Rozdział 6

52 7 0
                                    

- Czemu ty, do cholery jasnej, nic nie robisz!? Właź tam! – wrzasnął Victor.

- Ja nic nie robię?! To ty tu nadal stoisz! – odkrzyknął mu Logan.

- Zacznij coś robisz, a nie gadasz!

- Kto to mówi?! Sam się rusz!

- Najpierw ty!

- Ale... ja nie umiem! – blondyn wyrzucił ręce do góry.

Nastała chwila ciszy.

- Jak to nie umiesz? – oboje patrzyli na siebie dość niepewnie i z konsternacją, dopóki Logan nie odwrócił z zażenowania wzroku. Logan wzruszył ramionami, a oczy miał utkwione w swoich butach, jakby znalazł w nich jakąś odpowiedź na jakąś zagadkę świata.

- Po prostu. – mruknął niemrawo.

- Stary, mamy problem. – oświadczył kompletnie poważnie Victor.

- A to niby czemu? Ty na pewno umiesz, więc właź tam za nią! Nie bądź takim księciuniem.

- Ja też nie umiem się wspinać. – oświadczył z wypiętą dumnie piersią Victor.

- Że co, kurwa?!

- No to kurwa, nie umiem się wspinać! Tak samo jak ty, idioto!

- Jak to?

Victor również zagapił się na swoje buty.

- Po prostu. – Logan rzucił mu tylko złowrogie spojrzenie.

- No do diabła! – z frustracji ścierał sobie zęby. - Kobieta wspięła się, a my nie potrafimy! – kiedy o mnie wspomnieli, równocześnie unieśli wzrok na konary drzewa w mym kierunku.

Patrzyłam się na nich z mieszaniną rozbawienia i zadowolenia. Nie musiałam się martwić, że tu wejdą. Bo nie umieli! To było dość dziwne. Ale okej...

- Złaź stamtąd i z nami pogadaj! – krzyknął Victor.

- Chyba w twoich snach. – odpowiedziałam frywolnie.

- W moich snach to robisz zupełnie co innego. – jego głos przybrał... tak, dokładnie ten niegrzeczny i uwodzicielski ton.

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Że co proszę? Czy on sugerował to, co ja myślałam, że on sugerował? Przełknęłam głośno ślinę i skomentowałam ten dziecinny komentarz.

- Nie mam zamiaru tam schodzić.

- Czyli masz zamiar zostać tu dokąd nie odejdziemy?

- Moooożliwe. – przeciągnęłam to słowo specjalnie i puściłam im oczko.

- Victorze, jak tu szliśmy to widziałem drabinę koło domu. – rzucił nagle Logan.

- Co? To co ty tu jeszcze robisz?! – spojrzenie miał rozbiegane. - Leć po nią!

To był sygnał alarmowy. Musieli myśleć, że nie zeskoczę. Jak bardzo się mylili.

- Pa, chłopaki. Miłego dnia.

Zeskoczyłam i zgrabnie wylądowałam po drugiej stronie muru. Ruszyłam spacerowym krokiem, wiedząc, że nie dadzą rady mnie dogonić, nieważne czy znajdą drabinę, czy spróbują wyjść z jakiejś innej strony.

Byłam zła na nich. Pływanie w tym jeziorku zawsze przywracało mi siły i spokój, ale praktycznie natychmiastowe spotkanie z Loganem i Victorem skutecznie przywróciło wewnętrzny niepokój. Ja naprawdę nie chciałam dużo. Tylko, żeby zostawili mnie i moją matkę w spokoju.

Zatrzymałam się na chodniku przecznicę dalej i rozejrzałam w poszukiwaniu Ethana. Już myślałam, że go nie było, lecz po chwili zauważyłam, że stał trochę dalej niż zakładałam. Może po prostu nie znalazł miejsca do zaparkowania.

Zagubiona W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz