Po imprezie obudziłam się na kacu. Wtulona w Marco leżałam i myślałam o tym co powiedziałam Mario. Wiedziałam, że był zbyt pijany żeby to zapamiętać.
Wyswobodziłam się z uścisku Reusa i zeszłam na dół. Znaczy najpierw się ubrałam. Weszłam do kuchni, a że był to aneks połączony z salonem i jadalnią widziałam jaki syf zostawili goście.
Obserwując bałagan chciałam podejść do szafki z lekami Ale przez coś wywaliłam się. Usłyszałam jęk Ale nie wydobył się on z moich ust. Otworzyłam oczy i pod sobą zobaczyłam znaną czuprynę.
-Nie wiem kim jesteś ale możesz zejść ze mnie?-spytał jęcząc i próbując się przekręcić.
Wstałam z niego a on odwrócił się na plecy podpierając się jedną ręką a drugą trzymając głowę.
-Czy ja serio zasnąłem na podłodze? Boże jaki przypał.
Zaśmiałam się mimowolnie pomagając mu wstać. Podałam mu i sobie elektrolity. Marudzil dlaczego nie tabletki Ale wyjaśniłam mu, że to bardziej pomoże na kaca.
Trochę porozmawialiśmy Ale szczerze? Nie miałam ochoty na to. Pomógł mi posprzątać ale już w ciszy. Zauważył moją niechęć. Chciałam żeby sobie poszedł. Sama bym sobie poradziła. Trochę dłużej, ale dałabym radę.
-Hej skarbie.-podszedł do mnie Marco całując w usta.-jak się spało? Główka boli?-spytał tym razem całując w czoło.
-Już nie tak bardzo. A jak z Tobą?-spytałam dotykając rękoma jego klatki piersiowej.
-Mogło być lepiej. Mario znowu zachlałeś pałe. -Zaśmiał się mój chłopak.
-Wcale, że nie. -udał oburzonego. -Mniejsza z tym jak i gdzie obudziła mnie Marika.
Reus spojrzał to na mnie to na Götze pytającym wzrokiem.
-Patrzyłam na syf w kuchni i salonie i wywaliłam się na niego bo spał na podłodze.
Mój chłopak nie mógł opanować śmiechu.
Brunet zrobił oburzoną minę i rzucił w Reusa szmatką, Ale blondyn zrobił unik a szmatka wylądowała na szafce gdzie stało zdjęcie jak poznałam Marco. Wiecie... Jeszcze ta gruba wersja Mariki.-Kto jest na tym zdjęciu?-spytał Mario A ja szybko podeszłam do szafki i zakryłam fotografie.
-Nikt ważny.-powiedziałam. Nie chciałam żeby dowiedział się prawdy.
*Marco*
Kiedy pomogłem im posprzątać postanowiłem przejść się do sklepu. Szedłem w drugą stronę. Coś jakby mnie tam kierowało. Jakaś nieznajoma siła.
Szedłem z głową w dół a po chwili na kogoś wpadłem. Dziewczyna o brązowych włosach. Miała piękne niebieskie oczy. Miały w sobie to coś czego nie miały oczy Mari. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem i czymś jeszcze czego nie potrafiłem odczytać. Bałem się, że zacznie krzyczeć i prosić o autograf. Spojrzała w dół i dopiero wtedy zauważyłam, że ma ulotki mojego ulubionego baru.
-Jak masz na imię?-spytałem a ona zaśmiała się.
-Kolejny Niemiec, jak szef zobaczy, że nie znam niemieckiego zwolni mnie. -powiedziała po polsku. Bardziej rozumiem ten język niż bym miał coś powiedzieć w ojczystym języku Mariki Ale postarałem się.
-Ja Ciebie rozumieć ale nie umieć się wypowiedzieć. -powiedziałem dosyć bardzo kalecząc ten język. Ta... Marika, bądź ze mnie dumna.
-Umiesz angielski?-spytała a ja przerzuciłem się właśnie na ten język.
-Tak.-uśmiechnęła się do mnie tak słodko, że zaparło mi dech w piersiach.
-To jakie pytanie mi zadałeś?
-Jak masz na imię.
-Karolina.-podała mi rękę.
-Marco.-ucałowałem jej dłoń na co się zarumieniła.
-Szef z pracy Cię nie wywali bo jest moim znajomym. Często tu bywam.
-Z tego co widziałam przychodzą tu prawie sami piłkarze. Nie mam ochoty ich obsługiwać bo są według mnie zadufani w sobie. Szczególnie z tego co słyszałam to Marco Reus i Mario Götze najbardziej chociaż nawet nie wiem jak wyglądają. Ty się wydajesz inny.
-Czyli według Ciebie piłkarze są głupi?
-Tak.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę ale Marika dzwoniła, że Mario nie chce dać jej spokoju. Pożegnałem się z Karoliną wcześniej wymieniając się numerami. Nie zapomnę tej dziewczyny.
CZYTASZ
I'm Back Götze
FanfictionCo się stanie kiedy wyśmiana w szkole dziewczyna po latach wyrośnie z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia i spotka swojego oprawcę? Wybaczy mu lata poniżania? Czy może jest jakieś silniejsze uczucie od nienawiści?