Niestety nie miałam szansy przespać całej nocy w spokoju, gdyż do mojego pokoju przybył Erick i mnie obudził z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Co prawda spanie w takiej pozycji przy biurku nie było najlepsze i wiedziałam, że gdybym dłużej przebywała w tej pozycji, następnego dnia czułabym się gorzej. Bo jakby nie patrzeć, już spędziłam trochę czasu w tej pozycji i już czułam tego efekty. Dlatego też nie byłam zanadto szczęśliwa, ani miła dla nowoprzybyłego. Bolała mnie szyja i plecy, a wyrwanie ze snu także nie pomagało. Przeciągnęłam się i jęknęłam, nie słysząc, co Erick do mnie mówił.
- Zwolnij. Niezbyt słyszałam, co mówiłeś.
- Ale powiedziałem już tyle..
- Oj no, obudziłeś mnie i oczekujesz, że będę żywa i rozumiała, co mówisz? Daj spokój. – skrzywił się delikatnie.
Mało miło, wiem.
W dalszym ciągu przeciągałam się, kiedy wychodziłam z pokoju. Słyszałam za sobą Ericka, ale nie do końca ogarniałam rzeczywistość. Potrzebowałam napić się kawy, by się w ogóle obudzić. Ominęłam kilku ochroniarzy bez słowa i wkroczyłam do kuchni, niczym zombie sięgnęłam po kawę z szafki, przy czym spadł mi słoik, który jakimś cudem przeżył spotkanie z ziemią. Nawet nie krzyknęłam, a gdybym była przytomna, słyszałoby mnie pół miasta. Erick za to patrząc na mnie roześmiał się, więc odwróciłam się z pytającym wzrokiem. Nie, absolutnie nie rozumiałam, czemu się śmiał. Miałam okropnie zamglony umysł.
Erick podszedł do mnie i wziął opakowanie kawy z moich rąk.
- Ty to sobie usiądź. – popchnął mnie w stronę stołków barowych przy wyspie kuchennej dzielącej kuchnię na pół. – Bo jeszcze coś sobie zrobisz. Ja się tym zajmę.
Nawet nie prychnęłam.
Jedynie posłusznie usiadłam i czekałam. Za oknem robiło się powoli jasno. Jasno, czyli był wczesny ranek. Nie cierpiałam wstawać o takiej godzinie, bo wtedy najlepiej mi się spało, najgorzej budziło. Ale cóż, tym razem wyboru nie miałam.
Gdy Erick podał mi kubek, tylko chwilę zwlekałam przed wypiciem chociaż łyka. Trochę poparzyłam sobie usta i to mnie powstrzymało przed takim szybkim piciem.
Zwróciłam swój wzrok na chłopaka. Pierwsze, co dotarło do mojej głowy to to, że znowu zmienił kolor włosów. Na czerwony. Jeszcze ciekawiej. Ale racja, kiedy mu się przyglądałam, poczułam motylki w brzuchu.
Ale potem moją uwagę zwróciły jego oczy... jego oczy błyszczały jakoś tak nienaturalnie. Były pełne ekscytacji i... oczekiwania?
- Więc... co cię do mnie sprowadza?
Zaczerpnął głęboko powietrza i nagle jego wzrok jak rozszalały pędził po kuchni. Nie omijał niczego – poza mną.
- Odwidziało ci się? Jeśli tak, nie będę zachwycona, że zbudziłeś mnie na nic.
Chyba trochę się speszył, ale kiwnął głową na znak, że zrozumiał przekaz.
- Przesłuchaliśmy tych twoich „porywaczy". – miałam ochotę się kłócić. W końcu mnie nie porwali. – I poskładaliśmy ogólnie cały ten szajs do kupy. – usiadł ciężko obok mnie. – Może to Victor powinien o tym wszystkim ci mówić, bo na pewno zna sytuację lepiej, ale...
- Ale co? – pogoniłam go.
- Ale chyba nie chcieli ci o tym mówić, więc zwiałem od nich. Mam wrażenie, że coś knują.
- Na pewno. – mruknęłam do siebie, przypominając sobie zapędy Logana z dzieciństwa, kiedy to uwielbiał coś ukrywać, zmuszać nas do rozwiązywania zagadek. Pewnego razu ukradł mi lalkę i powiedział, że jest ukryta w jego domu. Oraz dał kartkę ze wskazówką, która prowadziła do następnej, i następnej, i potem do następnej. Wymyślał różne takie bzdety. A poza tym – był jednym z najlepszych kłamców, jakich dane mi było poznać. Miał niezwykłą umiejętność ukrywania emocji i myśli, które rysowały się najczęściej na twarzach śmiertelników jak ja czy choćby pana Davsona. Dodatkowo, jego oczy też umiały kłamać. Chciał udawać radosnego? Uśmiech na ustach i w oczach. Skrucha? Smutne oczka patrzące w dół i taki niepewny wyraz twarzy. Byłby wspaniałym aktorem... tak przynajmniej podejrzewałam. Nie za bardzo miał chęć kiedykolwiek brać udział w różnych zajęciach teatralnych. Z tego co pamiętałam, zdarzyło mu się kilkakrotnie wyśmiewać aktorów z naszej grupy teatralnej takich jak niski brunet Ed czy piegowata Katy, którzy niejednokrotnie oczarowywali całą szkołę i zamykali nas w swoim własnym świecie.
CZYTASZ
Zagubiona W Czasie
FantasyCzas... teoretycznie płynie tak prędko. Ale mnie się dłuży. Żyję każdą sekundą mojego marnego żywotu z nadzieją na lepsze życie... za jakiś czas... I wszystko kręci się naokoło tego czasu. W moim życiu, oczywiście. Odliczam. Mam dość cierpienia. Mam...