Wreszcie fajrant. Kompletnie obolały i zmęczony dowlokłem się do łóżka. Upadłem jak nieżywy na stos czarnych poduszek. Jak nieżywy... kurde ja jestem nieżywy. Dosłownie. Od tego fatalnego błędu sprzed wielu, wielu... bardzo wielu laty. Ile jeszcze może trwać moja pokuta? Cóż, dopóki nie umrę, a to może być trudne skoro już nie żyję. Znaczy żyję jakoś, tak jakby. Jem, śpię, pracuję. W sumie nie muszę jeść, ale jest to jedna z niewielu czynności, które jeszcze jako tako lubię. A mój sen to właściwie nie sen. Bardziej stan odrętwienia. Ukojenie dla mózgu i ciała. Moment w którym po prostu mnie nie ma. Od tego fatalnego splotu wydarzeń jeszcze nigdy nie śniłem, ale to dobrze, bo jeśli miałbym wracać do tamtych wydarzeń, choćby tylko w sennych majakach zwariowałbym. A praca? To koszmar. Moje prywatne piekło, w sumie nie tylko moje... Nienawidzę swojego życia i nie potrafię go zakończyć. Tylko Życie może zabić Śmierć.
Mój pies wyraźnie wyczuwając jak wielką kupką nieszczęścia jestem wszedł do mojego pokoju. Choć pewnie komnata byłaby lepszym określeniem. Ogromne pomieszczenie było urządzone elegancko, aczkolwiek funkcjonalnie, zresztą jak cały zamek. Sypialnia nie stanowiła standardowej bryły. Jedna z jej ścian była półokrągła i na całej powierzchni znajdowało się ogromne okno, ale niestety nawet ono w pełni nie rozświetlało ponurego otoczenia. Nie chodziło o meble czy kolorystykę, choć pewnie czarny połączony z odcieniami szarości nie stanowi optymistycznego otoczenia, bardziej o panującą tu aurę. Moja psinka ochoczo wskoczyła na łóżko, które zaskrzypiało jakby protestują przeciw nadmiernemu obciążeniu. Moja ukochana suczka nie była mała. Wyglądała jak skrzyżowanie wilka z niedźwiedziem. Nie była ociężała. Po prostu duża. Wyjątkowo masywna a zarazem poruszająca się z wdziękiem arystokratki. Lubiłem sposób w jaki to piękne, trzygłowe stworzenie przemierzało moje komnaty. Tak, tak Cerbi miała trzy głowy, ale co z tego? Dopiero z wielkim psim cielskiem przytulonym do siebie byłem w stanie usnąć. Moje powieki powoli opadły a ja odpłynąłem w niebyt...
-Mistrzu! – Co za debil się do mnie do mnie dobija? Całkowicie ospały próbowałem ustalić co się właśnie dzieje.
-Szefie! Nie uwierzysz co się stało! – I dalej walił w te drzwi. Czemu oni nie mogą uszanować faktu, że ja też potrzebuję snu?
-Jesteś tu o mój wspaniały władco?- John. Kto by się spodziewał, że to akurat on nie ma szacunku do czyjejś prywatności...
-Nie. – Warknąłem przez zęby.
-To cudownie. – Czy on w ogóle mnie słucha?! Niech już sobie wreszcie pójdzie. JA CHCĘ SPAĆ! Pokonawszy frustrację ociężale wstałem i podszedłem do drzwi.
-Lepiej żebyś miał dobry powód żeby mnie budzić, inaczej każe Cerbi cię zjeść.-Moja kochana dziewczynka zawarczała na natręta. Przyjemnie było zobaczyć strach w oczach przeklętego pirata, ale niestety trwało to tylko chwilkę. Piękną, za krótką chwilkę.
-Powód mam idealny, mój panie!- Na jego twarzy zakwitł uśmiech dziwnego rodzaju- Dostałeś zaproszenie na bal!
-Najwidoczniej pomyłka.-Powiedziałem beznamiętnie.
-Żadna pomyłka.-Pokręcił głową.-Zaadresowane bezpośrednio do ciebie! –Dawno nie widziałem kogoś tak podekscytowanego.
-Aha? I co z tego? –Utrzymałem swój wyjałowiony z uczuć wyraz twarzy.
-To nie będzie zwykły bal! Zresztą sam przeczytaj.
Podał mi misternie zdobioną kopertę. Ostrożnie wyjąłem jej zawartość i ujrzałem złote litery formujące się w wiadomość.
Niniejszym zapraszam Pana Setha,
władce krainy Sub Terra
na bale z których pierwszy odbędzie się
w czasie najbliższej pełni.
Na bale są zaproszeni wszyscy szlachetnie
Urodzeni młodzieńcy, gdyż ma on wyłonić
Przyszłego małżonka ksieżniczki Technikali –Shannon
-Aha? I co z tego?- Powtórzyłem wcześniejszą swoją kwestię.
-Jak to co? Zostałeś zaproszony do Technikali! Na bal organizowany przez rodzinę królewską! –Ale się młody podekscytował.
-Aha? I co z tego? – Uporczywie powtarzałem to samo zdanie.
-Żartujesz sobie? To najwięksi wynalazcy we wszechświecie! Wiesz jakie cuda można tam zobaczyć? – Słuchałem go, głaszcząc jednocześnie mojego trójgłowego psa.
-I jedna z nich szuka męża? –Zacząłem udawać zainteresowanie mając jednocześnie już dość tej konwersacji.
-Właściwie to nie.- I tu autentycznie zgubiłem wątek, zauważywszy moje zmieszanie John zaczął mi tłumaczyć- No widzisz ona nie jest wynalazczynią jak jej starsze rodzeństwo. Ona ma władzę nad przyrodą.- Zaciekawiony chciałem dowiedzieć się więcej.
-Jak to?
-No gdy chce żeby coś rosło, to coś rośnie.- Teraz on był zmieszany. No bo przecież czemu akurat to miałoby mnie interesować? Ale interesowało, bo brzmiało tak cudownie znajomo.
-I co Panie, pójdziesz?- Na twarzy Johna znów wymalował się ten sugestywny uśmieszek. Teraz zauważyłem czemu ten bezczelny typ wyciągnął mnie z łóżka. Chciał mieć powód żeby się ze mnie ponabijać jakim jestem odludkiem. Ciekawe jak zareaguje na moją odpowiedź?
-Za nic nie przegapię tej imprezy,-Oj chyba go bardziej zaskoczyłem niż samego siebie.-Oczywiście że pójdę.
Trzasnąłem mu drzwiami przed nosem i z powrotem poszedłem do swojego ogromnego łóżka. Jeśli wnioski, które wyciągnąłem są prawdziwe jest szansa że moja pokuta się skończy. Ta myśl dawała mi dziwne ukojenie. Ze spokojem odpłynąłem z powrotem w objęcia Morfeusza.
![](https://img.wattpad.com/cover/82551787-288-k566330.jpg)
CZYTASZ
Być życiem
Fantasy#1 in fantasy 15.11.2016 Sytuacja jak z bajki. Ona jest księżniczką, która musi znaleźć swoją bratnią duszę w trzy noce. W trzy bale. On jest potężnym władcą podziemia, który zapała do niej niespodziewaną miłością, ale niestety... Ich życie to nie b...