Rozdział 5

59 8 1
                                    

Po kilku lekcjach na korytarzu wypatrzyłam mojego przyjaciela, Ericka, który niepojętym zbiegiem okoliczności był bratem Logana i zarazem delikatnym wyrzutkiem. Byli bliźniakami, choć nie byli identyczni. Ich rysy twarzy trochę się różniły, kolor oczu czy włosów, choć te ostatnie były winą niepowstrzymanej potrzeby ciągłego zmieniania ich barwy przez Ericka. Za dzieciaka wyglądali tak samo, lecz z wiekiem trochę się pozmieniali. Jednak i tak dalej widać było, że byli bliźniakami.

Co się zaś tyczyło ich „statusów" w szkole... cóż, one akurat były kompletnymi przeciwieństwami. Chociaż właściwie... w innych grupach byli lubiani. Logan przewodził wśród „popularnych" kręgów, z najładniejszymi, najbogatszymi i najzdolniejszymi dzieciakami, a Erick był swego rodzaju liderem wśród odludków. Nie było to tak oficjalne. Jednak często, gdy coś razem proponowaliśmy, godzili się na to i razem z nami ruszali pobłądzić przez nocne miasto.

Podeszłam do Ericka, który miał na sobie wygodną bluzę i jeansy, i trzasnęłam go w pierś pięściami, co było początkiem tulenia na przywitanie. Odsunęłam się, by spojrzeć mu w twarz.

- Gdzieś ty się szlajał? Szukam cię przez cały dzień! – zarzuciłam my.

- Wybacz. – przeczesał zielone włosy palcami. Lubił dotykać włosy. Swoje czy innych. Ot, zboczenie. – Musiałem coś załatwić poza szkołą.

- Co takiego? – ruszyliśmy do stołówki. Nie było co marnować czasu i sterczeć.

- Moja mama... ona wyszła za mąż. – wyznał ciut niespokojnie.

- Co?! – stanęłam jak wryta, wlepiając w niego wzrok. - I ja dowiaduję się o tym dopiero teraz?!

Zdawał się być trochę zmęczony... ale i szczęśliwy. Na ustach miał delikatny uśmiech, a oczy błyszczały wesoło. To znaczyło, że nie miał nic przeciwko temu małżeństwu.

- Ale cieszę się twoim szczęściem. – ważne, że mu to odpowiadało.

- To trochę dziwne, bo nagle będę miał kogoś na miejscu ojca. – nie rozwijał tego tematu. Nie lubiliśmy rozmawiać o nieobecnych męskich członkach naszych rodzin. W obu przypadkach było to tajemnicze i niezrozumiałe. I nieprzyjemne. Bardzo rzadko nawet coś o nich wspominaliśmy podczas bardziej otwartych wieczorów.

Ruszyliśmy ponownie do stołówki. Tym razem bez mojego zatrzymywania się.

- Ale mógłbyś powiedzieć, czemu dowiaduję się o tym teraz? – odwróciłam jego uwagę od tej myśli.

- Nie wiem jak ty, ale ja nie umiem mówić o czymś o czym nie wiem.

- Co? – musiałam brzmieć jak idiotka.

- Dowiedziałem się o ślubie dziś z rana. A nie zgadniesz co. Logan wiedział o tym związku już pół roku! – burknął. - A mi łaskawcy zdecydowali się powiedzieć o nim tydzień przed ślubem.

- No fajnie...

- Bo mój braciszek jest tym „lepszym", sama wiesz. Dlatego to, co ja chcę, bądź moje prawa, schodzą dalszy plan. – westchnął. – Okazało się nawet, że kupili za moimi plecami eleganckie ubrania na tę okazję.

To nigdy nie działało dobrze na psychikę, kiedy rodzice faworyzowali jedno dziecko, nieważne w jakiej rodzinie. Dzieciak czuł się wtedy mniej ważny, gorszy, niepotrzebny. A nie było niczym dobrym. Erick był tego doskonałym przykładem. Dalej był świetną osobą... ale nie zasługiwał na takie traktowanie.

- Ale... jakie masz odczucia co do ślubu matki? – musiałam się jednakże upewnić. Zawsze wolałam dostać potwierdzenie w słowach.

Na jego twarz od razu wypłynął uśmiech. Zarazem czuł się pokrzywdzony i mniej ważny, ale kochał swoją matkę i starał się o nią dbać. Nie rozumiałam postępowania jego matki. Była dość okrutna i zimna dla niego. A był taki... taki Erickowy. Na pewno był to pozytywny przymiotnik! Jego mama jednak tego nie widziała z jakiegoś powodu.

Zagubiona W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz