14.

881 82 15
                                    

Nie chciałam z nikim rozmawiać. Karo zrozumiała i tego wieczora nie dobijała się więcej do mojego pokoju. Nie rozumiałam dlaczego Mario do mnie się odezwał z pretensjami. Przecież to jego dziewczyna się na mnie rzuciła. Nigdy nie byłam pierwsza do bójek.  Wczoraj się tylko broniłam.

Udałam się do kuchni bo mój brzuch domagał się jedzenia. Kiedy zobaczyłam jedną osobę chciałam się wycofać Ale było za późno.

-Cześć Marika.-odezwała się Karo dając całusa w policzek na dzień dobry.

Jego oczy znalazły się na mnie. Nie wyglądałam za ciekawie. Cieszę się, że koszulka Marco, którą dostałam od niego jest dłuższa i zasłaniała mój tyłek. Oczy podkrążone i czerwone od płaczu.

-Marika?

-Nie. Święty Mikołaj.

-Hehe zabawne. Słuchaj. Masz przeprosić Ann.

Moje oczy powiększyły się do rozmiaru pięcio złotówek. Zaczęłam się śmiać tak głośno, że najprawdopodobniej obudziłam Marco.

-Czy Ty siebie słyszysz?! Jesteś głupi czy nienormalny!? Twoja dziunia się na mnie rzuciła A ja mam ją przepraszać?!

-No kurwa nie!-odezwał się Marco.

Wziął mnie i Marco za rękę i zaprowadził do pokoju gościnnego.

-Nie wyjdziecie stąd do póki się nie pogodzicie albo pozabijacie.

Wyszedł i zamknął drzwi i było słychać przekręcany kluczyk.

-Marco zabiję Cię!!-krzyczałam waląc w drzwi.

-Brawo. Nie trzeba było się kłócić to nie byłoby takiej sytuacji.-powiedział mój współ więzień.

-Ja się kłóciłam!? Proszę Cię. Ty chciałeś żebym przeprosiła twoją DZIEWCZYNĘ za coś czego nie zrobiłam. Ona się na mnie rzuciła. 

-Nie wmówisz mi, że moja słodka Ann rzuciła sie na Ciebie.

-Och takie słodkie. Może mi powiesz ile dzieci chcecie mieć?! Kiedy ślub? Mogę być świadkową?

-O co Ci tak właściwe chodzi?-spytał podchodząc do mnie na małą odległość. Czułam jego oddech na moich oczach przez różnicę wzrostu. 

-Traktujesz mnie niesprawiedliwe odkąd pojawiła się Ann.

-Zazdrosna?-spytał retorycznie i zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę ze między nas wleciała by tylko mucha.

-Ja? O Ciebie? W życiu.-powiedziałam patrząc mu w oczy. Zapomniałam słowa Marco, że oczy wszystko zdradzają. 

-Chyba chciałaś powiedzieć jak nigdy w życiu.-powiedział i znowu mnie pocałował.

Nie chciałam, żeby przerywał. To było piękne. Pocałunek z pierwszej chwili był nieśmiały. Potem był delikatny a po chwili przekształcał się w bardziej namiętny. Nie chciałam tego przerywać ale chłopak mnie uprzedził. 

-Poczekaj.  Muszę coś zrobić.-pocałował mnie w czoło. Wyciągnął telefon i zadzwonił gdzieś. 

-Halo? Ann?.. Słuchaj... Taa wiem te dwa miesiące były fajne ale no jakby ci To powiedzieć... Zmieniłaś mnie zbyt mocno a ja nigdy Cię nie kochałem. Powodzenia Ci życzę z kim innym. Żegnaj Ann i przepraszam, że robię to przez telefon. -rozłączył się i schował telefon.

-Co Ty właśnie zrobiłeś?-spytałam lekko zaskoczona.

-Bo ja też Cię kocham Marika. -powiedział łapiąc mnie za rękę.

-Jak TEŻ?-spytałam zdziwiona.

-Może nie powinienem ale podsłuchałem twoją rozmowę z Marco w szpitalu jak się wybudziłaś. Mari. Nie wiesz jak mi się wtedy lepiej na sercu zrobiło. Jeszcze ta akcja w liceum to..-przerwałam mu pocałunkiem.

-Nie wracamy na stare śmieci.

-Zadzwonić do Marco, że się pogodziliśmy a nawet jesteśmy razem?

-Nie. Zrobimy to inaczej. Nie dam mu satysfakcji za to, że zamknął mnie w pokoju z Tobą.-zaśmiałam się.

Udawaliśmy jeszcze kłótnie, żeby było nas słychać na dole. Przypomniało mi się, że na szafie leży klucz. Mario jednak był za niski żeby do zdobyć więc podsadził mnie. Niefartem było to, że kiedy miał mnie stawiać na podłogę upadliśmy z hukiem.

-Fuck. Zaraz Marco tu przebiegnie.-powiedziałam łapiąc się za głowę po tym jak wstałam.

-Wiem. Napiszę do ciebie skarbie.- pocałował mnie szybko ale czule i położył krzesło od biurka koło łóżka a po chwili słyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.

-Co tu się stało?-spytał zdziwiony blondyn wchodząc do pomieszczenia.

-Ona się leczyć powinna! Krzesłem we mnie rzuciła! Pół metra w lewo i by mnie trafiła!-szatyn puścił mi oczko żebym nie zaczęła się śmiać.

-Ty jesteś nienormalny!-krzyknęłam i wyszłam z pokoju.

Byłam w kuchni z Karo a po chwili z domu wyszedł "wkurzony" Mario.

-Wy się nigdy nie dogadacie prawda?-spytała na raz Karo z Marco.

-Prawda.-powiedziałam włosami zasłaniając uśmiech i oczy zakochanej i szczęśliwej dziewczyny. 

I'm Back Götze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz