Victor zdawał się być spokojny, ale jego usta były zaciśnięte w wąską kreskę. Za to bliźniacy mieli zaróżowione policzki, a ich oczy zdawały się rzucać gromami. I uśmiercać odjeżdżający samochód. Hm. Co takiego zrobił Damien?
Lub ja, pomijając zniknięcie i wyłączenie telefonu przy nieświadomości zagrożenia?
Wyczekiwałam spanikowanych głosów, ale nic z tego się nie stało. Zawzięcie milczeli. Nie przeszkadzałam im w tym.
- Wejdźmy do środka. - powiedział w końcu Victor. Oho, zawiało lodem. Kiwnęłam głową, nawet nie myśląc o sprzeciwianiu się. Nie temu głosowi.
Chłopaki puścili mnie przodem. Wręcz czułam, jak wbijają mi się sztylety w plecy.
- Sztywniaki. - mruknęłam cicho, ale chyba to usłyszeli, bo wszyscy troje zawarczeli. - Ej no, co wam? To nie koniec świata.
- Najwyraźniej martwimy się o twoje bezpieczeństwo bardziej niż ty. - powiedział Logan, jakby z ledwo powstrzymywanymi emocjami. Uniosłam brwi i się do nich odwróciłam przodem, nagle wypełniona jakimś dziwnym wewnętrznym spokojem.
- Wyjaśnijmy coś sobie. - podparłam ręce na biodrach. - Ty. - wskazałam palcem Logana. - Nie masz prawa się o mnie martwić po tym wszystkim. Nie. I koniec. Ty. - następny był Victor. - Ciebie praktycznie nie znam i mimo wszystko... - przez myśli przemknął mi mój głupi pocałunek i ta „lina" między nami. - Też nie masz prawa. Może kiedyś. Ale na chwilę obecną, masz się ode mnie odczepić. Nie matkuj mi. Nie waż się krzyczeć. Ćwiczenia? Lekcje? Jasne. Ale jesteśmy tylko kolegą i koleżanką. - podkreśliłam to ostatnie zdanie.
- Kolega i koleżanka. - westchnął i uniósł głowę ku niebu. - Taa. Jasne.
Absolutnie to zignorowałam. Jednak sama wiedziałam, że średnio miało to w sobie większą prawdę. Zdecydowanie nie byliśmy tylko tym.
- Tylko Erick ma prawo do zachowań takiego typu. Krzyków, matkowania i tak dalej. - wspomniany facet lekko się uśmiechnął. - Ale nie ciesz się tak szybko. Nie ma bezsensownych kłótni. W tym wypadku w cholerę nie masz racji i panikujesz. - wypuściłam powietrze, jakbym chciała tym ukoić nerwy. Nie wyszło. - Idziemy.
Odwróciłam się i ruszyłam do domu. Tamci całe szczęście nie oponowali. Drzwi otworzył mi jeden z garniaków w okularach. Nie miałam ochoty jakkolwiek się witać. Zrzuciłam tylko buty na ich miejsce i wbiegłam po schodach do siebie. Tam odłożyłam moją kochaną skórzaną kurtkę na wieszak przy drzwiach, a plecak spoczął koło łóżka. Zanim którykolwiek z chłopaków zdołał wejść, zamknęłam drzwi i poszłam się umyć. Zrobiłam to błyskawicznie i weszłam z powrotem do swojego pokoju w ręczniku. Najwyraźniej płeć męska miała problem w rozumieniu przekazów, bo troje braci siedziało w różnych miejscach w moim pokoju. Erick na łóżku. Victor na fotelu. Logan oparty o ścianę na podłodze.
Wszyscy troje zagapili się na mnie, jakby wyrosły mi rogi. Albo raczej jakby moje nogi świeciły się na setki kolorów, gdyż właśnie tam spoczywały ich oczy. Mocniej przycisnęłam ręcznik do siebie, nagle bardziej świadoma, jak mało jest pomiędzy mną, a nimi. Cała pokryłam się gęsią skórką.
- Emm... zaraz wracam. - nikt nie uraczył mnie odpowiedzią.
Zabrałam byle koszulkę i bokserki, po czym ukryłam się w łazience. Prędko ubrałam się i wróciłam do nich. Zdawali się tkwić w takich samych pozycjach, w jakich ich zostawiłam. Każdy zamyślony, w swoim świecie.
Miałam ochotę paść na łóżko i zasnąć, ale wiedziałam dwie rzeczy.
Po pierwsze, czekała mnie pogawędka z chłopakami.
CZYTASZ
Zagubiona W Czasie
FantasyCzas... teoretycznie płynie tak prędko. Ale mnie się dłuży. Żyję każdą sekundą mojego marnego żywotu z nadzieją na lepsze życie... za jakiś czas... I wszystko kręci się naokoło tego czasu. W moim życiu, oczywiście. Odliczam. Mam dość cierpienia. Mam...