Rozdział 12

34 7 3
                                    

- Zostajesz na noc? - spytał Erick, gdy obejrzeliśmy czwarty film.

- Pewnie.

- Delilah się zgodziła?

- Od kilkuku dniii jej nie widziaaałam, ale z pewnością m-moja ochrrrona o wszystkim jej mówii. - mruknęłam niewyraźnie, opierając twarz na ręce tak, że z pewnością wyglądałam zabawnie, ale było ciemno i jakoś miałam to gdzieś.

- Oj, księżniczko. - zaśmiał się Erick. - Powinnaś prędko trafić do łóżka.

- Cooo? Njeee.

- Chyba jesteś lekko nieprzytomna.

- JA? Jasięczujędobrze. Świetnie wręcz.

Moje powieki ciężko opadały na oczy.

- Dobra, musimy ją przetransportować szybko.

- Wiem. Aiden, śpisz ze mną, nie?

- Co? - zamrugałam, co nie pomogło.

- Czy. Śpisz. Ze. Mną?

- Tak. Chyba tak. Ale śpię czy nie śpię?

- Ona tak zawsze? - Victor patrzył na mnie z góry. Miałam wrażenie, że jakoś był rozluźniony i nie przejmował się Erickiem.

- Tylko czasem, choć dzisiaj coś bardziej. - coś zaszeleściło i Erick się zaśmiał. - Cały wieczór jadła te czekoladki. Spójrz.

Victor też się zaśmiał.

- Czekoladki z alkoholem. No ładnie.

- Coś niegrzeczna jesteś księżniczko dzisiaj.

- Ale ja nnnic nie zrobiłam! - wyrzuciłam ręce do góry, przez co moja głowa opadła z powrotem na kanapę, odbijając się.

- Piła już kiedyś?

- Coś tam kiedyś piliśmy.

- Ma kiepską głowę, co?

Erick się roześmiał.

- Żebyś ty widział, ile ona whisky może wypić i nic.

- Co to za czekoladki?

- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz takie widzę.

Victor wziął opakowanie do rąk i zaczął się uważnie mu przyglądać.

- Kraj pochodzenia : Polska. Skład : 70% bimber... - parsknął. - Znasz tamte obyczaje? Kulturę?

- Niezbyt. - przyznał Erick.

- Żałuj. No w każdym bądź razie, ja już to rozumiem. Wezmę ją i zaniosę.

- Nie. - niebieskooki sprzeciwił się ostro. - Nawet jej nie dotykaj. - czyżby Erick był.. zaborczy? Zaśmiałabym się, gdyby nie zmęczenie i ciężka głowa.

- Czemu?

- Bo tak. Zabierz te śmieci i resztki jedzenia. Jak chcesz, to możesz do mnie potem wpaść i zobaczyć, jak ma się Aiden.

- Przyjdę z pewnością.

- Ok.

Erick do mnie podszedł i podniósł na ramiona. Poruszyłam się niespokojnie.

- Nie kręć się, bo upadniesz.

- Przeżyję. - mruknęłam w jego klatkę piersiową i otuliłam jego szyję rękoma.

- Jasne. - odmruknął w moje włosy. - Victorze, otwórz mi drzwi.

- Już, jaśnie panie. - powiedział kpiąco, jednak pomógł.

Zagubiona W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz