach znajdujących się w prawym skrzydle, a sama podeszła do robostrażnika prosząc go o przyniesienie zielonej herbaty. Rozumiesz to? Podchodzi do robota i prosi go o herbatę... a ten o dziwo po nią idzie. Nigdy nie wpadłbym na to że ta kupa żelastwa mogłaby mieć taką funkcję. W sumie jak tak na to patrzę mam wrażenie, że ona zachowuje się tak jakby była u siebie w domu, doskonale znała rozkład ogrodu, wiedziała gdzie jest biblioteka, a teraz to. Może ona pracuje dla kogoś z rodziny królewskiej? Znała się na robotach więc pewnie jest asystentką Elizabeth, albo... czekaj, czekaj, czy ona nie była przypadkiem bardzo drażliwa jak żartowałem sobie o księżniczce Shannon? Pewnie jest jej służką... Z zamyślenia wyrwał mnie powód moich rozmyśleń.

-A czemu tu jeszcze stoisz? KANAREK już dawno przyniósł nam herbatkę.- Na powrót złapała mnie za ręką i pociągnęła w stronę kanap. Powinienem być chyba zirytowany tym, że mnie ciągle przestawia, ale dopóki trzyma mnie za rękę mogę to zaakceptować.

Opowiedziała mi o co chodziło synalkowi Nostalcjusza, kretyn. Jak można było moją piratkę tak potraktować. Od słowa do słowa nasz rozmowa zeszła na inne tory. Było całkiem fajnie... I znowu czas przeszły. Właśnie leżałem z głową opartą na kolanach opowiadając jej o tym, że tęsknię za dawnym przyjacielem, gdy wpadł John.

-Panie! Panie! - Darł się na cały głos dopóki mnie nie zobaczył.

***

Bawiłam się właśnie jego włosami, gdy usłyszałam jakiegoś kolesia. Nagle wpadł do komnaty, w której się znajdowaliśmy. Nie powiem, był przystojny. Wysoki, o ostrych rysach twarzy, a w jego oczach tańczyły psotne iskierki. Mój towarzysz jak tylko go zobaczył strasznie się spiął i od razu się wyprostował.

-Panie! Tu jesteś! - Panie?

-Co ty tu do stu tysięcy diabłów robisz?!- Nie spodziewałam się po moim piracie takiej reakcji.

-No bo mamy mały problem... - Chłopak zaczął coś kręcić.

-Jaki MAŁY problem?!

-No bo jakoś tak wyszło...

-Co wyszło?!

-No bo zepsuliśmy wrota...

-Że co?!

-No nie udawaj, że nie słyszałeś co powiedziałem!

-Ty już lepiej się zamknij!- Przerwał swoją wypowiedź i wznowił całkowicie innym tonem.-A ciebie słonko przepraszam. Muszę iść. Spotkamy się jeszcze?

-Tak...- Powiedziałam niepewnie.

-Dzięki kochanie! - Kochanie? Zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu gdy ode mnie odbiegał. Czekaj, czemu on pobiegł w głąb biblioteki? Przecież tam nie ma wyjścia...

Niewiele myśląc pobiegłam w kierunku, w którym zniknął. To co zobaczyłam dosłownie mnie zamurowało... Mój pirat, wbił się w ziemię w kręgu ognia... Co tu się dzieje? Po chwili dostrzegłam gościa, który wcześniej przyszedł po... Sama nie wiem kogo. Rysował na ścianie jakieś znaczki mamroczą pod nosem.

-Debilny szpaner... Nie każdy tak potrafi... niektórzy woleli by taksówkę... ale nie...

W tym momencie otworzył się jakiś portal, a chłopak do niego wskoczył. Co tu się dzieje? Chcąc się tego dowiedzieć, głupio wskoczyłam w powoli zamykające się przejście...

Być życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz