Rozdział 12

7.5K 611 23
                                    

Kiedy tylko stanąłem na ziemi podziemia zobaczyłem jeden, wielki bajzel. Kompletnie pijani żniwiarze starali się walczyć z demonami, które systematycznie wypełzały z ciągle otwartych bram piekieł. Spytasz się czemu te glurbaki były pijane? O tuż John urządził imprezę. Wszyscy bawili się świetnie... Upili nawet Raszel! Rozumiecie upili nawet RASZEL! Jak oni mogli upić jedyną ostoję sumienności wśród tej bandy degeneratów?! Z tego co powiedział mi winowajca tego wszystkiego ktoś zaczął ją podpuszczać, że jest za słaba by dać sobie radę z demonem, a ona żeby udowodnić, że to nie prawda chciała wypuścić jednego i jakoś tak reszta uciekła... Kompletnie wściekły zacząłem przyjmować swoją drugą postać. Czułem jak moje oczy zaczynają przyjmować czarną barwę. Moje włosy zaczęły płonąć niebieskim ogniem. Wokół moich dłoni zaczęły się kłębić cienie. Wiedziałem, że wyglądam jak bohater dziecięcych koszmarów, ale w chwili obecnej było mi to obojętne. Liczyło się tylko zlikwidowanie celu. Całkowicie dałem pochłonąć się złości. Z cieni uformowałem topór i jak w amoku rzuciłem się na najbliższego mi demona. Moje ostrze już prawie dosięgło gardła kreatury gdy usłyszałem kobiecy krzyk. Odwróciłem się w kierunku źródła dźwięku, a tam zobaczyłem moją piratkę. Co ona tu robi? Jak ona się tu dostała? I najważniejsze czemu, do stu tysięcy ogarów , ten inkub ją atakuje? Impulsywnie uformowałem z cieni kulę i rzuciłem w kreaturę. Zginął na miejscu. Moja piratka popatrzyła na mnie, a w jej oczach mogłem zobaczyć strach.

-Za tobą!-Krzyknęła. Czym prędzej się odwróciłem i ledwo udało mi się uniknąć ataku lewiatana. Jakoś tak odruchowo wyrwałem stworowi serce. Ciągle trzymając w dłoniach organ z powrotem wróciłem wzrokiem do dziewczyny, która mnie ostrzegła. To co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Została otoczona przez demony. Zacząłem biec w jej kierunku.

-Tak łatwo mnie nie dostaniecie.- Powiedziała w kierunku zadowolonych z siebie potworów. Zaśmiała się, a z ziemi zaczęły w piorunująco szybkim tempie wyrastać ciernie i oplatać szkarady. Rośliny coraz mocniej się na nich zaciskały. Ciągle w szoku dotarłem do niej akurat wtedy gdy zaatakował nas legion strzyg. Dziewczyna uformowała swoją mocą miecz.

-Nic ci nie jest?- Zapytałem jej jednocześnie odrąbując mu głowę.

-No wiesz...-Przerwała wyjmując miecz z ciała potwora.-Bywało lepiej.

-Jesteś cała?-Spytałem ze szczerą troską jednocześnie rozrywając ciało topielca za pomocą cieni.

-Cieleśnie jak najbardziej, ale z psychiką nie jest już chyba dobrze... -Popatrzyłem na nią pytający wzrokiem, robiąc sobie tym samym krótką przerwę.

-No wiesz, mam minimalne wrażenie, że od nadmiaru stresu postradałam zmysły.-Na moment zamilkła. Po krótkiej chwili z ziemi wystrzeliły pnącza przebijając na wylot jednocześnie kilkanaście demonów Ose.-Kto normalny, będąc na balu, wchodzi w podejrzany portal za kolesiem, którego ledwo zna, a na dodatek pomaga mu mordować demony.-Nonszalancja w jej głosie mnie rozbawiła. Mimowolnie się zaśmiałem.

-Czego się śmiejesz ty... Kim ty w ogóle jesteś?- Kurde, było tak pięknie...

-Jak ci powiem twoja psychika do reszty wysiądzie kapitanie. –Odpowiedziałem wymijająco jednocześnie próbując dostać się jakoś do wrót.

-Oj mów kamracie!-Powadziła z pięknym uśmiechem na twarzy, podrzynając jednocześnie gardło Andrasowi. Może to trochę dziwny moment na amory, ale wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że to najcudowniejsza kobieta jaką w swoim, długim życiu widziałem. Wiem jestem dziwny, ale co poradzę? Była cała w krwi różnych demonów, jej sukienka cała poszarpana, włosy w nieładzie a ja zachwycałem się jej urodą.

-Ej! Ziemia do pirata! Wielkie, brudne coś za tobą!-Jej słowa podziałały na mnie jak zimny prysznic. Jednym ruchem topora rozrąbałem czaszkę Botisa.

-Dzięki.-Burknąłem zawstydzony, na co ona posłała mi delikatny uśmiech.

-Nie ma za co kochanieńki, ale może powinieneś zrobić coś co zatrzymałoby te kreatury.

-Może powinienem.-Powiedziałem i ruszyłem w kierunku wrót, ale za swoimi plecami usłyszałem głos dziewczyny.

-Pogadamy później, a teraz mam zamiar osłaniać ci plecy.- No ta kobieta potrafi, jak nikt inny wywołać mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się jak małe dziecko, że próbuje mnie chronić, zaś z drugiej, jak nie wiem co, boję się nadchodzącej mnie rozmowy.

W końcu udało mi się dotrzeć do bram piekła.

-Spróbuj ich jakoś zatrzymać!-Krzyknąłem do mojej piratki, a sam rozciąłem swoją dłoń i zacząłem rysować pieczęć własną krwią. Ciemnowłosa stworzyła coś na kształt muru oddzielającego nas od bestii. Cały czas coś starało się przebić ciernistą zasłonę. W momencie gdy skończyłem wszystko ucichło, a ja wraz z piratką osunęliśmy się na ziemię ciężko dysząc. Siedzieliśmy ramię w ramię w kompletnej ciszy próbując uspokoić oddech. Pierwsza odezwała się moja towarzyszka.

-Czy mógłbyś mi powiedzieć co właśnie się wydarzyło?-I znowu ten temat...

-Na pewno chcesz wiedzieć?- W odpowiedzi tylko pokiwała głową.

-John, ten typu, którego miałaś nieprzyjemność poznać urządził imprezę. Coś poszło nie tak i otworzyli wrota piekieł, a my je właśnie zamknęliśmy.

-Wszystko pięknie, tacy herosi z nas. Ale rodzi się kilka pytań. Czemu robiliśmy to my? Kim ty, do matki wiosny, jesteś? I najważniejsze, czy ty wyglądałeś tak cały czas a ja tego jakoś nie zauważyłam?- Do stu tysięcy diabłów, ja nadal jestem w swojej drugiej formie! Zacząłem powoli wracać do swojej normalnej postaci, na co ona patrzyła tylko szeroko otwartymi oczami.

-Słuchaj ja jestem...-Zaciąłem się. Prawda nie mogła mi przejść przez gardło.-Ja jestem Seth, władca podziemi.- Widziałem jak jej ciało się napięło. Nerwowo przełknęła ślinę.

-A ja jestem Shannon, księżniczka Technikali.-Powiedziała ledwo słyszalnym głosem. Moje martwe serce roztrzaskało się na tysiąc kawałków gdy patrzyłam na strach w jej niebieskich oczach. To moja wina, że tak się boi. Wtedy walcząc z demonami była w szoku. Broniła się i mnie, ale teraz wszystko zaczęło do niej docierać .Boi się mnie. Czemu? Ja przecież nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy. Co ja gadam przecież chciałem skrzywdzić Życie, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to pewna niepokorna piratka, którą poznałem na balu. W jednej chwili dopadły mnie wyrzuty sumienia. Wyszeptałem w jej kierunku:

-Przepraszam...- I przytulając teleportowałem moją piratkę do biblioteki w jej pałacu.

Być życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz